Wszystko wskazuje na to, że Donald Tusk postanowił byłą prezes NBP a obecnie stoliczną kniahinię, która stała się dla jego ugrupowania wizerunkowym balastem, wystawić na odstrzał – czego jak czego, ale piarowej porażki przewodniczący partii i państwa tolerować na pewno nie będzie. Krotko mówiąc dyrygent wyszedł z bankietu by nie zostać wygwizdanym, a orkiestra zmuszona jest grać ostatniego waltza warszawskiego pod melodię „dziś do ciebie przyjść nie mogę”. Muszę premierowi przyznać, że jego polityka ma w tym wypadku głęboki sens – balast trzeba odciąć, bo inaczej cały balon (jakoś do PO to porównanie o wiele lepiej pasuje niż ś.p. RMS Titanic) rąbnie z impetem o glebę. Mało to uczciwe, kiedy tym balastem jest współpasażer, ale cóż – liczy się przecież dobro ogółu, a nie jednostki...

Donald Tusk działa racjonalnie, choć wrednie, i jestem w stanie go zrozumieć. Zdumiewa mnie natomiast hurraoptymizm prezentowany przez polityków Prawa i Sprawiedliwości – niektórzy z nich po elbląskiej wygranej zdają się wykazywać objawy narkozy azotowej jak po długim i zbyt głębokim nurkowaniu. Bo jak inaczej, niż oszołomieniem, tłumaczyć słowa Adama Hofmana „idziemy po Hannę Gronkiewicz-Waltz”? PiS najpierw do tematu referendum podchodził ostrożnie,  niczym panienka do swojego pierwszego kawalera, potem się zaangażował a teraz leci po całości, jakby cały splendor związany z akcją referendalną sobie przypisać chcieli. I już za to, czego można się było spodziewać, obrywają.

Leszek Miller porównał wypowiedź Hoffmana do słów Goebbelsa z 1933 roku: „Dziś Lippe, jutro Niemcy” przyrównując tym samym Prawo i Sprawiedliwość do hitlerowskiej NSDAP. Uderzenie mocno nieprzepisowe i chamskie, ale może się okazać skuteczne bo wpisane w antyfaszystowską histerię rozpętaną przez wiodące media przeciwko Ruchowi Narodowemu. Jeżeli Jarosław Kaczyński naprawdę chce wygrywać kolejne wybory musi utemperować języki swoich przybocznych i albo kazać im milczeć, albo wysłać ich na przyspieszony kurs dyplomacji. Zwłaszcza, że on sam zdążył już (chyba) przyswoić wiedzę, że trzymanie języka za zębami i korzystanie z okazji do milczenia i niewygadywania głupot często bardziej popłaca, niż nieprzemyślany wywód retoryczny...

Alexander Degrejt