Mariusz Dzierżawski, założyciel Fundacji Pro-Prawo do Życia, udzielił mi wideo wywiadu, komentując propozycje redaktora Tomasza Terlikowskiego, który zaproponował, by katolicy z Polski poszli drogą szukania kompromisów z tęczową rewolucją, co na Zachodzie zakończyło się klęską środowisk konserwatywnych.

Mariusz Dzierżawski postulaty Tomasza Terlikowskiego skrytykował w artykule „Jak przegrać wojnę cywilizacji”, zamieszczonym na stronie tygodnika „Do Rzeczy”. Działacz antyaborcyjny stwierdził w nim, że „rewolucja obyczajowa zwyciężyła na Zachodzie, ponieważ ci, którzy mogli i powinni podjąć debatę, nie odważyli się tego zrobić. Tomasz Terlikowski zachęca nas dzisiaj do powtórzenia tej strategii”.

Z wideo wywiadu można się dowiedzieć, że zdaniem Mariusza Dzierżawskiego, redaktor Terlikowski nawołuje do kompromisu z tęczową rewolucją, złagodzenie sporu ideologicznego (jego zdaniem nie ma sensu eskalować konfliktu ideowego, bo jesteśmy otoczeni przez państwa, gdzie tęczowa rewolucja odniosła sukces). Według relacji Dzierżawskiego, Terlikowski uważa, że trzeba być realistami, a PiS powinien zaniechać gwałtownych sporów z tęczową rewolucją.

Mariuszowi Dzierżawskiemu stanowisko Tomasza Terlikowskiego się nie podoba, bo taka taktyka została zastosowana na Zachodzie i doprowadziła do klęski konserwatystów (co zresztą Terlikowski sam dostrzega). W opinii działacza antyaborcyjnego stosowanie zachodnich metod proponowanych przez Terlikowskiego doprowadzi polskich konserwatystów do klęski. Podkreśla on, że wbrew temu, co twierdzi Terlikowski, nie da się przeprowadzać pozytywnych zmian prawnych bez debaty.

Mariusz Dzierżawski uważa, że lewica nie jest zainteresowana kompromisami, tak jak nie byli zainteresowani nimi bolszewicy. Środowiska lewicowe konserwatywne dążenie do kompromisu uznają za słabość i odrzucają istnienie prawdy obiektywnej, co sprawia, że nie da się z nimi prowadzić dialogu. Założyciela Pro-Prawo do Życia bulwersuje, że Tomasz Terlikowski nawołuje katolików, by zrezygnowali z trwania w prawdzie. Zauważa on, że red. Terlikowski od roku zdaje się zmieniać swoje poglądy i porzucać stanowisko katolickiej nauki bioetycznej.

Tomasz Terlikowski w opublikowanym na stronie „Rzeczpospolitej Plus Minus” artykule „Rewolucja obyczajowa nie jest nieuchronna” stwierdził, że Polska jest „jednym z ostatnich miejsc świata Zachodu, w których udaje się powstrzymywać głębokie cywilizacyjne i moralne zmiany”.

W swym artykule Tomasz Terlikowski zauważył, że „ostry spór światopoglądowy […] jest w naszym kraju obecny od dawna”, a tęczowej rewolucji odniesienie sukcesu (czyli wprowadzenie tzw. małżeństw homoseksualnych, adopcji dzieci przez takie małżeństwa i szerokiej dostępności do aborcji) w takich krajach jak Irlandia czy Malta zajęło kilka do kilkunastu lat i „zmiany często wprowadzane były przez polityków uważanych za prawicowych”. Globalne siły tęczowej rewolucji nie pozwolą przy tym, by takie lewicowe zmiany ominęły Polskę.

Po tym, trafnie opisującym rzeczywistość wstępie, Tomasz Terlikowski stwierdził, że prezydent Andrzej Duda popełnił błąd, sięgając „po spór obyczajowy”, przez co Polska weszła w „ostrą fazę konfliktu”, czego skutkiem jest np. profanowanie katolickich świątyń.

 

Komentują opinie Terlikowskiego, muszę przypomnieć, że „świątynie są profanowane” w ramach „ostrej fazy konfliktu” również w krajach, gdzie nikt nie podejmował sporu ideowego i wszyscy zgadzali się na postulaty lewicy. Lewica po prostu tak już ma, jest radykalna z założenia (taką samą kulę w tył głowy dostawali i żołnierze wyklęci, którzy podejmowali zbrojny opór i rotmistrz Pilecki, który odrzucał walkę zbrojną z komunistycznym okupantem). Lewica w Polsce rozpoczęłaby ostrą fazę konfliktu niezależnie od tego, czy Polacy by w milczeniu akceptowali jej sukcesy, czy im się sprzeciwiali.

