Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Szymonowi Hołowni przypomniano ostatnio jego poglądy na temat aborcji sprzed ośmiu lat, kiedy to aborcję nazywał wprost zabijaniem dzieci. Obecnie jednak pan Hołownia twierdzi, że on prywatnie jest przeciwny aborcji, ale dla dobra kraju jest w stanie ją zaakceptować. Co Pan sądzi o takiej postawie?

Paweł Lisicki, publicysta i redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”: Myślę, że mamy tu do czynienia z chęcią dostosowania się za wszelką cenę do nurtu. Z pewnością jest to odejście od jego własnych poprzednich przekonań i daleko idąca forma mimikry, dostosowania się, przyjęcia za swój liberalnego dyskursu. To jest zresztą bardzo przykra rzecz. Pan Hołownia nie jest jedynym tego typu przykładem.

Od jakiegoś czasu możemy zaobserwować, że Platforma Obywatelska też bardzo mocno skręca w lewo.

To jest takie dostosowanie do tego, co wydaje się wręcz konieczne. To jest bardzo przykra sprawa, bo jak mało której rzeczy, akurat jeśli chodzi o kwestie dopuszczalności lub niedopuszczalności aborcji w sensie etycznym, sprawa jest moim zdaniem jasna. Tu nie ma innej możliwości interpretacyjnej. Prawda mianowicie jest taka, że aborcja jest zabiciem niewinnego człowieka. I tutaj nie ma żadnych kontrargumentów. Dyskusja dotyczy jednak tego, jakie mają być warunki dopuszczalności zabijania tego niewinnego człowieka. Nie bardzo wiadomo, jak to inaczej interpretować czy próbować nadać temu pozór jakiejś moralnej dopuszczalności, co pan Hołownia próbuje robić.

W ostatnim tekście na łamach tygodnika „Do Rzeczy” pisze Pan o lewicowych środowiskach: „Dla nich nie istnieje rzeczywistość, natura, konieczność – są to tylko słowa powstałe w dyskursie, a dyskursy były narzucane przez tych, którzy mieli władzę, i żeby człowieka wyzwolić należy zmienić dyskurs. Zatem prawdziwe wyzwolenie – a prezydent Biden ma się właśnie za takiego queerowo-genderowego Mesjasza – musi dążyć do wyzwolenia wszystkich z dyskursów opartych na tym, co odziedziczone.” Pisze Pan o poczuciu wyższości nad innymi, jakie dominuje w tych środowiskach lewicowych, a środowiska te zachowują się tak, jakby ich nie obowiązywało prawo. Mnie to się kojarzy w jakiś sposób z orfizmem – starożytną religią - i co by nie mówić, choć środowiska te odcinają się od religii, to jednak ich poglądy i zachowania zdają się taką antychrześcijańską religię tworzyć.

Na pewno istnieje w tym coś takiego, jak elementy gnostyckie współczesnej lewicy, czyli przekonanie, że ma się dostęp do tej prawdy, która przed zwykłymi profanami jest zamknięta. W tym sensie orfizm czy też inne grupy misteryjno-gnostyczne tutaj się zapewne odnalazły.

W tym momencie bardzo ciekawe jest postawienie pytania, jak to się dzieje, że fałszywy pogląd zdobywa tak duże uznanie? Jest prawdą, że w sensie politycznym czy statystycznym poglądy mówiące, że aborcja jest prawem człowieka, są praktycznie bezdyskusyjne na Zachodzie i tutaj Biden jest wyrazicielem w kategoriach statystycznych czy społecznych znaczącego odłamu amerykańskiego społeczeństwa i zresztą podobnie myśli też duża część społeczeństwa zachodniego. Na tej podstawie możemy zobaczyć, do jakiego stopnia banalizacji zła współczesne społeczeństwa zachodnie dotarły.

