Prawda o abp. Juliuszu Paetzu była znana w Watykanie od 40 lat. Z pełną wiedzą o jego skłonnościach otrzymał Paetz święcenia biskupie i w 1982 roku został ordynariuszem Łomży. Miało to być "zesłanie", bo Paetz w Stolicy Apostolskiej piastował wysokie stanowisko.

Abp Juliusz Paetz w latach 1967-1976 by pracownikiem Sekretariatu Generalnego Synodu Biskupów w Rzymie. Później awansował; w latach 1976-1982 pełnił funkcję prałata antykamery papieskiej, będąc dzięki temu bardzo blisko Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II.

O tym, dlaczego w 1982 roku otrzymał sakrę biskupią i trafił do Łomży, mówił podczas dyskusji we Wrocławiu na Ogólnopolskim Forum Młodych Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej.

"Abp Paetz miał naprawdę wysokie stanowisko w Watykanie i do Łomży pojechał na zesłanie. To był podstawowy błąd, bo te jego skłonności zostały już rozpoznane w Watykanie. Watykan chciał się go pozbyć. To był jeden z motywów nominacji" - powiedział Przeciszewski.

Czy to słowa prawdziwe? Wszystko wskazuje na to, że tak. Jak komentuje ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z UKSW, wypowiedzi red. Przeciszewskiego słuchał przecież sam Prymas, obecny we Wrocławiu - i nie protestował.

"Wypowiedź pana Marcina Przeciszewskiego jest niezwykle ważna, można powiedzieć przełomowa. Co więcej, jej bezpośrednim świadkiem był arcybiskup Wojciech Polak, który uczestniczył w tej dyskusji panelowej. Z ust prymasa Polski nie padło żadne dementi po szokującej wypowiedzi prezesa KAI. W związku z tym nie mamy żadnych podstaw, żeby w jakikolwiek sposób powątpiewać w prawdziwość tych jakże mocnych słów" - powiedział ks. Kobyliński w rozmowie z "Interią".

Według uczonego kapłana abp Juliusz Paetz to "polski kardynał McCarrick".

W ocenie ks. Kobylińskiego trzeba odpowiedzieć dziś na kilka fundamentalnych pytań.


Po pierwsze, dlaczego dochodziło w ostatnich dziesięcioleciach to wielu wprost skandalicznych nominacji biskupich; po drugie, czy Watykan w ogóle prowadził śledztwo ws. abp. Paetza; po trzecie, jak w Polsce poradzimy sobie z odszkodowaniami dla ofiar.
"Głos Wielkopolski" informuje z kolei, że wszczęto postępowanie kanoniczne ws. abp. Paetza, o które wnioskował jeszcze za życia arcybiskupa ks. Marcin Węcławski.

Kapłan mówi, że abp. Paetzowi zwracano uwagę na jego niewłaściwe zachowania względem kleryków już w 1999 roku. Arcybiskup ustąpił jednak dopiero w roku 2002 po artykule w "Rzeczypospolitej" oraz po zainteresowaniu sprawą bezpośrednio Jana Pawła II. Pod bielizną (sic) przemyciła do papieża informacje jego przyjaciółka, Wanda Półtawska.

Wcześniej Ojciec Święty był odcinany od wszelkich wieści na temat abp. Paetza.

Wniosek o postępowanie kanoniczne ks. Węcławski złożył w oparciu o motu proprio papieża Franciszka z marca tego roku; dokument wzywa duchownych mających wiedzę o molestowaniu do obowiązkowego powiadomienia miejscowego biskupa. Ks. Węcławski zawiadomił wiosną abp. Stanisława Gądeckiego.

bsw/interia.pl