Oprócz warszawskiej konferencji bliskowschodniej oraz Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, w Soczi również odbył się ważny szczyt, na którym zebrały się Rosja, Turcja i Iran. W swoim autorskim programie "Geopolityczny tygiel" dr Jerzy Targalski skomentował te trzy spotkania. 

Politolog odniósł się również do ochłodzenia relacji Polski z Izraelem. 

"W Soczi zebrały się Turcja, Rosja i Iran. Oczywiście nie zawarto żadnych porozumień. Tak naprawdę te trzy kraje mają wspólny interes tylko w jednym, to znaczy w zwalczaniu Stanów Zjednoczonych. Poza tym ich interesy się różnią"-ocenił historyk. Zdaniem dr. Targalskiego, w przypadku szczytu w Soczi możemy mówić o fiasku, a po tym wydarzeniu "wszystko zostało po staremu". Z kolei szczyt w Monachium, jak zauważył prowadzący "Geopolitycznego tygla", doprowadził do dalszego zaostrzania konfliktu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Niemcami. 

"Jest kilka płaszczyzn tego konfliktu. Z jednej strony to oczywiście różnica interesów, jeżeli chodzi o Iran. (...) Dochodzi jeszcze poparcie Palestyńczyków przez Niemcy i Nord Stream 2, co jest oczywiście w naszym interesie. Ameryka ma takie samo stanowisko jak my, że Nord Stream 2 powinien zostać zamknięty. Do tego dochodzi jeszcze generalnie stosunek do Rosji"- wyliczał dr Jerzy Targalski. Jak dodał, Niemcy "po prostu chcą współpracować z Rosją" i mimo unijnych sankcji na Federację Rosyjską, "dziwnym trafem" wzrosły obroty rosyjsko-niemieckie. 

Publicysta skomentował również kryzys w relacjach Polski i Izraela. 

"Pierwszy etap kryzysu został przezwyciężony, ale wtedy Netanjahu postanowił wejść w ostrzejszą fazę, która trwa do teraz. Katz nie mógł wypowiadać się tylko we własnym imieniu, ponieważ po prostu jest wieloletnim współpracownikiem Netanjahu"-zauważył Targalski. W ocenie politologa, premier Izraela obawia się zjednoczonej centrolewicy w Izraelu. 

"Netanjahu zareagował w ten sposób, że zaczął tworzyć sojusz z elementami skrajnymi, wręcz rasistowskimi"-wskazał prowadzący "Geopolitycznego tygla". Zdaniem dr. Targalskiego, wypowiedź Israela Katza była uzgodniona z szefem izraelskiego rządu i ma służyć "przyciąganiu elementów skrajnych w czasie kampanii wyborczej". 

"Oczywiście nie jest to żadne usprawiedliwienie, to jest jeszcze większe oskarżenie, bo to oznacza, że społeczeństwo izraelskie jest indoktrynowane nienawiścią do Polaków i Polski i jeżeli byśmy usprawiedliwiali wyborami takie ekscesy izraelskie, to równie dobrze można byłoby usprawiedliwiać w Polsce ekscesy antyżydowskie"-ocenił historyk. 

Jerzy Targalski uważa również, że Izrael "ze względów wyborczych" Polski nie przeprosi, jednak, paradoksalnie, taka sytuacja może być dla nas korzystna, ponieważ premier Netanjahu jest przekonany, że USA "wymogą na Polsce wszystko".

"Dla Polski sojusz z Izraelem miał charakter taktyczny, tutaj chodziło o sprawę oporu wobec Niemiec. . (...) Te żądania finansowe powodują, że ten sojusz się nie opłaca i uważam, że rząd zajął twarde stanowisko i nie miał innego wyjścia, bo jest okres wyborczy. Im dłużej to przytrzymywanie twardego stanowiska będzie miało miejsce, tym lepiej"- podkreślił publicysta, dodając, że odmowa przeprosin ze strony p.o. szefa MSZ temu twardemu stanowisku może wyłącznie sprzyjać. A co, jeżeli Izrael jednak przeprosi?

"Jeżeli by do przeprosin doszło, to istnieje niebezpieczeństwo, że znowu zapanowałby okres wzajemnej miłości, który by się dla nas zakończył od strony finansowej raczej tragicznie. Trzeba jasno Stanom Zjednoczonym uświadomić, że ustępstwa wobec polityki antypolskiej Izraela, antypolskich negocjacji lobby żydowskiego w Ameryce, oznaczają tylko jedno, że rząd upadnie i jego miejsce zajmie niemiecka i rosyjska Targowica"-podsumował Targalski. 

yenn/Telewizja Republika, Fronda.pl