Roman S., były funkcjonariusz plutonu specjalnego ZOMO, podejrzany o strzelanie do górników z kopalni "Wujek", trafi do aresztu. Sąd Rejonowy Katowice-Zachód utrzymał w mocy to postanowienie. Decyzją sądu, były zomowiec pozostanie w areszcie do 6 lipca. 

Wczoraj Roman S. usłyszał w pionie śledczym IPN zarzut popełnienia zbrodni komunistycznej i zbrodni przeciwko ludzkości. W czasie wczorajszego przesłuchania nie przyznał się do winy. Odmówił również składania wyjaśnień. 

Mężczyzna był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. Tydzień temu na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował samolot, w którym przetransportowano do Polski byłego zomowca.

Według doniesień "Rzeczpospolitej", mężczyzna uniknął odpowiedzialności za udział w pacyfikacji kopani "Wujek", ponieważ zrzekł się polskiego obywatelstwa i wyjechał do Niemiec. Pion śledczy IPN ustalił jednak jego dane oraz miejsce zamieszkania i wystąpił o ekstradycję do Polski, jednak Niemcy nie wyrazili na to zgody. S. był ścigany listem gończym. Zatrzymano go 17 maja w trakcie rutynowej kontroli na granicy z Chorwacją. Były zomowiec jechał do tego kraju na wakacje. Prokuratura IPN wystąpiła do Chorwatów o jego ekstradycję, a ci przychylili się do wniosku Polaków.

Jak podaje "Rz", dowody przeciwko mężczyźnie są mocne, gdyż zachował się jego raport dotyczący użycia broni w "Wujku".

16 grudnia 1981 r. w trakcie pacyfikacji kopalni zginęło 9 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Najmłodszy z zastrzelonych miał zaledwie 19 lat.

yenn/Radio Zet, Fronda.pl