Prawo i Sprawiedliwość ma w swoim programie wprowadzenie podatków, które płaciłyby banki i supermarkety. Ma to być sposób na powstrzymanie drenowania Polski z kapitału. Sprawę komentuje poseł PiS, profesor nauk ekonomicznych Jerzy Żyżyński.

Z supermarketami jest poważny problem, ponieważ one właściwie zawładnęły polskim handlem, niszcząc ten drobny, polski, który wielu ludziom dawał pracę. Oczywiście w supermarketach ludzie też mają pracę, ale nisko płatną. W drobnym handlu pracownicy również często nie zarabiali dużo, ale więcej ludzi miało zatrudnienie.

W małych miasteczkach, gdzie dopuszczono supermarkety mały handel w zasadzie upadł. A jednocześnie wielkie sklepy znaczną część swoich zysków de facto ukrywają w postaci tzw. kosztów transferowych. Przenoszą zyski do własnych krajów przez różnego rodzaju usługi czy opłaty za markę. Jest cały szereg sposobów na to, żeby pieniądze ukryć poprzez fikcyjne w gruncie rzeczy koszty. A przecież handel to ważna część działalności gospodarczej. Jest nawet takie powiedzenie – lepszy centymetr handlu niż metr innego biznesu; to prawie zawsze daje zysk.

Stąd pomysł, żeby opodatkować supermarkety w taki sposób, żeby ominąć ukrywanie zysku. Jednym ze sposobów jest jakiś rodzaj podatku od majątku, czyli od powierzchni sklepowej. Innym – podatek od obrotu, choć ten najłatwiej przerzucić na klientów. Jednak istnieje też konkurencja, więc supermarkety nie mogą tak po prostu podwyższać cen. Przerzucanie kosztów to rodzaj straszaka.

Jeśli chodzi o podatek bankowy, to i z tym jest pewien kłopot. Proszę zauważyć, że działalność bankowa to działalność na cudzych pieniądzach. Niektórzy o tym zapominają. W wyniku słabego wykształcenia ekonomicznego ekipy, która rządziła polską gospodarką jeszcze za AWS i wcześniej, doprowadzono do oddania naszego sektora bankowego kapitałowi zagranicznemu. Rządzący, nie będę wymieniał po nazwisku, byli słabo wykształceni i nie rozumieli, że oddanie banków jest oddaniem dyspozycji naszymi oszczędnościami. Banki nie pracują na kapitale własnym (choć mają pewien własny kapitał), ale głównie operują naszymi oszczędnościami. Biorą oszczędności od jednych i udzielają kredytów innym i na tym zarabiają. Z tego tytułu bankierzy wypłacają sobie gigantyczne wynagrodzenia i odprowadzają olbrzymie dywidendy. Czasami też stosują pewne metody ukrywania zysków. Warto byłoby to opodatkować. Węgrzy spróbowali to zrobić i jak widać wyszło. Kilka, może nawet kilkanaście miliardów zł dałoby się tu uzyskać.

Najważniejsze byłoby moim zdaniem ukrócenie bardzo szkodliwej działalności wyłudzeń VAT, tzw. karuzeli VAT-owskiej. To działalność wręcz przestępcza. Europejski wynalazek, jakim jest VAT, jest zły. Lepszy jest amerykański podatek od sprzedaży płacony od każdej transakcji, przy którym nie ma zwrotów. Mógłby on wynosić 5, maksymalnie 10 proc. Nawet jeśli skumulowałby się na różnych poziomach wytwarzania produktu, to i tak nie podbijałby ceny bardziej niż VAT. Teraz też sprzedawcy na etapach pośrednich (zanim produkt trafi do ostatecznego nabywcy starają się wliczyć VAT w cenę, a potem go odzyskać). Przy podatku od sprzedaży zbędne pośrednictwo byłoby wyeliminowane. Wprowadzenie tego podatku to jednak rozważania teoretyczne.

Not. Jakub Jałowiczor

Tytuł pochodzi od Redakcji portalu Fronda.pl