Okazało się, że bez względu na wartość ludzkiego życia, co należy podkreślić życia niewinnego, już przestaje tam obowiązywać, a w to miejsce szerzy się coraz bardziej radykalny hedonizm. Tak naprawdę do tego właśnie to się sprowadza. W istocie nie ma, moim zdaniem, żadnych rozsądnych argumentów filozoficznych czy też moralnych na rzecz dopuszczalności aborcji. Jedynymi argumentami, którymi się ci ludzie posługują są argumenty czysto hedonistyczne, mówiące o tym, że człowiek unika konsekwencji własnych czynów i w związku z tym przyznaje zgodę na zabijanie niewinnego człowieka. Bo to ograniczałoby jego wolności i przyjemności. Nie ma żadnych innych sensownych argumentów. Z powodu braku tych właśnie rzeczowych argumentów widzimy narastającą agresję, wściekłość, krzykliwość. Tak się dzieje, że kiedy człowiek nie potrafi użyć rozumu, to stosuje różnego rodzaju inne wybiegi, jak na przykład szantaż emocjonalny, czy chęć narzucenia komuś innemu określonego dyskursu, czy też zakrzyczenia go albo ośmieszenia, zawstydzenia. Tak się dokładnie też dzieje w tym przypadku.

Chciałbym też, aby odniósł się Pan do dwóch wypowiedzi, które pojawiły się ostatnio w przestrzeni medialnej, a które mnie osobiście zszokowały. Pierwsza to wypowiedź pani prof. Senyszyn, która w mediach publicznych stwierdziła, że ona jest również za rozważeniem eutanazji dzieci już urodzonych i wymieniła jakieś przykładowe wady takich dzieci. A druga wypowiedź na Twitterze pani Żukowskiej, też z Lewicy, która aborcję farmakologiczną porównała do odrobaczania.

To jest właśnie to, co już powiedziałem, czyli kompletna banalizacja. To jest efekt wprowadzania w państwach zachodnich w latach 60-tych ubiegłego wieku powszechnej dostępności aborcji i wytworzenia się już pokolenia kobiet, dla których wartość macierzyństwa i samego dziecka przed urodzeniem jest gdzieś na marginesie. Wytworzyła się taka mentalność aborcyjna, w ramach której dziecko traktuje się jako obojętny zbiór komórek, coś w rodzaju wrzodu albo narośli, brodawki albo czegoś, co można po prostu usunąć. Porównuje się więc dziecko do tego moralnie obojętnego zbioru ludzkich komórek. W tym sensie jest to czymś przerażającym, ponieważ konsekwencją tego musi być dalsze deprecjonowanie życia i rozwinięcie się mentalności eutanazyjnej.

Jeśli wsłuchamy się w argumentację pani Senyszyn, to nie widzę szczególnej różnicy pomiędzy jej argumentem, a tymi, którzy w latach 30-tych byli zwolennikami programu eutanazyjnego, który pojawił się oczywiście w nazistowskich Niemczech. To jest te sam sposób i ten sam mechanizm rozumowania, gdzie człowiek uważa, że ma prawo dokonywać pozbawiania innych życia ze względu na jakieś wyższe wartości, a w tym przypadku tą wartością miałaby być rzekoma pomoc tym, którzy nie będą mogli posługiwać się swoim mózgiem. To jest przekroczenie tych granic, które zostały przez Boga i przez naturę wytyczone i kiedy się je raz przekroczy, to później nie można się zatrzymać. W następnej kolejności pojawi się pytanie, kto miałby o tym decydować i jakie są te wady, które uprawniają do życia, a jakie do niego nie uprawniają. Obecny postęp medycyny jednak sprawia, że to, co nam się wydaje niemożliwe, za kilka lat może zostać uleczone.

Porównywanie do tego robactwa, wynika z przekonania, że ludzkie życie nie ma żadnej większej wartości, niż życie innych ssaków, a to z kolei wynika z tego, że to myślenie aborcyjne jest bardzo silnie też podszyte ateizmem, agnostycyzmem oraz przekonaniem, że człowiek jest po prostu częścią otaczającej nas natury i w żadnym stopniu nie jest istotą wyższą, że nie ma własnej godności.

