Żyjemy w cywilizacji śmierci. Współczesny świat coraz mocniej odrzuca wartość ludzkiego życia, stawiając na głowie najbardziej podstawowe wartości. Nienarodzone dzieci stają się płodami, lekarze zabijają zamiast leczyć, a ważniejsze od ochrony istot ludzkich są… prawa zwierząt.

Na szczęście wciąż są ludzie, którzy absolutnie nie godzą się na taki stan rzeczy. Jednym z nich jest ks. Tomasz Kancelarczyk – kapłan, który bezkompromisowo staje w obronie ludzkiego życia, od lat walcząc o przetrwanie nienarodzonych dzieci i ich matek. Przeczytaj fragment odważnego wywiadu “Chodzi mi o życie”, w którym nazywa po imieniu grzechy i absurdy naszej rzeczywistości.

Małgorzata Terlikowska: Wielu ginekologów-położników ciągle ma krew na rękach. Niewielu jest takich, którzy nie splamili honoru aborcją, nie przepisują antykoncepcji…

Ks. Tomasz Kancelarczyk: Strata tych lekarzy jest wielka. Tracą możliwość bycia dawcą życia. Przytoczę historię zasłyszaną kilka dni temu. Opowiadała mi ją jedna pani, która często przebywa u swoich córek za granicą. Chwaliła się, pokazywała zdjęcia, gdzie z nimi była, jakie one są kochane i w ogóle. Pokazując mi zdjęcie pięknej blondynki z mężem i z dziećmi, powiedziała: „A wie ksiądz, jej miało nie być”. Mówiła to, nie wiedząc wcale, że pracuję w tym temacie. Mama wraz ze swoją przyjaciółką namówiły tę kobietę na aborcję, w zasadzie ją zmusiły, zaprowadziły ją do ginekologa. To było jakieś trzydzieści lat temu. Ona pamięta, że to był starszy lekarz, miał tracheotomię, mówił przez rurkę. Tym chrypiącym głosem powiedział: „Dziewczyno, nie rób tego, bo przez całe życie będziesz to pamiętała, a jak się wyda, trafię za kratki”. Wtedy wbrew matce podjęła decyzję, że dziecko urodzi. Dziś, mówi, jej córka bardzo kocha babcię.

Podobne historie opowiada Wanda Półtawska, która też ma na swoim koncie bardzo wiele dzieci uratowanych od aborcji. I niesamowicie pisze o miłości, która pojawia się, kiedy dziecko jest już na świecie.

Tak jest, to jest jej bogactwo. Wielką głupotą lekarzy jest zamiana doświadczenia piękna uratowanego przez nich życia na srebrniki. Wielu ma na swoim koncie śmierć dziecka. Nie mówię już w kategoriach życia wiecznego; jestem przekonany, że nie będzie to dla nich niczym dobrym też w życiu doczesnym. To będzie ciężar, przez który nie będą w stanie z czystym sumieniem patrzeć na ten świat.

WIĘCEJ O BEZKOMPROMISOWEJ WALCE O KAŻDE ŻYCIE PRZECZYTASZ TUTAJ

Pewne symptomy zmiany już są, to też warto zaznaczyć. Na sali porodowej coraz częściej z ust lekarzy słyszymy: „przyjąłem poród”, a nie „odebrałem poród”. Akcent jest postawiony gdzie indziej.

Język jest niezwykle istotny. Jeżeli nie używamy właściwego nazewnictwa, sprowadzamy wszystko na nieludzki poziom. A wtedy możemy robić dużo złego. Ciągle jesteśmy świadkami jakiegoś pomieszania w języku. To, co nieludzkie, nazywa się ludzkim – i odwrotnie. Ostatnio rzuciła mi się w oczy kampania reklamowa. Na plakatach widniały hasła: „Zwierzę też człowiek”. Ja rozumiem intencję ochrony zwierząt i tak dalej, ale zwierzę to zwierzę. Mówi się, że są nienarodzone słoniki, nienarodzone dziki, ale nienarodzonych ludzi nie ma.

Bo są płody.

Dziś bardziej ceni się ochronę ginącego gatunku małpy, której pod żadnym pozorem nie można zabijać, niż ochronę nienarodzonych ludzi. Dlaczego? Bo nie są gatunkiem ginącym? Czy to jest warunek wartości naszego życia: że nas jest mniej czy więcej? Jak będzie nas mało, będziemy bardziej wartościowi? To się kupy nie trzyma.

Nie ma ksiądz czasami wrażenia, że pro-life to dziś walka z wiatrakami? Czarne marsze, coraz więcej zwolenników aborcji czy tak zwanego wyboru kobiet… Dziesiątki celebrytów, autorytetów młodych, przekonują do aborcji. Czy miał ksiądz momenty, w których był przekonany, że ta robota nie ma sensu?

To, co robię w ramach fundacji, z fundacją, z darczyńcami, to kropla w kropli morza potrzeb. Ale ta kropeleczka jest tak cenna, że warto dla niej żyć i warto dla niej walczyć. Mimo że wokół nas będzie wiele pogardy dla życia, ludzie będą odrzucali jego wartość, my sami mamy zachowywać się jak trzeba.

Nie żyjemy tylko tu i teraz. Patrzymy na wartość życia w perspektywie życia wiecznego; w Bogu jesteśmy na zawsze. Miejmy tę świadomość. Choćbyśmy uratowali jedno życie – warto. Z podniesioną głową idę do następnego życia, bo to zrobiłem. Tak, po drodze było wiele błędów, różnych spraw, których się wstydzę i które były niedobre. Ale działalność pro-life jest tak piękna, że to wszystko przykrywa. Dlatego też mamy w swoim życiu robić wszystko, aby było tego dobra jak najwięcej. Jedno życie uratujemy, a tysiąc pójdzie na śmierć, czy to ma sens? To ma sens.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ O WALCE PRO-LIFE W NAJNOWSZEJ KSIĄŻCE KS. TOMASZA KANCELARCZYKA I MAŁGORZATY TERLIKOWSKIEJ “CHODZI MI O ŻYCIE”, WYDAWNICTWO ESPRIT

Fragment pochodzi z książki ks. Tomasza Kancelarczyka i Małgorzaty Terlikowskiej “Chodzi mi o życie”, Wydawnictwo Esprit