Doktor Jerzy Targalski postanowił wyjaśnić sprawę autokefalii na Ukrainie. Jak przypomniał politolog i historyk w swoim programie "Geopolityczny Tygiel", na Ukrainie powstaje obecnie jedna Cerkiew Prawosławna. 

Targalski na początku nakreślił historię Metropolii Kijowskej. Powstała ona w roku 998 i obejmowała wówczas wszystkie ziemie ruskie.

"Ruskie to nie znaczy, rosyjskie tylko po prostu wschodniosłowiańskie"-wyjaśnił politolog. 

"W 1448 roku z Metropolii Kijowskiej wyodrębniła się Metropolia Moskiewska, oczywiście drogą sfałszowanych dokumentów, kłamstw i innych podróbek, bo taki jest styl pracy w Moskwie"- opowiadał dalej prowadzący "Geopolitycznego Tygla". Jak dodał, Metropolia Moskiewska funkcjonowała do Unii Brzeskiej (do 1596 r.). W tamtym okresie hierarchia prawosławna de facto przestała istnieć, gdyż hierarchowie przystąpili do unii z Rzymem, a więc do Unii Brzeskiej. 

"W 1620 roku na żądanie Kozaków zaczęto odtwarzać hierarchię prawosławną. W 1633 roku Sejm Rzeczpospolitej uznał powołanie na nowo Metropolii Kijowskiej"- mówił dalej dr Jerzy Targalski. Historyk wskazał, że taki stan rzeczy utrzymał się do roku 1655, kiedy to Rzeczpospolita zaczęła słabnąć. Ówczesny metropolita kijowski zwrócił się więc o nadanie do patriarchy moskiewskiego. W praktyce oznaczało to, że Metropolia Kijowska z jurysdykcji Konstantynopola przeszła pod jurysdykcję Moskwy. Taka sytuacja utrzymała się do 1918 r. 

"Wówczas w okresie tzw. Hetmananatu czyli państwa Skoroparadskiego zaczęto tworzyć ukraińską cerkiew autokefaliczną prawosławną. Istniała ona do 1930 roku, kiedy komuniści w praktyce całe duchowieństwo wysłali do Łagrów. W związku z tym do tego czasu na Ukrainie istniała tylko rosyjska cerkiew prawosławna"- wskazał historyk, dodając, że Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna pozostała już tylko na emigracji. 

Z kolei Wespazjan Wielohorski, odnosząc się na łamach "Gazety Polskiej" do bieżącej sytuacji wokół autokefalii Cerkwi ukraińskiej, zwraca uwagę, że stała się ona tematem wielu komentarzy w rosyjskich mediach.

Zdaniem Andrieja Iłłarionowa, ekonomisty i byłego doradcy Władimira Putina, to nie sama autokefalia dla Ukrainy jest ciosem dla Moskwy. Najmocniej zabolało Kreml również anulowanie pisma z 1686 r., na mocy którego Metropolia Kijowska przeszła pod jurysdykcję Moskwy.

Pod zwierzchnictwo Konstantynopola powróciły zatem eparchie, w tym leżące na terenie obecnej Białorusi i częściowo Rosji (smoleńska i briańska), należące wówczas do Metropolii Kijowskiej. Eparchie na terenie Ukrainy są już dla Moskwy praktycznie stracone- wskazuje Iłłarionow. 

"Te, które leżą na terenie Rosji, w przewidywalnej perspektywie nie przejdą pod jurysdykcję Konstantynopola. Inaczej natomiast może to wyglądać w wypadku czterech eparchii byłej metropolii kijowskiej, leżących w granicach Białorusi"- czytamy. Z punktu widzenia patriarchatu moskiewskiego oraz rosyjskich władz, powrót do stanu prawnego sprzed ponad trzystu lat może wiązać się z ostatecznym krachem "tysiącletniej prawosławnej Rzeszy", która to marzyła się Władimirowi Putinowi. Nie mówi się na razie co prawda o autokefalii Białorusi, jednak były doradca prezydenta Rosji przewiduje, że ten temat może się pojawić po zmianie białoruskich władz. Bloger Anton Oriech uważa natomiast, że autokefalia jest "ciężką porażką Putina", dla Ukrainy to z kolei "jedyny możliwy cios odwetowy".

 „Ukraina nie może siłą odebrać Krymu i Donbasu, (…) ale zabrać rosyjskiej Cerkwi prawosławnej władzę na cerkiewnym terytorium – to ma wagę nie mniejszą niż zabranie Krymu”-pisze rosyjski dziennikarz, prognozując, że tego rodzaju wydarzenie może zmienić sytuację na tysiąc lat. Bloger o nicku „serpompo2018” w tekście zamieszczonym w serwisie Telegram podkreśla z kolei, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna przegrała już wszystko. 

"To zapłata za wojnę, za Krym, za to, że RCP to część rosyjskiej władzy”- podsumowuje.

yenn/Gazeta Polska Codziennie, Telewizja Republika