Mam wrażenie, że bp Fellay, przełożony Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, w wywiadzie z okazji 25 rocznicy nielegalnej konsekracji biskupiej, deklaruje gotowość kolejnych takich aktów. Czy to na pewno ruch w dobrym kierunku?

Ta sytuacja jest bardzo bolesna dla całego Kościoła i w taki sposób powinniśmy ją wszyscy przeżywać. Wszyscy, którzy przypatrujemy się perypetiom Bractwa. To jest rana, bez dwóch zdań. Tym bardziej, że rok temu byliśmy pełni nadziei, wydawało się, że jesteśmy bliscy zakończenia tego podziału.

Po co w takim razie taki wywiad?

Uważam, że jeśli Ksiądz Biskup udziela takiej wypowiedzi to znaczy, że oczekuje ze strony Rzymu powrotu do rozmów. Ta potężna praca, która była wykonana w trakcie rozmów, zarówno przez stronę Stolicy Apostolskiej jak i przez Bractwo nie powinna pójść na marne. Tę ranę trzeba zabliźnić i ten podział trzeba zażegnać.

Jak można temu pomóc?

Myślę, że powinniśmy jako Kościół zdobyć się na wysiłek samokrytyczny, ponieważ wina leży po obu stronach. To nie tylko Bractwo jest obciążone całą winą za ten podział. A tak to, niestety, jest przedstawiane – że Bractwo grzeszy nieposłuszeństwem i pychą. Tak przecież nie jest – Bractwo ma swoje istotne racje, które należy potraktować z powagą. Warto też uważniej przypatrzeć się temu, co mówił śp. abp Marcel Lefebvre. Może z perspektywy czasu, tych 25 lat które upłynęły od dramatycznego aktu wyświęcenia biskupów, okazać się, że miał sporo racji w diagnozowaniu problemów Kościoła. Nie mówię o tym co w jego wypowiedziach było krzywdzące dla Kościoła, ale o diagnozach problemów teologicznych i duszpasterskich. Arcybiskup miał dużo racji. To, że dzisiaj mówimy o „nowej ewangelizacji”, że szukamy sposobów i metod dotarcia do współczesnego człowieka jest też znakiem poniesionej klęskę.

Jaką klęskę masz na myśli?

Klęskę w mierzeniu się ze współczesną kulturą i współczesną cywilizacją. Być może ta klęska byłaby mniejszych rozmiarów, albo w ogóle by jej nie było, gdyby pewne rady, czy pewne spostrzeżenia i diagnozy śp. abp Lefebvre'a, które dzisiaj są podtrzymywane przez Bractwo, były wysłuchane i zastosowane. Myślę, że teraz jest okazja do rachunku sumienia i zbadania postawy nas, jako ludzi Kościoła. Czy z dużą żarliwością wypowiadane oskarżenia wobec Bractwa o brak posłuszeństwa, o niezdyscyplinowanie, o pychę nie sprawiły, że zapomnieliśmy co Bractwo mówi dobrego i słusznego? I czy w ten sposób, powtarzając w porę i nie w porę, owe oskarżenia, sami nie przyczyniamy się do izolowania Bractwa, do reakcji, które niczemu dobremu nie służą?

Kiedy jednak bp Fellay opowiada, że z nielegalnej konsekracji pamięta przede wszystkim radość, wydaje się to gorszące. Różne rzeczy można było wtedy czuć...

...ale nie radość. Z tym się zgodzę. Na pewno była to sytuacja dramatyczna. Jeśli przypomnimy sobie relacje i wspomnienia abp Lefebvre'a z tamtego czasu, to on sam odbierał to jako wielki dramat. Nie był ów akt wyświęcenia biskupów aktem radosnym i świątecznym, tylko dramatyczną decyzją podyktowaną smutną koniecznością. Bo trzeba też wiedzieć i pamiętać, jak bardzo zależało mu na uzyskaniu zgody Stolicy Apostolskiej, jak bardzo o nią, sędziwy, zasłużony pasterz Kościoła, zabiegał, wyczekując audiencji i antyszambrując w dykasteriach.

Jaki przewidujesz dalszy ciąg wydarzeń?

O ile poprzedni papież był zdeterminowany, żeby sprawę rozłamu rozwiązać i ewidentnie leżało mu to na sercu, jako głowie Kościoła, o tyle teraz mamy mniejszą nadzieję, ponieważ papież Franciszek ma inne priorytety. Benedykt XVI dobrze rozumiał problemy Bractwa, a Franciszek raczej nie jest tym zaabsorbowany. Choć kto wie, ten papież przecież potrafi zaskakiwać.

Pojawia się też w wypowiedzi Fellay taki ton, że Bractwo woli nie wracać teraz do pełnej jedności, bo nie ma w Kościele warunków, żeby dobrze funkcjonować. A wydaje się, że mogliby odegrać w Kościele taką rolę jaką odegrali jezuici w czasie kontrreformacji. Gdyby tylko wrócili.

Żeby coś takiego mogło się stać, to i po stronie Rzymu musiałby być zrobiony rachunek sumienia. Trzeba też szukać porozumienia, a nie oskarżeń. Bractwo po prostu jest dziś potrzebne Kościołowi ze swoim bardzo wyrazistym przekazem duszpasterskim i teologicznym. W świecie, gdzie tego przekazu dogmatycznego brakuje, gdzie teologowie często zapomnieli komu służą, Bractwo byłoby pomocne w głoszeniu Chrystusa i orędzia Zbawienia. We współczesnym świecie i w mierzeniu się z problemami współczesnej cywilizacji, mogliby stanowić istotną, skuteczną siłę „nowej ewangelizacji”. Zresztą, Bractwo, bez uregulowanego statusu kanonicznego i tak to czyni. Z uregulowanym statusem mogłoby być po prostu bardziej pomocne. Pomocne w tym świecie, w którym tak wiele środków pracuje, by odciąć człowieka od Boga i niszczyć relację między nami a Stwórcą.

Rozmawiał Tomasz Rowiński