Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Czy słyszał Pan o zorganizowanej przez polskich internautów akcji "GermanDeathCamps"? Chodzi o przeprosiny niemieckiej telewizji ZDF za użycie sformułowania "polskie obozy". Przeprosiny skierowane są do byłego więźnia Auschwitz, Karola Tendery, który wywalczył je w sądzie. Niemiecki nadawca publiczny opublikował je jednak w mało widocznym miejscu. Internauci zamieszczają na stronach ZDF wpisy z hashtagami "GermanDeathCamps". Niemiecka telewizja nazwała takie posty "spamem", a ich autorom grozi blokadą.

Marek Jan Chodakiewicz, historyk: Tak, słyszałem. Świetnie, że pospolite ruszenie działa. Teraz warto sprofesjonalizować to: podać do sądu, zrobić pikety, wyprodukować filmiki dla youtube, oraz poważne dokumenty na temat źródła uprzedzeń wyrażających się w kalce „polskie obozy.” A jak to nie pomoże to jest przecież możliwość bojkotu, a nawet cyberuderzenia przeciwko szkalowaniu. Jestem pewien, że wśród pospolitego ruszenia są też i hackerzy. Najlepiej w takich jurysdykcjach, które nie deportują za cyberataki do krajów poszkodowanych.

JJ: Krótko przed dzisiejszą 72. rocznicą wyzwolenia Auschwitz ukazała się książka Marka Łuszczyny "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne". Polskie wydanie tygodnika Newsweek przeprowadziło wywiad z autorem, zatytułowany "Polskie obozy istniały..." Problem w tym, że zarówno reportaż Łuszczyny, jak i artykuł w "Newsweeku" odnoszą się do obozów założonych na ziemiach polskich po wojnie, przez komunistów... Czy to celowa prowokacja? Czemu ma to służyć?

MJC: Jest to przede wszystkim próba zaszczepienia na gruncie polskim politycznie poprawnych konwencji, które obowiązują na Zachodzie. Naziści nie mają narodowości, natomiast wszystko co miało miejsce w Polsce jest naturalnie winą Polaków. I tak na przykład zrównuje się Polskę z Czechosłowacją w sprawie wyrzucenia po wojnie Niemców. A przecież Czechosłowacja to było państwo demokratyczne i dekrety prezydenta Benesa w sprawie ekspulsji miały pełne poparcie Czechów, którzy wykonali tę operację z niezwykłym okrucieństwem. Natomiast w Polsce wywalanie Niemców się podobało, ale nie decydowała o tym parlamentarna większość a Stalin i jego tubylczy pachołkowie: komuniści. To samo dotyczy obozów w Polsce po 1944 r. Były to obozy komunistyczne. Gdyby RP była wolna, to można byłoby mówić, że to obozy polskie, o ile takowe by powstały. Ale nie była wolna, więc były komunistyczne. Nawet jeśli personel był polskiego pochodzenia. A jeśli nie? Z tymi „polskimi obozami” to nie radzę się podstawiać, bo ktoś sobie przypomni, że wśród komendantów znalazły się takie bestie jak Salamon Morel. I tym sposobem środowisko piszące o „polskich obozach” okaże się antysemickie. Można zresztą zapytać o takie sprawy ekspertów takich jak Mateusz Wyrwich o szczegóły. A na razie trzeba pamiętać, że konwencja świetnie się sprzedaje na Zachodzie, a prowokacja powoduje rozgłos i napędza sprzedaż produktu. Tak więc może lepiej nie gadać i nie pisać o takim badziewiu, nie wymieniać autora z nazwiska, ani szmaty, która mu to puszcza. Niech się kiszą we własnym tolerancjonistycznym, globalistycznym sosie.

JJ: Zarówno Niemcy, jak i Żydzi używają sformułowania "polskie obozy koncentracyjne". Kilka miesięcy temu pod polskim konsulatem w Nowym Jorku odbyła się pikieta pod przewodnictwem rabina Friedmanna. Oskarżano Polaków o Holocaust, powtarzano hasło "polskie obozy", rozpowszechniano broszurki z cytatami z publikacji J.T. Grossa. Dlaczego zarówno Niemcy, jak i Żydzi, w pewnym sensie oskarżają Polaków o Holocaust? Wydaje się, że obu narodom przyświecają w tej kwestii inne cele.

MJC: Nie tylko Niemcy i Żydzi ale właściwie wszyscy tzw. „wykształceni” na Zachodzie plotą o „polskich obozach koncentracyjnych” w czasie II wojny. Alternatywna narracja właściwie nie istnieje, albo jest zupełnie niszowa, a najczęściej niszczona pomówieniami o „nacjonalizm,” „rasizm,” „ksenofobię,” czy „antysemityzm.”

