Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Były prezydent A. Komorowski w wywiadzie dla wp.pl  powiedział ,, W dawnej Polsce była forma konfederacji. Może trzeba pospolitego ruszenia od samorządowców, przez polityków...'' - jak mógłby Pan skomentować tę wypowiedź?

Leszek Żebrowski, historyk, publicysta: Bronisław Komorowski jest jednym ze zworników starego układu. Jego poplecznikom, ale przede wszystkim jemu osobiście marzy się powrót do tego, co było. Tak naprawdę on nie ma żadnych szans, aby poparli go Peole, Kodomici, (Post)Nowocześni, tym bardziej SLD czy Razem. Jednak po sromotnym "zwycięstwie", jakie poniósł Komorowski w wyborach prezydenckich w 2015 roku nie ma on żadnych szans, aby ktokolwiek go poparł. Kompromitacji w jego wydaniu im całkowicie wystarczy.

Ponadto w tamtych szeregach jest wystarczająco wielu kandydatów - czym słabsze są to partie i partyjki, tym więcej będzie chętnych zasiąść pod żyrandolem, tym bardziej, że na koniec kadencji można zasoby Pałacu Prezydenckiego znacznie uszczuplić, wyposażając swe "biura" i ośrodki. Nikt go zatem do rywalizacji już nie zaprosi, jednak on tego zdaje się nie rozumieć...

Wydaje się również, że Komorowski nie rozumie istoty i znaczenia konfederacji, zawiązywanych w I RP. Dziś, jeśliby szukać jakichkolwiek odniesień, to z pewnością chodzi o Konfederację Targowicką, choć protektor byłby ze strony tym razem zachodniej a nie wschodniej. Targowica wystąpiła pod podobnymi hasłami: "obrony zagrożonych wolności". Pomocą dla niej była obca interwencja, ale skończyło się to całkowitym upadkiem I RP.

Myślę, że i dzisiejsza opozycja chce walczyć "po trupach do celu" i prawdziwa troska o kraj jest im całkowicie obca.

Dlaczego Bronisławowi Komorowskiemu mogłoby zależeć  - co sugeruje w wywiadzie - na dymisji Ministra Antoniego Macierewicza, czego może się obawiać były prezydent ze strony szefa MON?

Na tej dymisji zależy nie tylko jemu, ale z przyczyn zasadniczych całej opozycji. To jest szukanie miejsca, gdzie mogliby dokonać pierwszego wyłomu, aby rozpocząć powrót do tego, co już było.

Antoni Macierewicz nie jest człowiekiem bez wad, ale jako pierwszy minister obrony narodowej naprawdę reformuje wojsko. Sygnałem do alarmu jest dla jego przeciwników usuwanie starej kadry, powiązanej z "ludowym" wojskiem polskim, ze służbami, z zależnościami (bezpośrednimi i pośrednimi) od obcych sił. Robi po prostu to, co powinno rozpocząć się już w 1989 roku, czyli czyni wojsko zdolnym do służby dla kraju i jego obrony.

Komorowski ma swoje urazy i fobie. Lubił się otaczać mundurami, imponowało mu to, fraternizowanie się z pułkownikami i generałami, gdy poklepywali go jowialnie po plecach, ale przecież i tak robili swoje. On zapewne nawet tego nie rozumiał. Nadal chciałby być zwierzchnikiem sił zbrojnych i rozdzielać gwiazdki oraz świecidełka, co dawało mu poczucie władzy i prestiżu.

Środowiska antyrządowe zarzucają Jarosławowi Kaczyńskiemu dążenie do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej, czy dostrzega Pan takie zamiary w działaniach szefa PiS?

W obecnej sytuacji nie ma istotnych sił, zdolnych wyprowadzić Polskę z UE. Jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie, to nie zrobi tego PiS, który głęboko zaangażował się w uzależnianie Polski od tego biurokratyczno-socjalistycznego tworu. Przecież to Lech Kaczyński podpisał w naszym imieniu traktat lizboński, który nałożył nam pętlę na szyję i teraz UE nas systematycznie poddusza, testując naszą wytrzymałość.

Można przewrotnie powiedzieć, że to tacy ludzie, jak Komorowski czy Petru, straszący Polaków pośpiesznym dążeniem do przyjęcia euro za wszelką cenę - przyczynią się po gwałtownego powiększania szeregów eurosceptyków. Wystarczy poznać los mniejszych krajów, które entuzjastycznie przyjęły euro, bez przemyślenia i przygotowania. Okazało się to nie lekarstwem na ich problemy, ale trucizną.

Dziękuję za rozmowę