Czy to kampania prezydencka tak zmęczyła już i tak nadwątlone siły i zdrowie prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego? Wszyscy przecież wiedzą, że zapracowuje się biedak w tym Ratuszu, więc kiedy tylko nadarza się okazja, żeby uciec … od pomocy kolegom, aktywistom LGBT i ogólnie wszystkim, którzy mogliby poprosić go o pomoc, to trzeba z tego koniecznie korzystać.

Jak poinformowała rzecznik Ratusza, wreszcie wrócił i oto jest. Ciekawe tylko, kiedy przebrnie przez całe stosy papierzysków, które nie tylko zalegają na jego biurku, ale zapewne nawet z niego spadają.

Może zacząłby od obietnicy złożonej w trakcie kampanii prezydenckiej na temat przywrócenie w Warszawie ul. im. byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Odważy się i znajdzie czas i siły? Któż to może wiedzieć?

Warto przypomnieć, że Trzaskowski znika za każdym razem, kiedy pojawiają się kłopoty. Tak było przy awarii „Czajki”, podczas ostatnich problemów PO w sprawie podwyżek, podczas dotarcia epidemii koronawirusa do Warszawy. Nie był obecny podczas uroczystości upamiętniających Bitwę Warszawską. Opuścił nawet swoje „dzieci” z organizacji LGBT i lewicowych anarchistycznych bojówek szkolonych za pieniądze z urzędu miasta Warszawa. Najpierw ich opuścił, później poszpanował w mediach i ponarzekał na rząd, a następnie się od nich całkowicie odciął.

Innymi słowy, nikt chyba nie może liczyć na to, że dotrzyma on złożonych obietnic, ani koledzy z partii ani jego wyborcy. No może tylko druk L4 może być pewien, że Rafał Trzaskowski nie przestanie być jego fanem.

 

mp/fronda.pl