Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Niemiecka propaganda historyczna, kreowana m.in. przez ZDF, ,,Deustche Welle'' czy ,,Newsweek''  próbuje tworzyć szkalujące Polaków ,,fakty historyczne'' o polskich, a nie niemieckich obozach śmierci. Do kogo trafia taki zmanipulowany obraz i jak przeciwdziałać kłamliwemu informowaniu świata o rzekomych zbrodniach Polaków?

Wiktor Świetlik, publicysta, dyrektor Centru Monitoringu Wolności Prasy: Ten przekaz nie trafia do polskiej opinii publicznej, niestety trafia do mniej zorientowanego zachodniego odbiorcy. W tym momencie jestem już przekonany, że gdyby nie w miarę ostre polskie kontrakcje na te sformułowania, to upubliczniłoby się ono zupełnie.  

Jak widać na przykładzie szefa CIA za czasów Baracka Obamy, nawet ludzie na wysokich stanowiskach w administracji amerykańskiej również suflują hasła o ,,polskich obozach''. Czy takie stwierdzenia to brak znajomości historii czy też próba wspierania niemieckiej 'inicjatywy w poprawianiu historii''?

Myślę, że czasem to, czasem to. Uderzające są sytuacje, w których przeprosinom za "polski obóz" towarzyszy sprostowanie, że obóz był "nazistowski", ale już nie, że "niemiecki". To często przypomina badanie terenu bojem, jak zareagują Polacy, jak daleko można się posunąć.  

Czy polskie prawo powinno przewidywać surowe kary za hasła o ,,polskich obozach śmierci'' i czy Polska powinna na międzynarodowych forach stanowczo zaprotestować przeciw tak niesprawiedliwemu przypisywaniu nam nie naszych zbrodni?

Mam wątpliwości, czy kary zapisane w kodeksie karnym są najlepszym rozwiązaniem, i czy najlepsze jest ciągłe odgrażanie, ile to będzie grozić za "polski obóz". Przecież problem dotyczy przede wszystkim mediów zachodnich niepodlegających naszemu ustawodawstwu. Na pewno skuteczniejsza byłaby zorganizowana presja ekonomiczna. Wycyfywanie ogłoszeń przez polskie firmy, zorganizowane akcje rezygnowania z prenumerat przez polskich czytelników, wskazywanie na polityków, którzy tego sformulowania użyli, polskim wyborcom, jako niegodnych ich głosu. Skuteczne byłoby też wytaczanie procesów cywilnych osobom publicznym czy mediom, które mówią/piszą o "polskich obozach" choćby przez polskie firmy czy państwo polskie. Przecież to nas naraża na straty ekonomiczne, mozna domagać się ogromnych rekompensat.      

Czy dobrym pomysłem jest, by pod niemiecką stację ZDF podjechał samochód z tablicą ,,German Death Camps'' – bo taki pomysł się właśnie pojawił na Twitterze?

Na pewno presja społeczna jest istotna. To może odstraszać na przyszłość niemieckie media od kolejnych manipulacji.

Dziękuję za rozmowę