To już drugie w tym roku przedterminowe wybory do parlamentu greckiego. To także piąte wybory dla Greków w ciągu ostatnich sześciu lat.

O godz. 6 czasu polskiego zaczęły się przedterminowe wybory do parlamentu greckiego. Grecja boryka się już wiele lat z kryzysem, a walka o władzę toczy się między przywódcami dwóch największych partii, Aleksisem Ciprasem z Koalicji Radykalnej Lewicy (Syrizy) i Wangelisem Meimarakisem z konserwatywnej Nowej Demokracji (ND).

Jak wynika z ostatnich sondaży, które zostały opublikowane w piątek, nieznacznie prowadził były premier Cipras, jeszcze niedawno zdecydowany faworyt wyborów.

Od kilku tygodni poparcie dla ND zaczęło jednak rosnąć.

W referendum, w którym 60 proc. Greków głosowało za odrzuceniem brukselskiej propozycji, zostało zbagatelizowane przez Ciprasa, który zdecydował się ją przyjąć. Część greckiego społeczeństwa rozczarowała się premierem, a nawet Cipras został oskarżony o zdradę podstawowych założeń lewicowej Syrizy.

Wielu młodych zwolenników lewicowej partii postanowiło zbojkotować wybory w reakcji na decyzję swojego byłego bohatera.

– Obie partie zobowiązały się do kontynuacji przeprowadzania reform i wprowadzenia drastycznych cięć budżetowych, narzuconych przez wierzycieli. W związku z tym, ich manifesty wyborcze prawie się między sobą nie różnią - powiedział znany grecki dziennikarz polityczny Kostas Jordanidis, piszący dla gazety Kathimerini.

KZ/tvp.info