Koronawirus odciska swoje piętno we Włoszech. Sytuacja jest na tyle poważna, że przewodnicząca władz włoskiego regionu Kalabria Jole Santelli apelowała dziś o to, by zatrzymać „exodus” ludności z północy kraju, gdzie szerzy się wirus.
„To jest szaleństwo” - mówi Santelli.
Podobne słowa padły z ust gubernatora Apulii Michele Emiliano. Zaapelował on o to, aby powstrzymać notowane od wczoraj zjawisko opuszczania regionów na Północy, szczególnie Lombardii, przez osoby pochodzące z Południa. W mediach społecznościowych apelował:
„Zwracam się do was, jakbyście byli moimi dziećmi, moimi braćmi, moimi wnukami. Zatrzymajcie się i zawróćcie, wysiądźcie na pierwszej stacji kolejowej, nie wsiadajcie do samolotów do Bari i Brindisi, zawróćcie samochodem, opuśćcie autobus na najbliższym przystanku”.
Napisał:
„Nie przywoźcie do naszej Apulii epidemii z Lombardii, Wenecji Euganejskiej i Emilii-Romanii uciekając przed wejściem w życie dekretu rządu”.
Słowa Jole Santelli padły po tym, jak ludzie zaczęli opuszczać Mediolan i całą Lombardię po opublikowaniu projektu dekretu, który według nieoficjalnych doniesień mediów miał doprowadzić do „zamknięcia” całej Lombardii.
Później premier Giuseppe Conte sprecyzował, że w tym regionie oraz 14 miastach obowiązywać będą tylko ograniczenia możliwości przemieszczania się, nie absolutny zakaz.
dam/PAP,Fronda.pl