Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy wynik wyborów samorządowych jest dla Pana zaskoczeniem?

Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Do Rzeczy”: Poza jedną rzeczą, a mianowicie faktem, że Patryk Jaki przegrał w I turze w Warszawie, raczej nie jestem zaskoczony wynikami wyborów. Większość sondaży wskazywała na to, że PiS przegra w dużych miastach oraz że wygra poza nimi.

Nie da się nie zauważyć, że wyborcy opozycji byli bardzo mocno zmobilizowani. Jaką rolę w tej mobilizacji odegrały sprzyjające im media?

Oczywiście, że media odegrały niemałą rolę, podczas kampanii mieliśmy do czynienia niemal z koncertem fake newsów. Wszyscy pamiętamy opowieści o tym, że PiS będzie zwoził ludzi do Warszawy, którzy będą oddawać głosy na Patryka Jakiego i w ten sposób przeważą historię o tym, że PiS wyprowadza Polskę z Unii Europejskiej.

Warto zwrócić uwagę na to, że w momencie, kiedy wybuchła druga odsłona afery taśmowej i pojawiły się nagrania z Mateuszem Morawieckim jako prezesem banku, to przez kilka dni w mediach krążyła informacja jakoby Mateusz Morawiecki robił interesy za pomocą „słupów”. Od czasu pierwszej publikacji, w której pojawiła się ta teza, minęły już ponad trzy tygodnie i do tej pory nie ma nawet cienia dowodu, że taki fakt miał miejsce. Niemniej jednak to oskarżenie zdążyło już przebić się do świadomości Polaków. Krótko mówiąc - można było pisać, powołując się na bliżej niesprecyzowane zeznania kelnerów o wydarzeniu, które zupełnie nie miało miejsca.

Czy Warszawiakom nie przeszkadza fakt, że Trzaskowski jest następcą Hanny Gronkiewicz-Waltz, tak mocno powiązanej z aferą reprywatyzacyjną, a Gdańszczanom, że ich prezydent zatajał nie małe sumy w swoich rozliczeniach?

Jeśli spojrzelibyśmy na całą masę powodów z jakich ludzie na kogoś głosują bądź nie, to oczywiście głosującym na Rafała Trzaskowskiego Hanna Gronkiewicz-Waltz w pewnej mierze przeszkadzała. Natomiast mimo to uznali oni, że w ostatnim czasie miasto się rozwinęło, stąd uwzględniając i kilka popełnionych przez Patryka Jakiego błędów nie można się dziwić, że zagłosowali mimo wszystko tak, a nie inaczej.

Jakie konkretnie błędy ma Pan na myśli? Czy były one na tyle znaczące by zaważyły na jego tak znaczącej porażce?

Były to znaczące błędy. Publiczna deklaracja, w której zrezygnował z członkostwa w Solidarnej Polsce zasiała wątpliwość w jego elektoracie oraz uderzyła w pozostałych kandydatów PiS na prezydentów innych dużych miast. Nie rozumiem też pomysłu, który zrealizowano w ostatnich dniach kampanii, kiedy to w mediach zaczął krążyć spot dotyczący uchodźców - w całej kampanii nie było o tym mowy, a tu nagle do sieci trafia oficjalny spot antyuchodźczy, totalnie nie rozumiem z jakich powodów tak się stało.

Natomiast w Krakowie Małgorzata Wassermann uzyskała około 10% mniej głosów niż Jacek Majchrowski, zakładając, że na trzecim miejscu (ok 16%) jest pan Gibała, czy już można stwierdzić, że w drugiej turze tylko powiększy się ta różnica i obecny prezydent „rozgromi” przedstawicielkę Zjednoczonej Prawicy?

Szczerze mówiąc zakładam z dużym prawdopodobieństwem, że wygra Jacek Majchrowski. Wszystkie badania pokazują, że urzędujący prezydent ma około 20/30% więcej szans na zwycięstwo niż jego konkurent. Jednym słowem urzędujący prezydent, wójt czy burmistrz musi bardzo się natrudzić, aby przegrać w wyborach - tak działa statystyka. Gdyby Małgorzata Wassermann konkurowała z kimkolwiek innym, to jej szanse byłyby znaczenie większe. Natomiast w przypadku, kiedy konkuruje ona ze starym wygą, człowiekiem mocno osadzonym w układzie i kontrolującym tak różne środowiska wydaje mi się, że jej szanse są w II turze niewielkie.

Zatem idąc tą myślą - przy założeniu, że i Wassermann przegra wybory - nie da się nie postawić pytania, co będzie dalej z jej przyszłością polityczną, ale i co będzie z przyszłością polityczną Patryka Jakiego, który co więcej zrzekł się przynależności do Solidarnej Polski?

Trzeba podejść do tej kwestii z dystansem. W przypadku Małgorzaty Wassermann mówimy o II turze, a to jest różnica. Rywalizując z Jackiem Majchrowskim, tak mocno osadzonym w krakowskim układzie, już samo przejście do II tury jest ogromnym sukcesem. Patryk Jaki dostając 28,53% głosów poparcia zdobył wynik i tak lepszy niż Jacek Sasin cztery lata temu, stąd nie jest to wcale tak fatalny wynik. Absolutnie nie można mówić tu o żadnej katastrofie, wręcz przeciwnie. Uważam, że Jarosław Kaczyński wystawiając kandydatów takich jak Wassermann, Jaki czy Kacper Płażyński nadaje nowy wymiar, odmłodzony wymiar polskiej polityce i jest to bardzo sensowne posunięcie.

Dziękuję za rozmowę.