Dodatkowo trzeba przypomnieć redaktorowi Terlikowskiemu, że świat nie kończy się na zgniłym Zachodzie. W największej demokracji na świecie, czyli Indiach, rządzi nacjonalistyczna prawica religijna. Świat islamu w ostatnich dekadach przeżywa religijne odrodzenie. Bastionem prawdziwego katolicyzmu staje się Afryka. I nie ma sensu ulegać Zachodowi, który gnije, gdy reszta świata nie interesuje się zachodnią demoralizacją.

Terlikowski w swoim tekście trafnie dostrzega, że (podobnie jak na Zachodzie) wielu naszych rodaków i nami rządzących polityków jest już postkatolikami, dla których wartości cywilizacji zachodniej nie mają znaczenia i są dolegliwym ciężarem – w ramach tej posttożsamości odrzucona jest wartość prawdy, co jak zauważył Jan Paweł II w encyklikach „Centessimus annus” i „Veritatis splendor", doprowadzi do totalitaryzmu.

W opinii Terlikowskiego w Polsce tęczowa rewolucja nie została jeszcze przeprowadzona, choć zmiany tożsamości społecznej zachodzą, bo mieliśmy szczęście, że postkomuniści z SLD nie byli radykałami obyczajowymi.

Terlikowski w swoim tekście wskazał, że Polska w świecie zachodnim jest ze swoim „myśleniem o aborcji czy małżeństwie w mniejszości w naszej przestrzeni kulturowej i politycznej. Zarówno konserwatyści, jak i lewica, a także większość opinii publicznej krajów Zachodu, uznają naszą postawę za anachroniczną, by nie powiedzieć wprost nieakceptowalną. I dotyczy to zarówno lidera brytyjskiej Partii Konserwatywnej Borisa Johnsona, ulubionego prezydenta polskich prawicowców Donalda Trumpa, jak i hiszpańskich oraz niemieckich chadeków, o holenderskich czy belgijskich nie wspominając. Polska w tym globalnym sporze wewnątrz cywilizacji zachodniej jest w mniejszości, a naprzeciwko niej stoją nie tylko wielkie państwa, ale także globalne korporacje”.

Według Tomasza Terlikowskiego ani PiS, ani Kościół w Polsce (trawiony lawendowymi skandalami), nie dysponuje autorytetem, by bronić skutecznie wartości konserwatywnych – dodatkowo brakuje poważnego, zawodowego podejścia do sprawy.

Co więc proponuje Terlikowski? Zdaniem publicysty powinniśmy się zajmować ograniczeniem skali rozwodów i nie mówić o „adopcji dzieci przez pary gejowskie”, bo „nieustanne debatowanie o tym tylko oswaja ludzi z tematem. Eutanazja także nie jest w Polsce zagrożeniem”. Terlikowski proponuje też ułatwienie ''zmian'' płci w sądzie i wprowadzenie „prawnego związków partnerskich”.

Oceniając postulaty Terlikowskiego, muszę stwierdzić, że choć trafnie opisuje on nasze problemy, to równocześnie proponuje katolikom kompletnie głupie działania. We współczesnym sporze politycznym milczenie uznawane jest za zgodę – katolicy, milcząc wobec wyzwań, tak jak postuluje Terlikowski, po prostu będą postrzegani jako ci, którzy zgadzają się na tęczową rewolucję. Dopiero radykalne sprzeciwienie się lewicy odbierane jest społecznie jako wyraz braku zgody na jej postulaty. Doskonałym przykładem tego jest postawa skrajnej prawicy, która narzuciła w debacie publicznej tematy dbania o polskie interesy czy uznania żołnierzy wyklętych za bohaterów. Gdyby nie radykalizm skrajnej prawicy, dziś czcilibyśmy jako bohaterów walki z faszyzmem Armię Ludową i przyjmowalibyśmy wszelki „syf” z Unii Europejskiej czy Rosji. Ludzie, obserwując debatę na scenie politycznej, za słuszne uznają argumenty leżące pośrodku. Jeżeli tak jak chce Terlikowski, spór będzie między radykalną lewicą a liberalnym centrum, to ludzie za słuszne argumenty uznają te na lewo od centrum. Jeżeli nie posłuchamy Terlikowskiego i spór urządzimy tak, że ze skrajną lewicą będzie się spierać się skrajna prawica, to ludzie za słuszne uznają argumenty z centrum. Lewica doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dlatego przemocą usuwa z debaty publicznej prawicowców, odbierając im wolność słowa – po to, by debata konsekwentnie przesuwała się na lewo. Środowiska lewicowe w przesuwaniu debaty na lewo nie spoczną, nawet gdy wyeliminowana zostanie prawica z debaty publicznej. Wówczas będzie podejmować próby wyeliminowania środowisk centrowych i tak Terlikowski zostanie wywalony z mediów i Facebooka.

Jan Bodakowski