W związku z aferą zaszczepienia celebrytów poza kolejnością w placówce podległej pod Warszawski Uniwersytet Medyczny, pojawia się coraz więcej nazwisk celebrytów. Ich tłumaczenia i wyjaśnienia są bardzo różne w swojej wymowie. Na liście tej znalazł się także aktor Radosław Pazura.

- Dla mnie sprawa była oczywista i jasna. Dostałem zaproszenie tak, jak wiele w swoim życiu dostałem zaproszeń związanych z akcjami charytatywnymi i z różnymi przedsięwzięciami, które niosą ze sobą jakąś wartość i mają pomóc w słusznej sprawie powiedział aktor na antenie Polsat News. Podobnie jak wielu innych celebrytów przekonywał, że WUM wystosował do niego zaproszenie do udziału w akcji promocyjnej.

- Oczywiście powiedziałem o swojej otwartości, ale poprosiłem o wiadomość, dlaczego to się dzieje teraz i czy ja mogę być zaszczepiony. Dostałem informację z WUM-u, że to pula szczepień oddzielna, dodatkowa, zupełnie niezależna od tej, która jest dedykowana strefie „zero” - dodał Pazura.

Aktor przyznał też, że z uwagi na wypadek samochodowy, który przydarzył mu się jakiś czas temu, miał zamiar skorzystać ze szczepienia w terminie późniejszym, ponieważ chciał „zobaczyć, jak to przyjmują i jak się zachowują wszyscy po tej szczepionce”.

Dodał też, nie żałuje bycia zaszczepionym i nie ma poczucia, że wyparł kogokolwiek z kolejki.

Sprawa szczepionek, z których skorzystała już grupa celebrytów stała się głośna w mediach w Sylwestra, kiedy to okazało się, że niektóre osoby spoza tzw. grupy „zero” zostały już zaszczepione. Są to m.in. aktorka Krystyna Janda i europoseł KO Leszek Miller, a Polsat News podał także nazwiska takiej jak: Wiktor Zborowski, Krzysztof Materna, Andrzej Seweryn i jego córka Maria.

WUM w ubiegłym tygodniu przekazał informację, że otrzymał od ARM 450 dodatkowych dawek szczepionek, które - jak informowano - musiały być wykorzystane do końca roku. Z tej puli zaszczepieni zostali pracownicy szpitali WUM (300 osób) oraz grupa 150 osób rodzin pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM.

- To niedopuszczalne, bo „ktoś coś komuś powiedział”. Powinno być jasno powiedziane: czy to pod osłoną nocy, czy ci aktorzy zostali wykorzystani w jakiś sposób, czy mieli być ambasadorami szczepień – powiedział prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej w wywiadzie dla Radia ZET.

Profesor zaznaczył także, że „żadnych dodatkowych szczepionek” nie otrzymał żaden ze szpitali węzłowych, a tłumaczenia przedstawicieli Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, którego ta afera dotyczy, nazwał „idiotycznymi”.

Sytuację też podobnie potwierdziła w swoim komunikacie Agencja Rezerw Materiałowych.

- W odpowiedzi na pojawiające się nieprawdziwe informacje podkreślamy, iż szczepionki dystrybuowane w minionym tygodniu, przeznaczone były dla grupy określonej zgodnie z przyjętym Narodowym Programem Szczepień, tzw. grupy zero – podano w komunikacie ARM, który był reakcją na dezinformacyjne komunikaty przekazywane do mediów przez Warszawski Uniwersytet Medyczny, gdzie zaszczepionych przeciwko Covid-19 zostało wielu celebrytów.

- Nie były to szczepionki przeznaczone dla specjalnej grupy. Informacja o partii szczepionek rzekomo przekazanej w celach promocyjnych, a podawana przez WUM - jest nieprawdziwa – stwierdza dalej ARM.

 

mp/polsat news/twitter/pap/radio zet