Tomasz Wandas, Fronda.pl: We Francji wygrał Macron, na Le Pen głos oddawali raczej ci, którzy dostrzegali problem islamizacji Francji. Czy to oznacza, że zdaniem 65% głosujących Francuzów islam nie stwarza problemów w ich kraju?

Aleksandra Rybińska: Nie można tego tak przekładać, proszę przypomnieć sobie wyniki pierwszej tury, w której to głosy przełożyły się zupełnie inaczej. Wtedy to wszyscy kandydaci mieli bardzo wyrównane szanse – co we Francji jest ewenementem, gdyż do tej pory pojawiał się jeden, bądź dwóch kandydatów, którzy znacząco wybiegali w przód w stosunku do pozostałych.

Co to zatem oznacza Pani zdaniem?

Widać zatem czarno na białym, że podczas drugiej tury ludzie głosowali na – z ich punktu widzenia – mniejsze zło.

To znaczy?

Na Macrona głosowali ci wszyscy, którzy nie chcieli zagłosować na Le Pen. Ponadto warto zwrócić uwagę, że było bardzo dużo głosów nieważnych – ludzie specjalnie głosowali tak, aby ich głos nie był brany pod uwagę! Robiono tak oczywiście tylko dlatego, aby pokazać niezadowolenie z obydwu kandydatów.

Co natomiast z problemem islamizacji Francji?

Sprawa islamizacji natomiast nie jest tak prosta jak mogłaby się wydawać. Patrząc na program zarówno Macrona jak i Le Pen można dostrzec, że obydwoje nie mają konkretnego problemu, który mógłby rozwiązać sytuację. Pani Le Pen chciałaby, aby odebrać obywatelstwo tym, którzy są podejrzani są o terroryzm, jeśli natomiast nie mają obywatelstwa francuskiego mieliby zostać odesłani do swojej ojczyzny – wiemy, że tych ludzi jest około 11 tysięcy.

Czy nie jest to zatem jakiś pomysł?

Problem polega na tym, że ojczyzny tych ludzi nie chcą przyjąć ich z powrotem – o czym pani Le Pen „zapomniała” powiedzieć.

Przypominam o tym, że gdy niemiecki rząd zabrał się za odsyłanie imigrantów, którzy nie dopuścili się żadnych aktów terrorystycznych, to w Tunezji odbyły się protesty na ulicach, które na sztandarach miały „nie chcemy waszych śmieci”! Tunezyjski rząd każe sobie płacić za to, że bierze tych ludzi z powrotem! W sprawie tego problemu nie ma zatem łatwych recept, i żaden z kandydatów nie przedstawił konkretnego problemu rozwiązania tego problemu.

Czy zatem Macron nie ma żadnych faktycznych pomysłów na ten problem?

Macron ma swoje propozycje, ale to co zmierza zrobić nie jest do końca sprecyzowane. Miał wiele niefortunnych wypowiedzi w wywiadach, które udzielił. W jednym powiedział nawet, że nie ma czegoś takiego jak kultura francuska i jeśli muzułmanie się nie integrują, to jest to wina także i Francji, która musiała popełnić jakiś błąd podczas procesu integracyjnego. Dla wszystkich, tych, którzy niepokoją się islamizacją to ewidentnie czerwone flagi, bo są to wypowiedzi oczywiście głupie i skandaliczne.

Czy jest wręcz przeciwnie, jest on wręcz proislamski?

Chce on współpracować z muzułmanami francuskimi, z stowarzyszeniami muzułmańskimi, które bardzo cieszą się z jego wygranej.

Co to oznacza?

W zasadzie oznacza to, że problem nie zostanie rozwiązany. Moim zdaniem nie jest to oczywiście problem, który można by było rozwiązać w przeciągu jednej kadencji. Można by było wprowadzić pewne środki zapewniające chociażby bezpieczeństwo, trzeba by było zreformować system sprawiedliwości, który zasądza zbyt niskie kary dla muzułmanów z powodów poprawności politycznej itp.

Mimo zapewnień Macrona - w jego pierwszym przemówieniu - że ochroni on Francuzów nie spodziewałabym się konkretnych kroków, które mogłyby faktycznie rozwiązać problem.

Co do tego, czy Le Pen znalazłaby jakieś konkretne rozwiązanie też miałabym spore wątpliwości.

Jak Pani ocenia jego pierwsze przemówienie, które było dość specyficzne? Czy jego prezydentura będzie taka jak właśnie te przemówienie?

Tak, było ono specyficzne, gdyż Macron ma świadomość tego, że społeczeństwo jest podzielone. Jeśli weźmiemy wynik z pierwszej tury Marii Le Pen, oraz skrajnie lewicowego Melanchona to mamy 45%, plus Nicolas Dupont-Aignan to mielibyśmy sygnał, że ponad połowa obywateli wyraźnie popiera kandydatów antyglobalistycznych, antysystemowych, co oznacza oczywiście, że jest poważny problem. Pierwsze przemówienie Macrona miało zasygnalizować ludziom, że będzie on także ich prezydentem i że obdarza ich miłością, oraz, że ma nadzieję, iż uda mu się zjednoczyć kraj. Było to zatem przemówienie naładowane dużą dawką emocjonalnych frazesów. To czy uda mu się to zrobić czy nie jest sprawą oddzielną, natomiast chciał dać wyraźny sygnał wyborcom Marii Le Pen, że nie ma do nich żalu, iż nie oddali na niego głosu.

Dziękuję za rozmowę.