Takim bardzo jaskrawym przykładem pozbawienia człowieka godności było moim zdaniem to świadome uśmiercenie w Wielkiej Brytanii naszego rodaka.

To jest tak, że albo cała kultura oparta jest na jakiejś mierze i tą miarą może być na przykład wyższość życia nad nie życiem i tego, że coś istnieje na tym, że nic nie istnieje, albo nie ma miary i uważamy, że fakt istnienia, bądź nie istnienia, że wartość życia nie jest niczym wyższym. Wtedy człowiek pozostaje tylko z jego możliwością konstruowania sobie dowolnych miar i dowolnych wartości i jeśli tak się dzieje, to się okazuje, że nie warto podtrzymywać przy życiu kogoś, kto mógłby zostać uzdrowiony albo uleczony, ponieważ to może być zbyt męczące albo zbyt drogie, albo zbyt ogranicza naszą swobodę działania. Tutaj ludzkie ja i samowola wchodzą w miejsce prawa bożego czy też prawa natury i cały świat zostaje dostosowany do ludzkiej samowoli. Wielka Brytania jest tego dobrym przykładem, ale nie tylko ona, ponieważ ten sam proces możemy obserwować też w innych państwach. Wielka Brytania jest też krajem, gdzie z roku na rok rośnie liczba tzw. wielokrotnych aborcji. I tak na przykład w roku 2019 odnotowano 718 kobiet, które dokonały po 6 aborcji każda, a wśród nich było aż 5 nastolatek. I skala tego zjawiska rośnie tam z roku na rok. To właśnie wynika z tego, że gdy się już pewien próg raz przekroczy, to później już nie ma zahamowań.

Ciekawe jest także to, że w ostatnim czasie szumnie ogłoszono, że przeprowadzono jakieś badania naukowe o rzekomo niskim wpływie aborcji na problemy psychiczne lub psychiatryczne kobiet. Problem polega jednak na tym, że przeprowadzono jedynie jakąś zgrubną analizę na niewłaściwie dobranej grupie badawczej to po pierwsze, a po drugie ankietowane kobiety były średnio 3-5 lat po zabiegach zabicia własnych dzieci. Rzetelne badania przeprowadzono w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku w USA, gdzie badano też kobiety 15 – 25 lat po aborcji. Okazuje się bowiem, że problemy psychiczne i psychiatryczne najczęściej pojawiają się po około 15 latach po dokonaniu aborcji i wśród przebadanych kobiet nawet 70-80 procent miało silne zaburzenia psychiczne i znacznie częściej kobiety takie popełniały samobójstwa. Ale też w krótkim okresie badania naukowe w Nowej Zelandii potwierdziły zaburzenia psychiatryczne u ok. 30 proc. kobiet. - Z kolei badania fińskie, przeprowadzone w latach 1987 – 1994 pokazują, że odsetek samobójstw kobiet, które dokonały aborcji był dwukrotnie wyższy (34 proc.) od od odsetka samobójstw po samoczynnym poronieniu (18 proc.) i 6-krotnie wyższy od samobójstw po udanym porodzie (5,4 proc.) - jak możemy to przeczytać na portalu poradnikzdrowie.pl. Te rzetelne badania są publikowane bardzo rzadko, a jak już ktoś się na nie powołuje, to „postępowa” lewica i inne środowiska tego typu wszczynają wielki szum.

Bo to jest ten typ wiedzy, który pokazuje, że tego typu wchodzenie w miejsce Pana Boga ma swoje oczywiste negatywne konsekwencje. Dlatego unika się publikowania takich rzetelnych badań, ponieważ cały przemysł aborcyjny stara się za wszelką cenę prawdziwe informacje ukryć i i ich nie podawać. Mnie chyba najbardziej zaszokowało w trakcie jednego z ostatnich wydarzeń, kiedy dzieci podczas strajku kobiet krzyczały: „Hej, hej. Aborcja jest ok”. To było coś demonicznego.

Dziękuję uprzejmie za rozmowę