Film

 

Chyba każdy miłośnik filmów sensacyjnych obejrzał „Pitbulla” Patryka Vegi. Realistyczny obraz, przedstawiający pracę i życie policjantów z Komendy Stołecznej stał się klasykiem gatunku. Do dziś na portalu YouTube można znaleźć kolejne „smaczki” wyciągnięte z filmu bądź jego serialowej wersji, których popularność można tylko porównać z wypowiedziami bohaterów „Psów” Pasikowskiego. Realizm i szorstkie dialogi sprawiły, że widzowie pokochali charyzmatycznego „Despera”, nieustępliwego „Gebelsa”, wiecznie pijanego poczciwca „Metyla” czy niedoświadczonego, zakompleksionego „Nielata”, który na oczach widza z niedojdy staje się świetnym gliną. Swoje robił też klimat „fabryki” czyli Pałacu Mostowskich w którym toczyła się akcja filmu – miejsca starć charakternych gliniarzy z przełożonymi o biurokratycznych skłonnościach à la naczelnik Barszczyk.

 

Polscy widzowie mieli już dość polukrowanego wizerunku gliniarza jako jedynego sprawiedliwego, człowieka bez skazy, którego jedynym problemem jest otaczający go – zupełnie mu obcy - światek przestępczy. I tak w „Pitbullu” mieliśmy do czynienia z szokującymi spotkaniami gliniarzy z gangsterami, często przy wódce i zakąsce (w myśl zasady – „lepiej czerpać informacje o zabójstwach od bandziorów, niż przedszkolanek”).

 

Atrakcyjności „Pitbullowi” dodawał fakt, że film był oparty na prawdziwych historiach, a reżyser – Patryk Vegeta zasłynął wcześniej filmem dokumentalnym „Prawdziwe Psy”, który opowiadał o pracy funkcjonariuszy. Jednym z bohaterów był komisarz Sławomir Opala i to właśnie on był pierwowzorem postaci Sławka Desperskiego „Despero”.

 

 

Polski superglina

 

Oryginał – tak najczęściej Opalę opisują jego dawni współpracownicy. Twardy, nieugięty, dążący do załatwienia każdej sprawy do końca. „Poświęcamy nasze życie prywatne. Po to, żeby taki bandzior jeden z drugim, wiedział, że nie robi pewnych rzeczy bezkarnie.  O szóstej rano ktoś może zapukać do drzwi, a jeżeli na pukaniu się nie zakończy, to te drzwi wyp***ć. Krótko i na temat” – mówił w dokumencie „Prawdziwe psy”. Dla osób, nie znających Opali, takie stwierdzenia przed telewizyjną kamerą mogą wydać się pozerstwem, zgrywaniem macho rodem z amerykańskich filmów. Tyle, że wszyscy, których los postawił na drodze Sławka, mówią, że jego wypowiedzi dobrze korespondują z  charakterem.  

 

/
- Był niezłym modelem, ale chyba mu nie ustępowałem, więc szybko zakumulowaliśmy się ze sobą. Nawet zdawaliśmy za siebie egzaminy – mówi portalowi Fronda.pl Dariusz Loranty, nadkomisarz w stanie spoczynku. - Wspólnie zaczęliśmy pracować w stołecznej od 1999 r. Był szalony, ale też szaleńczo zaangażowany w to co robił. Komenda była mu więcej niż domem. Domu i rodziny nie potrzebował - miał pracę. Nie on jeden, ale na pewno należał to tych, którym nigdzie nie spieszyło się tak, jak do roboty. (…) W końcu Sławek wykręcił numer życia i musiał odejść z policji, poszli mu na rękę wszyscy, więc wątłej granicy oficjalnie nie przekroczył – opowiada Loranty.

 

 

 

Zatrzymanie

 

W maju tego roku media podały informację, że słynny były glina, a dzisiaj właściwie Sławomir O., został zatrzymany i aresztowany na wniosek katowickiej prokuratury w związku ze śledztwem w sprawie działalności gangów związanych z tzw. starym Pruszkowem. Pierwowzór „Despera” został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w Warszawie, a następnie przewieziony do Katowic, gdzie po przesłuchaniu, tamtejsza prokuratura apelacyjna postawiła mu zarzuty. Potem Opala trafił do aresztu w którym pozostaje do dziś.

 

Katowiccy prokuratorzy z wydziału przestępczości zorganizowanej zarzucili Opali m.in. udział w tzw. grupie pruszkowskiej, przekroczenie uprawnień służbowych i związane z tym przyjmowanie łapówek, a także nielegalne posiadanie broni palnej.

