Nie milknie awantura wokół obrazoburczego spektaklu „Klątwa” granego na deskach stołecznego Teatru Powszechnego. Głosy krytyki nie płyną już tylko ze strony katolickich środowisk konserwatywnych, ale także tzw. kościelnych liberałów czy nawet osób całkowicie dystansujących się od Kościoła. Nie ulega wątpliwości, że chorwacki reżyser Oliver Frljić ze „sztuk”, w których regularnie obraża uczucia religijne uczynił swój znak rozpoznawczy. Tego typu incydenty towarzyszą jego karierze od wielu lat. Ich cel zawsze był taki sam: wywołanie skandalu. Swoje manifesty polityczne – niemal zawsze atakujące Kościół katolicki – Frljić wystawiał w Sarajewie, Zagrzebiu czy Belgradzie. Kiedy tamtejsze sceny odmówiły grania jego przedstawień bezpieczną przystań znalazł w Polsce.

Jednak w 2013 roku Teatr Stary w Krakowie odwołał próby przedstawienia „Nie-boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego w interpretacji Frljicia, bo z oryginalną wersją dramatu nie miały one nic wspólnego. Reżyser atakował polski patriotyzm i religijność. Grania w spektaklu odmówiło kilku aktorów, w tym m.in. Anna Dymna.

W ub. roku Frljić pokazał jednak na bydgoskim Festiwalu Prapremier spektakl „Nasza przemoc i Wasza przemoc”. Wybuchł skandal, bo na scenie można było zobaczyć kobietę wyciągającą z waginy flagę Polski oraz Chrystusa, który po zejściu z krzyża zrobionego z kanistrów na benzynę gwałci muzułmankę. Teraz skandalistę zapragnęła mieć u siebie Warszawa. Podstawowe pytanie brzmi: po co? Po to, by do pustoszejącego teatru przyciągnąć trochę widzów? A może, by pod pretekstem sztuki zrobić polityczną awanturę?

Na to się zanosi. Frljić napisał właśnie list do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera, w którym prosi o pomoc i wprost pisze, że jego zdaniem w Polsce łamane są prawa człowieka i przypuszczany jest atak na wolność słowa. „Jeśli polskie instytucje oraz politycy nie są w stanie bronić podstawowych praw człowieka i wolności słowa, niezbędne jest dla nas, aby usłyszeć głos reprezentantów Unii Europejskiej. Brak tego głosu zostanie zinterpretowany jako akceptacja sytuacji i wsparcie tych, którzy zainicjowali i przewodniczą haniebnej kampanii przeciwko aktorom, autorom i realizatorom spektaklu” – stwierdza reżyser.

Panie Frljić! Stare polskie powiedzenie mówi: „Gość w dom, Bóg w dom”. Jednak jeśli gość chce czuć się w naszym domu dobrze powinien zaakceptować i uszanować nasze obyczaje, nasze przyzwyczajenia, naszą religijność. Przede wszystkim nie powinien nas obrażać. Jeśli uważa Pan, że jest Pan przez nas źle traktowany, że łamane są tu Pana prawa i ktoś ogranicza Pana wolność wypowiedzi, to droga stoi przed Panem otworem. Jest Pan obywatelem Unii Europejskiej. Może się Pan po niej dowolnie poruszać. W każdej chwili może Pan pojechać do dowolnego kraju i tam wystawiać swoje sztuki. Oczywiście pod warunkiem, że Pana zechcą…

Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą "Rzeczpospolitej"