Dyplomacja USA musi stać na niskim poziomie, bo rzeczywistość co chwile zaskakuje Amerykanów. Ostatnio jankesów zaskoczył sukces talibów w Afganistanie. Odpowiedzialny za porażki amerykańskiej dyplomacji amerykański brak kontaktu z realiami zadaje się być stanem permanentnym dla Amerykanów. Patryk Pleskot w wyborze dokumentów z 1980 i 1981 wykradzionych przez kontrwywiad PRL amerykańskim dyplomatom (opublikowanych przez warszawski IPN pod tytułem „''Karnawał'' po amerykańsku. Ambasada USA w Warszawie wobec wydarzeń w Polsce od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.”) opisał jak powstanie Solidarności i zamordyzm Jaruzelskiego zaskoczyły amerykańską ambasadę w Warszawie.

O zagubieniu dyplomatów USA w PRL świadczą raporty zdobyte przez doskonale zorientowany w kwestii nieświadomości amerykańskiej dyplomacji kontrwywiad PRL – departament II MSW kilkanaście lat przejmował korespondencję dyplomatyczną ambasady USA w Warszawie i amerykańskich Konsulatów – dyplomatyczna korespondencja USA była nielegalnie otwierana i fotografowana. Tylko w 1980 roku wywiad PRL zrobił 37.805 zdjęć dokumentów dyplomatycznych USA.

O braku rozeznania Amerykanów w sytuacji w PRL, o tym, że dyplomaci USA byli zagubieni wobec tego, co się w PRL działo, najlepiej świadczy to, że „według peerelowskiego kontrwywiadu przebywający w Warszawie zachodni dyplomaci (na czele z oficerami CIA) tuż przed powstaniem »Solidarności« nie zdawali sobie sprawy z polskiego kryzysu” i wykluczali bunt społeczny spowodowany nawet podwyżkami cen. Zdobyte przez wywiad PRL raporty amerykańskich dyplomatów wskazują, że zaskoczyło ich wprowadzenie stanu wojennego. Ignorancja Amerykanów jest tym bardziej zadziwiająca, że z dyplomatami USA wszyscy chętnie gadali (i opozycjoniści i partyjniacy) - bo wszystkich USA fascynowały.

Gdy w październiku 1981 Wojciech Jaruzelski został pierwszym sekretarzem PZPR, Amerykanie z awansem Jaruzelskiego wiązali nadzieje na porozumienie władzy z Solidarnością. Dyplomaci USA nie zdawali sobie sprawy, że przejmowanie przez Jaruzelskiego władzy nie miało na celu liberalizacji systemu. W listopadzie 1981 amerykańscy dyplomaci wykluczali, że w najbliższym czasie zostanie wprowadzony stan wojenny. Pod koniec 1981 USA liczyły, że w PRL nastąpi osłabienie władzy PZPR, czego wyrazem będzie przegrana kandydatów PZPR w wyborach do rad narodowych (czyli władz lokalnych PRL).

Dyplomacja USA uzależniona była niezwykle od kalendarza wyborczego, który paraliżował prace amerykańskiej dyplomacji. W 1980 roku trwała w USA kampania wyborcza. W listopadzie 1980 roku wybory wygrał kandydat republikanów Ronald Reagan, odbierając władzę prezydentowi z partii demokratycznej Jimmiemu Carterowi. Reagan władzę przejął w styczniu 1981 roku. W związku ze zmianą prezydenta zmienił się też amerykański ambasador w Warszawie. Dodatkowo nowy ambasador USA przed wprowadzeniem stanu wojennego wyjechał na urlop do USA.

Działalność amerykańskiej ambasady paraliżował też to, że za czasów Cartera ambasada miała kłopoty finansowe. Z racji na ograniczony budżet dyplomatów nie było stać na wyjazdy poza Warszawę. Przed powstaniem Solidarności amerykańscy dyplomaci nie mieli kontaktów z robotnikami – dyplomaci amerykańscy relacje towarzyskie z Wałęsą nawiązali dopiero w 1981. Znajomości, jakie amerykańscy dyplomaci zniekształcały im obraz PRL – między innymi przeceniali rolę Klubów Inteligencji Katolickiej, sejmu i rządu PRL, nie doceniali Jaruzelskiego i PZPR.

Kontrwywiad PRL zdobywał informacje o dyplomacji USA, nie tylko nielegalnie lustrując korespondencję dyplomatyczną ale także nieustannie inwigilując personel amerykańskiej placówki, zbierając o amerykańskich dyplomatach wszelkie informacje, wymieniając się informacjami ze służbami specjalnymi innych komunistycznych krajów, tajnie przeszukując lokale dyplomatów, instalując podsłuchy, i wykorzystując radio wywiad.

Dyplomaci USA traktowali pracę w PRL nie jako cel (prestiżową placówką była Moskwa), ale jako środek do osiągnięcia celu. Relacje dyplomatyczne między USA a komunistyczną „Polską” zostały nawiązane w 1954 roku. W 1956 ambasada USA wynajęła na 80 lat teren, na którym dziś stoi amerykańska ambasada od rodziny Czetwertyńskich – nowy budynek amerykańskiej ambasady USA został wybudowany w 1963 roku. Była to wówczas druga pod względem wielkości i ważności amerykańska placówka w krajach komunistycznych. W 1975 amerykańska ambasada zatrudniała 162 Amerykanów i 183 Polaków, dysponowała 61 samochodami, własnym klubem i szkołą dla dzieci. W PRL funkcjonowały też dwa amerykańskie konsulaty — w Poznaniu i Krakowie.

Warto pamiętać, że „Amerykanom zależało na stabilizacji sytuacji w Polsce”, chcieli, by Solidarność zawarła kompromis z komunistami. Podobnie „amerykańskie środowiska biznesowe były zainteresowane stabilizacją gospodarczą” i polityczną w PRL. Amerykanów niepokoiła radykalizacja Solidarności i doradzali liderom związku: utrzymanie Lecha Wałęsy jako lidera, wyrzucenie z Solidarności ekstremy, wspieranie rządowych reform.

Jan Bodakowski