 

Treść zarzutów wywołała oburzenie wśród ludzi, którzy znali byłego policjanta.

 

/
- Dla mnie była to wstrząsająca wiadomość, nie wiem nic o meritum sprawy, ale ja znałem Sławka jako charakternego i uczciwego. Na flaszkę się dorzucał równo, kurtkę miał jedną i spodnie chyba też. Groszem nie śmierdział, po restauracjach nie chodził. W pierwszej chwili pomyślałem, że to sprawa zawistnych kolegów, bo to środowisko jest pewnie tak samo zawistne, jak każde inne, ale możliwości zrobienia komuś na złość nieporównywalnie większe! Zawiść o medialną sławę nakręcała wrogów, którym nigdy nic nie uczynił. Ba, przypisywano mu słowa, których nigdy nie powiedział, czyny których nigdy nie zrobił, czy też sprawy, których nie wykrył! Taki koszt dodatkowy, gdy wiodło się atrakcyjne życie. Wiem po sobie, że miarą sukcesu jest wściekłość wrogów o istnieniu których nigdy wcześniej się nie wiedziało – mówi wieloletni współpracownik Opali z czasów służby w Komendzie Stołecznej.

 

 

Świadek koronny 

 

Jak napisała Teresa Semik, „Ze świadkiem koronnym jest w Polsce jak z Dziewicą Orleańską, wierzy się mu bezgranicznie i na słowo. A on mówi: - Załatwię cię, glino! No i załatwił Sławomira O. - najlepszego policjanta w kraju” .

 

W przypadku Opali powodem zatrzymania są zeznania gangstera „Brody”, jak wynika z relacji moich informatorów, „trzeciorzędnego bandziorka” i kierowcy grupy, który zdecydował się zeznawać jako świadek koronny. Sprawa bohatera „Prawdziwych psów” wywołała szereg dyskusji dotyczących tej instytucji. Tym bardziej, że nie raz dochodziło do pomówienia uczciwych policjantów przez tzw. skruszonych gangsterów. Jak mówi mój rozmówca, nie raz gliniarze nie mogli liczyć na pomocną dłoń. - Nikt im nie pomógł, ani nie nagłośnił sprawy. W tym przypadku udało się zrobić małą burzę. Napisałem jako pierwszy na portalu społecznościowym notkę, zainteresowali się dziennikarze, bo to był pierwowzór Despera z „Pitbulla” i już osoba znana! Obdzwoniłem kogo mogłem, zepchnąłem kulę śnieżną ze stoku, która nabrała trochę rozpędu i zaczęła się powiększać. – opowiada Dariusz Loranty.

 

Wiele osób, które wierzą w niewinność Sławka powołują się na przypadek gangstera „Masy”, który pomówił funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego, tłumacząc potem, że zrobił to „ze złości”. - Świadek mówi czasami, co mu ślina na język przyniesie, a niekiedy się go podpuszcza. Proszę mi wierzyć, można weryfikować jego zeznania – mówi były pracownik Komendy Stołecznej.

 

Emerytowany pracownik operacyjny policji nie uważa jednak, żeby kazus Opali miał jakikolwiek wpływ na instytucję świadka koronnego. Jego zdaniem większe znaczenie dla niej będą miały sprawy o wymiarze politycznym. - Proszę zwrócić uwagę, że sprawą Sławka często się posługuje, by osłabić całość zeznań tego konkretnego świadka. Bo jego zeznania mogą dotknąć kogoś ważnego. Rządzący przegłosują, że nie ma ustawy, to i instytucji świadka nie będzie – mówi Loranty. Na moje pytanie, kogo konkretnie, mogą dotknąć zeznania, były policjant tajemniczo się uśmiecha i odpowiada, że nie wie. Tajemnicą poliszynela jest jednak, że chodzi o niejakiego „Mira”, znanego polityka związanego z Platformą Obywatelską…

 

 

Poręczenie

 

Tak dwuznaczne okoliczności miały duży wpływ na reakcje znajomych „prawdziwego psa”. Na Facebooku powstała specjalna strona „Pomagamy Sławkowi Opali”, na której można znaleźć bieżące informacje z pierwszej  ręki, dotyczące sytuacji zatrzymanego policjanta. Na stronie wypowiadają się osoby zajmujące się jego sprawą, przyjaciele, a nawet córka byłego gliniarza. Wyrazów solidarności nie skąpią również ludzie, którzy poznali Opalę z filmów dokumentalnych. Nic dziwnego, że witrynę „polubiło” już prawie 800 osób! Rozmach działań obrońców pierwowzoru „Despera” jest bardzo szeroki – wystarczy wspomnieć choćby specjalnie stworzoną audycję radiową z ulubionymi piosenkami Sławka czy robiącą furorę na YouTube „Balladę o Sławku Opali”, która opowiada historię zatrzymania byłego oficera.

