Prokuratura chce kary półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i 540 tys. zł grzywny dla biznesmena Marka Falenty ws. "afery podsłuchowej", która doprowadziła do kryzysu w rządzie Donalda Tuska.

Chce też odstąpienia od kary wobec jednego z kelnerów – Łukasza N., który współpracował ze śledczymi.

Prokuratorzy stawiają Falencie zarzuty oszustwa, domagają się również  po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata dla pozostałych dwóch oskarżonych: kelnera Konrada Lassoty i współpracownika Falenty Krzysztofa Rybki. Wszyscy trzej mają również zapłacić grzywnę. Łukasz N., który miałby nie zostać ukarany, miałby wpłacić 50 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym.

"Zebrane dowody w sprawie podsłuchów w warszawskich restauracjach jednoznacznie wskazują, że wszyscy oskarżeni są winni zarzuconym im przestępstwom" – powiedziała prokurator Anna Hopfer.

Prokurator dodała, że m.in. częstotliwość rozmów pomiędzy Falentą a dwoma kelnerami, zeznania świadków oraz zebrane dowody, czyli zapisy z zabezpieczonych nośników świadczą o ich współpracy. Biznesmen natomiast oferował im w zamian za podsłuchy pieniądze i obiecywał udział w przyszłych zyskach.

Hopfer mówiła, że również oskarżony Rybka wiedział o nagraniach, a co więcej pomagał w procederze, dostarczając oskarżonym kelnerom sprzęt do nagrywania, pomagał w jego obsłudze, dostarczał również pieniądze.

Proces ruszył w maju br. Falenta i Rybka nie przyznali się do winy. Przyznali się natomiast Konrad Lassota i Łukasz N. Według zeznań N., Marek Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach.

Lassota wskazał jako swą motywację „nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych". Grozi im do 2 lat więzienia. Zdaniem prokuratorów, motywy działania oskarżonych miały „charakter biznesowo-finansowy".

Jak podają media, nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie jego firmy Składy Węgla, jak również próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej.

JJ/TVP Info, PAP, Fronda.pl