Początkowo, kiedy wobec zamkniętych kościołów, francuscy katolicy tłumnie modlili się na ulicach, protestując przeciwko ograniczeniu praw religijnych, francuscy hierarchowie próbowali uspokajać napięcia i odcinając się od manifestacji, apelowali o zachowywanie rygoru sanitarnego. Teraz jednak biskupi powiedzieli „dość” i stanowczo zaprotestowali przeciwko ograniczeniom w kulcie.

Francuski rząd wyznaczył dla wszystkich religii limit 30 osób mogących brać udział w nabożeństwie. Bez względu na to, czy odbywa się ono w małej salce, czy w ogromnej bazylice. W wielu francuskich diecezjach proboszczowie do tych ograniczeń się jednak nie zastosują. Ograniczeniu wolności religijnej sprzeciwił się znany dotychczas ze swojej uległości francuski episkopat. Wielu biskupów wezwało proboszczów, aby pilnie zachowując wszystkie sanitarne środki ostrożności, przyjmowali na Eucharystii wszystkie osoby, które wyrażą takie pragnienie.

Jak donosi dziennik „Le Figaro”, we Francji trwa obecnie bunt biskupów. Podkreślając, że nikogo nie zachęca do obywatelskiego nieposłuszeństwa, przewodniczący tamtejszego episkopatu abp Eric de Moulins-Beaufort przekonuje, że przyjęte przez rząd ograniczenie są niemożliwe do zrealizowania przez proboszczów. Nie mogą oni decydować, kto może, a kto nie, uczestniczyć we Mszy św.

Biskupi podjęli kroki prawne, zarzucając francuskiemu rządowi nadużywanie władzy, którego dopuszczają się ograniczając swobodę wyznawania religii. Episkopat ponownie odwołał się do Rady Stanu. Procedury te jednak potrwają, dlatego wielu biskupów daje swoim księżom zielone światło, aby sprawować kult wbrew restrykcjom.

Arcybiskup Strasburga, wskazując, że sam skończył politechnikę, przekonuje, iż zna tabliczkę mnożenia i jest zdolny samemu ustalić liczbę wiernych proporcjonalnie do wielkości kościoła. Arcybiskup Paryża z kolei nazwał ograniczenie do 30 osób totalną głupotą i zastanawia się, czy rząd wyśle do kościołów policję z pałkami.

kak/ekai.pl