Wiele wskazuje na to, że Platforma Obywatelska w coraz większym stopniu staje się partią starego typu. Czyżby za jakiś czas miałby spotkać ją przykry los? Czyżby miała zniknąć ze sceny politycznej? Platforma wykazuje dużą energię i ogromne zaangażowanie w krytykę obecnej władzy. Nie żałuje głośnego rozdawania kuksańców PiS w kraju. Czyni stałe zabiegi, by pod naciskiem Unii Europejskiej i jej presji odebrać władzę PiS i przejąć ster państwa na powrót w swoje ręce. Doświadczone i sprawne w powiększaniu własnego majątku. Prywatnego. Nie zaś całego państwa, o co dbają - oraz jak to od stu lat - i robią politycy w krajach Zachodu.

Cóż, nie jesteśmy państwem o długich demokratycznych tradycjach. W wielu sprawach dopiero próbujemy doszlusować do standardów zachodnioeuropejskich. Jednakże partie w rodzaju PO mają pełno pięknych haseł na ustach, które w praktyce okazują się być nic nie wartymi frazesami, wygłaszanymi tylko po to, aby kupić poparcie wyborców przy urnach.

PO ma dodatkowo istotną wadę, polegającą na upodabnianiu się pod pewnymi względami się do SLD, która właśnie z powodu szkodliwych, starych naleciałości z czasów PRL nie znalazła się w obecnym parlamencie. Tą właściwością jest obrona swoich za wszelką cenę. Najgłośniejszym przykładem takiej postawy była historia Zbigniewa Sobotka, będącego w latach 90 i pierwszych obecnego wieku jednym z liderów ówczesnej postkomunistycznej lewicy. Jako wiceminister spraw wewnętrznych w 2003 roku był zamieszany w głośną aferę starachowicką. Jak ustaliła prokuratura, był autorem przecieku, uprzedzającego środowisko gangsterów w Starachowicach o tajnej operacji Centralnego Biura Śledczego, wymierzonej w miejscowy świat przestępczy. Mimo, że sprawa Sobotki była już nagłośniona przez media, a śledztwo przeciwko niemu prowadziła już prokuratura, kierownictwo partii wystawiło jego kandydaturę w wyborach na szefa SLD okręgu łódzkiego, z którym był od wielu lat związany.

Teraz z podobnym postępowaniem Platformy mamy do czynienia w stosunku do Hanny Gronkiewicz-Waltz. Kiedy większość faktów przemawia za tym, że afera reprywatyzacyjna pogrąża HG-W z każdym tygodniem, a wraz z nią i partię, Grzegorz Schetyna ze strachu przed „utratą” Warszawy przez PO w przypadku przyspieszonych wyborów, kurczowo, dokonując ekwilibrystycznych łamańców personalnych, nie dopuszcza do dymisji obecnej prezydent stolicy.

Schetyna najwyraźniej nosi okulary krótkowidza.

Jerzy Jachowicz/sdp.pl