Jak informuje DoRzeczy.pl, Fritz w ramach interwencji poselskiej udał się do ORE i Ministerstwa Edukacji, by zbadać, czy doszło do popełnienia przestępstw urzędniczych. W centrum sprawy znajduje się projekt ADORE – czteroletnia inicjatywa o budżecie 3,2 miliona złotych, która nie była ujęta w oficjalnym planie ORE na lata 2024–2025, a mimo to rozpoczęła się bez przetargów czy naborów konkursowych.

Zamiast konkretnych działań pomocowych – takich jak odbudowa zniszczonych placówek czy wsparcie psychologiczne dla dzieci i nauczycieli – szkołom zaproponowano... warsztaty arteterapeutyczne z ćwiczeniami w koronach z papieru, opowieściami o wartościach i tzw. „gorącymi krzesełkami”. Koszt jednego takiego szkolenia dla kilkunastu dyrektorów szkół wyniósł aż 71 400 zł.

– „Dokumenty potwierdzają, że szkolenie nie zawierało żadnych treści związanych z zarządzaniem kryzysowym, bezpieczeństwem dzieci, odbudową szkół czy pomocą psychologiczną” – podkreśla Fritz w oficjalnym komunikacie. Jego zdaniem mamy do czynienia z cynicznym naigrywaniem się z ofiar kataklizmu i skandalicznym marnotrawstwem środków publicznych.

Pierwsze informacje o nadużyciach pojawiły się za sprawą byłego pracownika ORE, Roberta Zawadzkiego, który został zwolniony po ujawnieniu dokumentów, a dziś – po interwencji RPO – posiada status sygnalisty. Sprawa została zgłoszona do Prokuratury Krajowej, a Fritz złożył także wniosek o kontrolę NIK oraz zawiadomienie do CBA.

Tymczasem środowiska edukacyjne z terenów dotkniętych powodzią nadal czekają na realną pomoc. Jak komentuje jedna z dyrektorek szkół z Małopolski w rozmowie z Onetem: „Nie potrzebujemy papierowych koron, tylko pieniędzy na remonty, meble, sprzęt i specjalistów dla dzieci, które straciły dach nad głową”.

Warto podkreślić, że poseł został wpuszczony do Ośrodka Rozwoju Edukacji, ale do MEN już nie. Czy resort kierowany przez Barbarę Nowacką ma coś do ukrycia?