Dlaczego „oskarża się Polaków o Holocaust”? Bo można. Polska była w klatce prawie pół wieku, a polską elitę wyrżnięto, prześladowano, stłamszono i spauperyzowano. Dopóki Polacy nie nauczą się jak się gra w tę grę, będą dostawali baty.

Jeśli pyta Pani jednak o mechanizmy tego co powoduje, że „oskarża się Polaków o Holocaust” to sprawa jest również prosta. Niemcy Zachodnie stały się sojusznikiem USA od ca. 1949 r. I wtedy naziści utracili swoją narodowość. Sowieci zrobili to samo dla Niemiec Wschodnich. Przecież w PRL przestano w tym czasie badać zbrodnie niemieckie. I po łebkach „badano” zbrodnie „hitlerowskie.” Bo przecież Hitler był winny i „hitlerowcy,” a nie Niemcy. Prawda? Była więc to sprawa praktyczności, korzyści i oportunizmu (expediency) dla Waszyngtonu i Moskwy.

Niemiecka polityka historyczna przyszła dopiero potem i zbijała interesy na właśnie tym sojuszniczym posunięciu. A trzeba pamiętać, że oprócz bodźców zewnętrznych odzwierciedlała ona też i manewry wewnętrzne. Nikt nie był przecież nazistą. Tylko Hitler był winny. Dlatego Niemcy zachodni zaczęli uroczyście święcić swoją klęskę i okupację przez Stany Zjednoczone. I twierdzić, że było to wyzwolenie – Niemców od nazizmu. Tylko naziści mogliby się nie zgodzić z taką narracją. A tych jak wiadomo w Niemczech nie było. Trzeba było ich znaleźć gdzie indziej. Dlaczego nie w Polsce? Jeśli Polacy to naziści, to w takim razie każdy inny też mógł nimi być. I wina za Holocaust spadała po równo na każdego. A jak każdy był winny, to właściwie nikt nie był. Albo, alternatywnie, trzeba też było winę wyabstrahować: zamiast na jednostki odpowiedzialne, zwalić na system ideowy, który spowodował antysemityzm. I naturalnie wybrano chrześcijaństwo i tradycję, a nie neopogaństwo i narodowy socjalizm. Jak antysemici, to znaczy chrześcijanie. Oni byli rzekomo winni za Holocaust. Zniszczenie chrześcijaństwa i tradycji jako narzędzi intelektualnych Holocuastu było kontynuacją odwiecznych wysiłków lewicy w nowej narracji, gdzie jako wymówki użyto bestialskiej eksterminacji europejskich Żydów. Stąd „there is no poetry after Auschwitz,” który był naturalnie polski. QED.

JJ:Jak można walczyć z rozpowszechnianiem "kłamstwa oświęcimskiego"? Ostatnio jeden z polskich posłów spotkał się z unijnym komisarzem Fransem Timmermansem, wręczając mu broszurkę informującą, że obozy koncentracyjne w czasie II wojny światowej stworzyli właśnie Niemcy. Poseł PiS zapowiedział, że będzie kontynuował akcję informowania europejskich polityków o tym, jak było naprawdę.

MJC: Jest wiele sposobów. Niektóre wymieniłem pod rubryką pospolitego ruszenia. Ponadto, za każdym razem gdy gdziekolwiek na świecie coś takiego się pojawia określenie „polskie obozy koncentracyjne,” posyła się sprostowanie, domaga się jego publikacji, a w razie odmowy stosuje się akcję bezpośrednią od podawania do sądu przez pikiety i bojkot aż do cyberwojny. Oprócz tego za każdym razem polski MSZ wzywa na dywanik amabasora Izraela i zachęca do wydania wspólnego komunikatu na temat rewizjonizmu historycznego, czy wręcz negacjonizmu. To powinno było się stać natychmiast jak wybuchła afera z Jedwabnem. Ale post-Polacy wśród elit nie chcieli ani nie potrafili zrozumieć na co się zbiera. Dalej, tworzy się programy badawcze i publikuje po angielsku ich wyniki na temat rasizmu i szowinizmu odzierciedlającego się w stwierdzeniu „polskie obozy koncentracyjne,” ze wszelkimi tego implikacjami. W końcu należy wynająć do pracy specjalistów zachodnich od komunikacji strategicznej, którzy potrafią takie sprawy sprzedać zachodnim tzw. wykształconym. Jest to bardzo prosta sprawa, mówię o tym i piszę od lat, tylko jeszcze nie ma w Polsce zrozumienia, że tego typu akcje muszą być przeprowadzane wielopoziomowo i na cały gwizdek. I że to dużo kosztuje. A jak tego Państwo nie zrozumiecie, to co najwyżej będzie dalej para w gwizdek i kazanie do chóru przez dobrych ludzi, którzy – mimo, że brzmią przekonująco nad Wisłą – nie potrafią się zupełnie odnaleść na Zachodzie.

Bardzo dziękuję za rozmowę.