Niemieckie Jugendamty coraz częściej interweniują, gdy zachodzi podejrzenie, że zagrożone jest zdrowie lub życie dzieci. Tylko w 2016 roku wdrożyły 136,9 tys. postępowań kontrolnych. Tym samym liczba ta wzrosła o 5,7 proc. w porównaniu do poprzedniego roku.

W 21,6 tys. przypadków potwierdzono, że istniało zagrożenie dobra dziecka, nie można go było wykluczyć w 24,2 tys. Jak się okazało, spośród tej grupy 61 proc. dzieci uznane za zaniedbane, 28 proc. nosiło ślady psychicznego znęcania się, a co czwarte – fizycznego maltretowania. 4,4 proc. przypadków to przemoc seksualna.

46,4 tys. przypadków to interwencje, w których okazało się, że dobro dzieci nie jest narażone na szwank, pomocy jednak potrzebują rodzice. 44,5 tys, przypadków okazało się być interwencjami zupełnie nieuzasadnionymi.

Według urzędu statystycznego 22 proc. z interwencji Jugendamtu spowodowanych jest informacją od policji, sądów i prokuratury, a także szkoły i przedszkola. Informują też sąsiedzi czy znajomi. 10% zawiadomień jest anonimowa.

Niemieckiego Jugendamty często krytykowane są przez polskich polityków – chodzi o kontrowersyjne przypadki odbierania dzieci małżeństwom polsko-niemieckim lub polskim. Krytyczny raport wobec nich przyjęła nawet komisja petycji Parlamentu Europejskiego. Badano skargi rodziców, którzy zarzucali Jugendamtom utrudnianie, a wręcz uniemożliwianie im kontaktu z dzieckiem.

Instytucja ta powstała w latach 20. ubiegłego wieku – miała zajmować się młodzieżą trudną, zdeprawowaną w wyniku wojny. Naziści włączyli ją do swojego systemu wychowawczego po dojściu do włądzy.

dam/PAP,Fronda.pl