 

/
Na działaniach internetowych się nie kończy. Byli współpracownicy, znajomi czy twórcy filmu „Pitbull” zdecydowali się nawet poręczyć przed sądem za Opalę w zakresie jego stawiennictwa przed sądem i nie mataczenia w sprawie! W tym gronie znaleźli się m.in. Krzysztof Lang, Patryk Vega, Marcin Dorociński (filmowy „Despero”), Paweł Królikowski (odtwórca roli „Igora”) czy wspomniany wcześniej Dariusz Loranty.

 

Mimo świadectwa tak szacownego grona, sąd nie daje wiary dobrym zamiarom Opali. W efekcie „prawdziwy pies” dalej znajduje się po drugiej stronie krat, a jego pobyt się przedłuża. „Jeżeli pies trafi za kraty, wtedy jest wolna amerykanka. Duża zdrówka mu życzę” – opowiadał w filmie „Prawdziwe psy”. Na jego szczęście, a może dzięki mocnemu charakterowi, nie ma problemów w celi.

 

- Mój ojciec to twardy facet a nie dziecko, nad którym trzeba się użalać – przekonuje Martyna Opala, córka byłego policjanta.

 

To samo potwierdzają jego znajomi. Jak wynika z relacji Macieja Morawca, Opala ma się dobrze, nie załamuje się i czeka na kolejne decyzje w jego sprawie. Wygląda na to, że słowa piosenki o „wiernym psie” („Trzymaj się Sławek, wiemy, że Ty wiesz gdzie przebiega granica!”) dodały mu otuchy, choć sytuacja się komplikuje…

 

 

Opala i zabójstwo Papały

 

Wg zeznań „Brody”, 13 lat temu Opala pomagał mu opiekować się dwoma Rosjanami – Siergiejem i Aleksandrem, zwanym Saszą. Według "Brody", temu drugiemu słynny policjant użyczał mieszkania, będącego lokalem operacyjnym Komendy Stołecznej, przy ul. Puławskiej, niedaleko od miejsca zamieszkania gen. Marka Papały.

 

25 czerwca 1998 r. wieczorem jeden z gości miał wyjść z mieszkania, a następnie zabić byłego szefa policji pod jego blokiem przy ul. Rzymowskiego.

 

Jak udało się ustalić reporterom TVN24,  Opala nie miał świadomości, iż zajmując się Rosjanami, może pomagać w zabójstwie Papały. Ich ustalenia potwierdził zresztą "Broda", zeznając w warszawskim Sądzie Okręgowym na procesie gangsterów Andrzeja Z. i Ryszarda Boguckiego, którzy byli wcześniej oskarżeni o współudział w zabójstwie.

 

/
„Skruszony gangster” utrzymuje również, że kilka godzin po zabójstwie szefa policji, Opala skontaktował się z nim. Podczas umówionego spotkania w Parku Saskim, policjant miał zarzucać „Brodzie”, że wrobił go w zabójstwo Papały. Pozostaje jednak pytanie, skąd Opala mógł wiedzieć o tym, że Rosjanin zabił Papałę? Przed sądem „Broda” nie udzielił precyzyjnej informacji. Natomiast wymieniał przesłanki na podstawie których były policjant mógł dowiedzieć się, co zrobił jego gość z Rosji : „z uwagi na zachowanie Rosjanina”, „z podsłuchanej rozmowy” czy wreszcie z faktu, że „zajrzał do plecaka, w którym była broń, na środki łączności, którymi posługiwał się Rosjanin”.

 

- „Kapusta” vel „Broda” jest konfabulantem, który za wszelka cenę chce "zaistnieć". Taki był w czasach, gdy donosił na swoich kolegów Sławkowi, będąc jego informatorem i takim pozostał. Jego informacje były, jak opowiadał Sławek, zawsze chwytliwe i błyskotliwie przygotowane, zawsze były to tematy najcięższego kalibru, zawsze tez nic z nich nie wychodziło, a po weryfikacji okazywało się, że były całkowitym wymysłem. Nigdy kapusta nie udzielił informacji która przełożyła by sie na wiedzę operacyjna, nie mówiąc już o procesie... To najlepiej świadczy o jego "wartości", dlatego też po kilku "wtopach" Sławek zerwał z nim współpracę – mówi mi Maciej Morawiec, adwokat i wieloletni przyjaciel Opali.

