Donald Tusk, pośród wielu innych talentów, ma jeden z najbardziej cenionych w kuluarach nowoczesnej demokracji, w której dyskusje zastąpiła permanentna medialna walka o władzę – instynkt zabójcy” – uważa były marszałek sejmu RP Marek Jurek.

„Dowiódł go” – kontynuuje założyciel Prawicy Rzeczpospolitej w tekście dla magazynkontra.pl – „rozstając się z kolejnymi współpracownikami. Tusk nie cierpi przy tym na „dziecięcą chorobę populizmu” i nie rzuca się na każdą popularną ideę czy na każdego niepopularnego przeciwnika. Jeżeli jednak widzi, że sytuacja jest klarowna, że z jednej strony jest buzująca złość, odrzucająca z ksenofobiczną konsternacją każdy nierozumiany argument, a z drugiej jedynie „pozorna”, bo odrzucana „słuszność” – zawsze jest gotów uderzyć w opinię, którą odbiera jako słabszą”.

Instynkt poprowadził Tuska i tym razem. Na aborcjonistycznych demonstracjach nie mogło go zabraknąć. Nie powstrzymało go to, że owe demonstracje brutalnie wykorzystały tragedię zmarłej ciężarnej kobiety, obracając ją w falę złości przeciw ochronie nienarodzonych dzieci. Istot uznanych jedynie za „płody”, systematycznie odczłowieczanych, przedstawianych jako organ, a właściwie narośl, w każdym razie „część własnego ciała”, którą można usunąć, jeśli powoduje dyskomfort, a należy – jeśli choćby teoretycznie miało nieść jakikolwiek problem” – pisze dalej były kandydat na urząd prezydenta RP.

„Udział przywódcy opozycji w aborcyjnych wystąpieniach to już nie jest „branie pod uwagę nastrojów społecznych”, ale kształtowanie nastrojów wrogich nienarodzonym. Tusk doskonale zna – nawet jeśli ich nie powtarza – hasła organizujące aborcjonistyczne emocje” – diagnozuje Marek Jurek i  przypomina, iż w popartej przez PO „pedoseksualnej rezolucji Parlamentu Europejskiego” znajdował się skandaliczny zapis, mówiący o tym, iż możliwość przeprowadzenia legalnej aborcji „ma zasadnicze znaczenie” choćby dla „zdobycia bezpiecznych doświadczeń seksualnych” przez młodzież…

 

ren/magazynkontra.pl