Nie wiem, czy już to pisałem, ale prywatnie lubię ojca Pawła Gużyńskiego. Nie zgadzam się z nim w wielu kwestiach, uważam, że myli się w ocenach, ale doceniam fakt, że potrafi ostro dyskutować i się nie obrażać. To wcale nie jest częste w Polsce. I dlatego cieszę się, że otrzymał od swojego prowincjała szansę na czas szczególnej modlitwy.

Trzy tygodnie czasu w klasztorze kontemplacyjnym to nie kara, ale właśnie szansa. Mówię to jako ktoś, kto dostał taką szansę, by przez prawie tydzień w całkowitym milczeniu być sam na sam z Bogiem podczas rekolekcji ignacjańskich.

Gdyby ktoś mi teraz dał na to trzy tygodnie, gdyby Małgosia (moja żona) nakazała mi (choćby za skandaliczne wypowiedzi na Facebooku, które tak rozłościły niektórych, że uznali, że lewaczeje) wyjechać na trzy tygodnie do klasztoru kontemplacyjnego to byłbym niezmiernie szczęśliwy, bo wiem, ile rzeczy Pan Bóg właśnie w takim miejscu porządkuje, ustala, pomaga załatwić.

I dlatego cieszę się, że ojciec Paweł taką szansę dostał. Wierzę, że wróci mocniejszy, ale też napełniony pokojem i Bożą mądrością, tak by lepiej służyć Bogu, człowiekowi i Kościołowi.

A wszystkich, którzy z pasją komentują decyzję ojca Pawła Kozackiego (niezależnie od tego, czy uważają ją za skandaliczne ukaranie odważnego zakonnika, czy ubolewają, że kara jest za słaba) proszę o modlitwę za o. Gużyńskiego. Nic tak nie pomaga w modlitewnym skupieniu, jak modlitwa innych.

 

Tomasz Terlikowski/ Facebook