A co z zabójstwem byłego szefa policji? - Temat z zabójstwem gen. Papały został podrzucony przez „Kapustę”/”Brodę”, gdy zorientował się,  że trafił na prokuratora, który mu wierzy... Zarówno dla „Kapusty”, jak i dla Sławka to starcie, to walka o życie. „Kapusta” walczy o przyszłość w bezpieczeństwie i komforcie , także wśród fleszy, a o to mu chyba najbardziej chodzi. Sławek walczy o wszystko... – tłumaczy mi Morawiec.

Mimo to, nie traci nadziei w walce o swojego klienta i kolegę. - Uważam ze właśnie na sprawie zabójstwa gen. Papały najłatwiej złapiemy „Kapustę” na kłamstwie, juz mam kilka ciekawych kwestii dowodowych, ale nie mogę w tej chwili o nich opowiedzieć. Uważam, że w sprawie Papały „Kapusta” po prostu za bardzo chciał. Poza tym sprawę prowadzi prokuratura z  Łodzi i coś mi sie wydaje, że nie są tak łatwowierni, jak ci w Katowicach. Co istotne, mają do czynienia z grupami warszawskimi i wiedzą, gdzie kończy sie prawda, a zaczyna ściema – przekonuje obrońca Opali.


 

Happy end?

 

Trudno powiedzieć jak długo potrwa ta patowa sytuacja. Adwokat Opali narzeka na współpracę z prokuraturą, której praktycznie nie ma - nadal nie otrzymał dostępu do akt.

 

- Byłem zmuszony zwrócić się do Rzecznika Praw Obywatelskich o pomoc... Czekam. Opieram się tylko na uzasadnieniu postanowienia o przedstawieniu zarzutów i na wniosku prokuratora o przedłużenie tymczasowego aresztu – mówi Maciej Morawiec. - Nie wiem, co dokładnie zeznał „Kapusta”, nie wiem kto potwierdza jego zeznania, ale jeśli ktokolwiek je potwierdza, to z pewnością ktoś z otoczenia „Kapusty”. Być może jego dziewczyna,  była prostytutka z Sofii... W tej sprawie nagminne jest łamanie prawo do obrony, zresztą jak można się bronić, nie zapoznając się z dokładnymi zeznaniami pomawiającego? To jest stuprocentowa Białoruś – komentuje obrońca byłego policjanta.

/
Morawiec nie traci jednak nadziei i, mówiąc o rokowaniach na przyszłość oraz procesie, dostrzega pozytywy. - Mamy kilkunastu świadków, których powołam, a którzy to rozjadą „Kapustę”. Pozostaje tylko problem jego statusu. Już jest świętą krową, która zeznaje "wyłącznie prawdę”, ale myślę, że damy sobie radę. Nawet już nie mówię, że nie wierzę w to, co zeznaje „Kapusta”, bo to jest oczywiste. Za Sławkiem przemawia jego życie i służba nagrodzona Brązowym Krzyżem Zasługi. Jako cel pomówień był idealnym kandydatem, a to że miał problemy z dyscypliną czy alkoholem nie oznacza, że sprzedał się grupie pruszkowskiej, tym bardziej, że podczas służby nigdy nie był objęty postępowaniem służb wewnętrznych policji, jako podejrzany o korupcję. – wylicza adwokat. Na słowach nie poprzestaje i już złożył wniosek dowodowy o przesłuchanie szefa grupy CBŚ, działającej pod kryptonimem "Enigma", która rozpracowywała skorumpowanych policjantów Komendy Stołecznej Policji w czasach, gdy Opala rzekomo działał na zlecenie Pruszkowa. - Niestety prokurator odrzucił ten wniosek. Chyba wiem dlaczego… Podobnie wiem dlaczego z takim uporem odmawia mi wglądu w akta, bo tam nic nie ma. Nic prócz pomówień zawodowego konfabulanta – mówi stanowczo Morawiec.

 

Przyjaciela Sławka zapytałem również o warunki we więzieniu. Przecież pobyt „psa” w takim miejscu nie przypomina wczasów wypoczynkowych. Jednak na ten temat adwokat nie chce się wypowiadać. – Gdy Sławek wyjdzie, opowie o wszystkim, co przeżył – ucina.

 

„Gdy Sławek wyjdzie”… Przekonanie znajomych o niewinności Opali i pewność, co do triumfu sprawiedliwości, budzą respekt. W końcu, jak mówią słowa piosenki, „zna i szanuje prawdziwe psy, każda warszawska ulica”.

 

Aleksander Majewski