Równość praw (często przesadną co do ich zakresu i sposobu zdobycia), winno się oczywiście uznać w tych prawach, które należą do osobowości i godności ludzkiej, a które są wynikiem ugody małżeńskiej i są związane z zaślubinami; w tych oczywiście oboje małżonkowie cieszą się tymi samymi prawami i te same winni spełniać powinności. W innych powinna być pewna nierówność i dostosowanie się, jakiej domaga się dobro rodziny, powinności wobec społeczności domowej - jako też jednolitość i trwałość porządku. 


***

 

Ci sami nauczyciele fałszu, którzy pismem i słowem pomniejszają wspaniałą wartość małżeńskiej wiary i poczucia wstydu, bez skrupułu niszczą ufne i uczciwe podporządkowanie się  żony mężowi. Wielu z nich w swej bezczelnej śmiałości twierdzi, że usłużność jednego z małżonków wobec drugiego jest sprzeczna z godnością ludzką, że wszystkie prawa obu małżonków są równe; a ponieważ są "łamane" przez jedną ze stron żądaniem służebności, przeto z właściwą im szaloną pychą głoszą przeprowadzenie lub powinność przeprowadzenia pewnej emancypacji kobiety. Winna zaś być ona potrójna - jak twierdzą - a ma dotyczyć czy to zarządu społeczności domowej, czy kierownictwa spraw rodzinnych, czy zapobiegania lub niszczenia życia potomstwa. Określają ją potrójnym mianem: emancypacji socjalnej, gospodarczej i fizjologicznej. Fizjologicznej - gdyż chcą, aby niewiasta była, stosownie do ich życzeń, wolna od ciężarów, jakie złączone są z obowiązkami żony, a więc czy to jako małżonki, czy jako matki (według tego co wyżej jasno powiedzieliśmy, nie jest to emancypacja lecz zbrodnia) ; gospodarczej zaś - gdyż chcą, aby niewiasta, nawet bez wiedzy męża, owszem, wbrew jego woli mogła swobodnie prowadzić swoje własne interesy, kładąc na dalszym miejscu dzieci, męża i całą rodzinę; wreszcie społecznej - przez którą uwalniają żonę od zajęć domowych czy to około dzieci, czy rodziny, po to aby te zaniedbując, mogła rozwijać uzdolnienia osobiste oraz oddawać się zajęciom i urzędom nawet publicznym.

Otóż nie taką ma być prawdziwa emancypacja kobiety i jej rozumna oraz godna wolność, która należy się dostojnemu stanowisku chrześcijańskiej kobiety i żony; jest to raczej zepsucie kobiecych talentów i godności matki, a zagłada dla całej rodziny, gdyż przez nią mąż zostaje pozbawiony żony, dzieci matki, a dom i domownicy troskliwej o wszystko strażniczki. Co więcej; ta fałszywie pojęta swoboda i nienaturalna równość z mężem obraca się na zgubę samej niewiasty. Jeśli bowiem niewiasta opuści ów królewski tron, na którym w obrębie domu posadził ją wpływ nauki ewangelicznej, wnet strąconą zostanie do dawnego poziomu niewolnicy (choć pozory pozostaną, lecz zmieni się rzecz), i stanie się znowu tym, czym była w pogaństwie: zwykłym narzędziem mężczyzny.

Ową równość praw (często przesadną co do ich zakresu i sposobu zdobycia), winno się oczywiście uznać w tych prawach, które należą do osobowości i godności ludzkiej, a które są wynikiem ugody małżeńskiej i są związane z zaślubinami; w tych oczywiście oboje małżonkowie cieszą się tymi samymi prawami i te same winni spełniać powinności. W innych powinna być pewna nierówność i dostosowanie się, jakiej domaga się dobro rodziny, powinności wobec społeczności domowej - jako też jednolitość i trwałość porządku.

Jeśli, gdzieś trzeba zmienić społeczne i gospodarcze położenie niewiasty zamężnej z powodu zmienionych ogólnych stosunków gospodarczo-społecznych, tedy jest rzeczą władz państwowych dostosować cywilne prawa żony do wymogów i potrzeb współczesnych, z uwzględnieniem jednakże tego wszystkiego, czego domaga się odrębność psychiki niewieściej, uczciwość obyczajów i powszechne dobro rodziny. Ma również pozostać nietknięty zasadniczy ustrój społeczności domowej jako założonej przez mądrość i i autorytet wyższy od ludzkiego, to jest Boski, a których nie mogą zmienić ani ustawy państwowe ani widzimisię czyjejkolwiek prywatnej inicjatywy. 

 

Pius XI, "Encyklika o małżeństwie chrześcijańskim (Casti connubii)", Londyn 1943, Wydawnictwa dokumentów nauki Kościoła, s. 45 - 47.