Jeśli ktoś się upiera i uznaje, że określenia "LGBT" należy używać wobec osób, należałoby uznać, że od kilkunastu dni najsławniejszym człowiekiem LGBT na świecie jest niejaki McCarrick. Byłego amerykańskiego kardynała określić można by nawet mianem najsłynniejszego oszusta LGBT (bo przecież oszuści to nie ideologia, oszuści to ludzie). Oszukiwał przecież genialnie, wodząc za nos hierarchów kościelnych, kilku prezydentów USA, lewicę, prawicę, Demokratów, Republikanów. A jednak wygląda na to, że w kategorii oszustów LGBT mamy jednak zawodników znacznie lepszych.

Za nieco ponad trzy tygodnie, a dokładnie 18 grudnia, minie rok od rezolucji, w której Europarlament zwrócił się do Komisji Europejskiej o sprawdzenie, "czy utworzenie stref wolnych od LGBTI stanowi pogwałcenie swobody przemieszczania się i pobytu w UE". Jak więc wynika z dokumentu, w całym ataku na Polskę w sprawie owych "stref", mowa jest wprost o terytoriach, na które rzekomo osoby homoseksualne nie miałyby prawa wstępu. Ciekawe swoją drogą, czy i jak przebiega sprawdzanie owych ograniczeń w pobycie i przemieszczaniu się "osób LGBT"... I czy jakieś dane Unia Europejska poda do wiadomości, chociażby przed kolejnym dokumentem, który zostanie przegłosowany w sprawie Polski?

Skoro za owym cytowanym wyżej idiotyzmem wysmażonym przez europarlamentarzystów zagłosowało 463 europosłów, trudno przyznać abyśmy mieli do czynienia z 463 idiotami czy też 463 kłamcami. Należy zatem chyba uznać, że mamy do czynienia z doskonałym oszustwem, w które owi europarlamentarzyści uwierzyli. I to znacznie doskonalszym aniżeli w przypadku byłego kardynała.

Do kogo można mieć większe pretensje?

Do starego, schorowanego papieża, który wobec niejasnej sytuacji i pogłosek o charakterze obyczajowym na temat jednego z dostojników kościelnych, zrobił wszystko ażeby je zweryfikować, zarządzając dodatkowe dochodzenie w sprawie (nie mówiąc o tym że pierwsze zarzuty wobec McCaricka dotyczące nieletnich postawione zostały 12 lat po śmierci polskiego papieża)?

Czy może jednak raczej do kilkuset europarlamentarzystów którzy, zamiast sprawdzić rewelacje o rzekomo zakazanych dla homoseksualistów terytoriach, głosowali za takim nonsensem, jakim jest rezolucja Parlamentu Europejskiego z 18 grudnia 2019 r.? Zresztą podobne brednie o rzekomych strefach powtarzała niejaka Ursula van der Leyen, powtarzał też niejaki Joe Biden, choć akurat w tym drugim przypadku raczej trudno się temu dziwić.

Co łatwiej zweryfikować?

Czy łatwiej było papieżowi sprawdzić pogłoski dotyczące spraw intymnych żyjącego za oceanem hierarchy i to w sytuacji, gdy nie było żadnych przekonujących dowodów, a jedyny potencjalny świadek okazał się niewiarygodny, a w dodatku był przestępcą ?

Czy może jednak łatwiej jest sprawdzić, jak wyglądają w dużym kraju Unii Europejskiej realia dotyczące pobytu i przemieszczania się obywateli i czy faktycznie na określone tereny nie wpuszcza się osób z powodu ich płciowych preferencji?

Pobieżne choćby przyjrzenie się biografii McCarricka pozwala na twierdzenie, że okazał się on oszustem genialnym. Jednak wychodzi na to, że oszust, czy też grupa oszustów, którym udało się omamić kilkusetosobową grupę europarlamentażystów, są znacznie lepsi w te klocki niż były kardynał z USA. Choć i w jedym i drugim przypadku wygląda na to, że oszustwo LGBT to po prostu oszustwo doskonałe.

Czy akurat oszuści LGBT oszukują lepiej niż oszuści heteroseksualni? Czy bardziej perfidnie wyłudzają pieniądze, skuteczniej wprowadzają ludzkie masy w błąd, bardziej szkodliwie wpływają na rzeczywistość? Trudno na to odpowiedzieć, bo to, że oszuści LGBT narobili ostatnio wokół siebie i rzekomych "stref" dużego szumu, nie jest tutaj jeszcze żadnym argumentem.

 

Tomasz Poller