Więzień, który był osadzony w jednej celi ze Stefanem W., opowiadał wczoraj o tym, jakim człowiekiem był zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jego zeznania są po prostu szokujące.

Stefana poznałem, jak miał może 14-15 lat. Odkąd pamiętam, brał narkotyki. Dostarczałem mu kokainę, amfetaminę oraz sterydy. W zasadzie całe życie żył z rozbojów, napadów, kradzieży, oszustw. Jeżeli matka nie chciała mu dać pieniędzy, potrafił jej krzywdę zrobić, uderzyć”

- powiedział na antenie telewizji Polsat w programie „Interwencja” Paweł, który był dilerem narkotyków i siedział w jednej celi ze Stefanem W.

Stwierdził też, że jego atak na prezydenta to nie pierwszy raz, kiedy posłużył się nożem. Dodał, że różnica jest taka, że do tej pory nikogo jeszcze nie zabił. Tu padły też naprawdę szokujące słowa:

Wiedział, że nóż z piłką dwustronną po wbiciu trzeba przekręcić i wyciągnąć, żeby uszkodzić narządy. Wiedział, jak zabijać. Kiedyś powiedział, że chciałby poczuć, jak to jest kogoś zabić”.

Dalej mówił:

To jest bardzo chory facet. Codziennie coś innego. On nie był jeden, ich jest dwóch. Potrafił w nocy się budzić i próbować stamtąd wyjść, pytał, gdzie jest. Nie wiem, skąd się wziął prezydent Adamowicz, bo nigdy o nim nie mówił. Ale on zawsze był przeciwko tym, co mieli władzę”.

Powiedział też, że przed świętami Stefan W. wyglądał „jak fanatyk” i „ewentualnie był całkowicie naćpany”. Miał również zapowiedzieć, że wykończy wszystkich, którzy są winni temu, że znalazł się w więzieniu. Rozmówca „Interwencji” podkreśla też:

Przykro, że tak się stało, natomiast jak dla mnie, to prędzej czy później to musiało nastąpić. Jeśli nie z Pawłem Adamowiczem, to z jakąkolwiek inną znaną osobą, dlatego że on zawsze chciał być w błysku fleszy, dosłownie. Chciał być znany”.

dam/polsatnews.pl,Fronda.pl