Aby przedstawić w pełnej krasie hipokryzję dzisiejszej opozycji, jeżeli chodzi o nasilone antypolskie ataki Władimira Putina, warto cofnąć się do 2010 r.
TVP Info opublikowała dziś swój materiał archiwalny z września 2010 r. Kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej, gdzie zginął m.in. urzędujący prezydent RP, brat tragicznie zmarłego przywódcy, prezes PiS, Jarosław Kaczyński rozesłał do europosłów swojego ugrupowania oraz ambasadorów w Polsce list, w którym przestrzegał przed neoimperialną polityką prowadzoną przez Federację Rosyjską pod przywództwem Władimira Putina.
Były premier podkreślał wówczas, że prowadzone przez kraje UE dwustronne relacje z Rosją „podyktowane względami ekonomicznymi” niosą ze sobą poważne konsekwencje polityczne i umniejszają znaczenie UE. Ważni politycy Platformy Obywatelskiej oskarżali prezesa PiS o przedstawianie stanowiska niezgodnego z polską racją stanu. Niektórzy nawet posunęli się do dość niewybrednych kpin.
"Prezes jest na proszkach?"-pytał ówczesny szef polskiej dyplomacji (!), Radosław Sikorski.
„Wspólnie z innymi narodami, walczyliśmy o odkłamanie historii Europy Środkowej i Europy Wschodniej, fałszowanej przez wiele dziesięcioleci przez propagandę sowiecką. Obecnie jesteśmy świadkami prób pomniejszania roli naszego regionu w Europie. Takie działania stanowią prezent dla tych państw, które nie uznają wartości demokratycznych i praw człowieka. Mogą wydawać się biznesowo atrakcyjnymi partnerami, ale nie przestrzegają wartości i standardów, które dominują w euroatlantyckiej przestrzeni politycznej”-czytamy w liście Jarosława Kaczyńskiego z września 2010 r. Polityk podkreślał również, że od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej sytuacja zmieniła się diametralnie, przy czym niezmiennie istotna jest rola Europy Środkowo-Wschodniej w sojuszu transatlantyckim.
„Kraje, które niedawno odzyskały wolność i zerwały z Moskwą – także dzięki fenomenowi polskiej Solidarności – oczekują partnerskich i poważnych relacji z Waszyngtonem”-wskazywał prezes PiS, krótko po rosyjsko-białoruskich manewrach "Zapad", w których "wrogiem" była Polska.
Były premier ostrzegał także przed poważnymi konsekwencjami politycznymi wynikającymi z zacieśniania dwustronnej współpracy poszczególnych największych państw Europy z Rosją, której „neoimperialna polityka nie budzi kontrreakcji ze strony największych politycznych rozgrywających w Europie i Ameryce”. Słowa Kaczyńskiego spotakły się ze wściekłym atakiem polityków ówczesnego rządu.
Sławomir Nowak, wówczas pracujący w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego, oczekiwał, że prezes PiS wycofa się ze "sprzecznych z polską racją stanu" słów.
"Mam nadzieję, że jest to odosobniony głos i że też usłyszymy słowa wyjaśnienia i wycofanie się z tego listu"-mówił wówczas Nowak. Z kolei Radosław Sikorski, ówczesny szef MSZ w rządzie Donalda Tuska... zastanawiał się, czy Jarosław Kaczyński "jest na proszkach".
"Jeśli chodzi o kolejne wystąpienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego to wybaczą państwo, ale ja zawsze zadaję sobie pytanie, czy pan prezes jest na proszkach, czy nie"-drwił.
Jeżeli chodzi o politykę, można jedynie obśmiać hipokryzję dzisiejszej opozycji, o ile może być komukolwiek do śmiechu. Czysto po ludzku- życzyć Radosławowi Sikorskiemu, by ani on sam, ani nikt z jego bliskich, nie musiał kiedyś brać "proszków", o których minister wspominał... Wracając jednak do ataków Putina, niedobrze się robi na myśl, że ci ludzie mają dziś czelność pouczać polski rząd.
yenn/TVP Info, Fronda.pl