"Większość wątków degrengolady Durczoka zostało omówionych w oklepany sposób. Dwie sekundy po zatrzymaniu na podwójnym gazie było dla mnie jasne, że najwyżej 48 godzin upłynie i cała „narracja” zostanie odwrócona. Nie myliłem się, bo się nie mogłem mylić, od wczoraj mamy mieszankę laudacji i morze łez wylanych na „hejterów” niszczących „wspaniałego dziennikarza”. Takich zabiegów podejmują się wprawdzie postaci na poziomie Durczoka, choćby Hartman, czy Wieliński z GW, ale właśnie tak to działa. Niezwykle znamienne jest też milczenie TVN, wzmianki o Durczoku nie widziałem, a śledzę propagandystów przez kilka godzin dziennie" - pisze na łamach Kontrowersji.org publicysta Matka Kurka (Piotr Wielgucki).


"Zamiast Durczoka TVN pokazał swój popisowy numer wakacyjny, czyli łosia przechadzającego się po mieście. Ktoś powie, że to żałosne, śmieszne, prymitywne, ale nie do końca będzie miała rację. Takie zachowanie jest wyższą szkołą propagandy wykutą w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nie chcę wyjść na klasycznego lewackiego idiotę, który wszystko porównuje do faszyzmu i Auschwitz, jednak z zachowaniem odpowiednich proporcji idealnym przykładem ilustrującym model radzieckiej propagandy jest zbrodnia katyńska. Przez cała lata po prostu się o tym nie mówiło i co ważne, nie było wolno mówić. Ostatecznie, w sytuacjach podbramkowych przypisywano stalinowskie ludobójstwo Niemcom. I nie ta jedna, ale wiele zbrodni zostało w taki sposób wyciszone" - wskazuje autor.

"Identyczny mechanizm stosuje radziecka propaganda do zwykłych, codziennych informacji lub raczej tego, co ma informację udawać. Dyżurny dowcip Radia Erewań, o tym, że na Placu Czerwonym rozdają rowery, nie wziął się znikąd, to była reakcja na propagandowe ogłupianie ludzi. Jednak wszystko to razem wzięte nie mogłoby zaistnieć, gdyby nie poczucie siły. Proszę zwrócić uwagę, że w tym TVN gdzie od rana do nocy się moralizuje, rozlicza każdy „występek”, obecnie loty Kuchcińskiego są na tapecie, żaden zaproszony gość nie pisnął słowem o Durczoku. Dotyczy to w takim samym stopniu wynajętych ekspertów i polityków opozycji, jak i polityków PiS i komentatorów sprzyjających PiS. Wszyscy podlegają tej samej cenzurze i nie odzywają się, bo wiedzą, że zostaną sponiewierani na oczach milionów Polaków" - zaznacza.

"Gdy ktoś mówił prawdę o „bohaterach” ZSRR i sadyście Stalinie, natychmiast dostawał w łeb faszyzmem. Towarzysz Stalin nie mordował, ale pokonał Hitlera, bolszewicka armia, nie gwałciła i nie wprowadzała terroru, ale wyzwalała spod faszystowskiej okupacji. Krytyka degenerata Durczoka podlega tej samej szkole i nawet faszyści się nie zmienili, choć trzeba przyznać, że „hejter” i „mowa nienawiści” zyskały ostatnio większą popularność. Z jednej strony jest to rzeczywiście wyjątkowo prymitywne działanie, z drugiej dopracowane do perfekcji i perfekcyjnie działające. Propagandyści amatorzy, jak Kurski na przykład, tłumaczyliby się z pijanego redaktora „Wiadomości” przez tydzień, odwołując się do innych pijanych redaktorów. W TVN, jak w Związku Radzieckim, nie ma tematu, a kto otworzy gębę zostanie wbity w glebę" - kontynuuje Kurka.

"Durczok i TVN stanowią całość i zachowują się identycznie, trudno aby było inaczej, skoro mówimy o wieloletnim prezenterze i redaktorze naczelnym głównego serwisu „Fakty TVN”. Ktoś taki jak Durczok robił coś takiego jak „Fakty TVN” i zapewniam, że molestowanie pracownic, czy jazda po pijaku, to są niewinne wygłupy, w porównaniu z prawdziwym i ciągle „tajnym” dorobkiem Durczoka. Dlatego od lat powtarzam, że z ludźmi radzieckimi się nie dyskutuje, ludzi radzieckich się demaskuje i wali nahajem przez łeb, gdy tylko usta otworzą. Niestety, po prawej stronie, zwłaszcza medialnej i politycznej obowiązuje zasada „Bliżej mi do Durczoka niż Matki Kurki”. Syndrom sztokholmski i tresura zrobiły swoje, co daje Durczokowi i TVN pełne poczucie bezkarności i działania bez ograniczeń" - podsumowuje bloger.

Kontrowersje.org