TTIP

Wokół TTIP czyli Transatlantyckim Porozumieniu w sprawie Handlu i Inwestycji narosło wiele mitów. Z jednej strony jest to wina utrzymywania w tajemnicy procesu negocjacyjnego, z drugiej, braku zainteresowania mediów tym trudnym, ale ważnym tematem.

O porozumieniu handlowym między Ameryką i Europą mówiło się już od dawna. Wspólny obszar wolnego handlu wytwarzałby prawie 50% światowego PKB. Ułatwienia w wymianie handlowej między dwoma mocarstwami gospodarczymi miało zwiększyć wzrost gospodarczy nawet o 0,5 punktu procentowego, a także wpłynąć na spadek stopy bezrobocia. Pierwsze rozmowy zostały podjęte już w 2011 r. Szybko się okazało, że cały proces negocjacji jest restrykcyjnie chowany przed oczami opinii publicznej, a negocjatorami są przede wszystkim lobbyści wielkich korporacji. Tak więc umowa, która miała w założeniu otworzyć gospodarki pod dwóch stronach Atlantyku, w istocie budzi wiele kontrowersji.

Czym naprawdę ma być Partnerstwo Transatlantyckie?

Argumenty o wolnym handlu są o tyle zaskakujące, że bariery celne pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską są w rzeczywistości niewielkie. Według zwolenników, TTIP miał się skupiać na pobudzeniu handlu transatlantyckiego. W tym celu miałby zostać zliberalizowany rynek wymiany usług (wzajemne uznawanie dyplomów) czy ujednolicenie norm regulacyjnych stosowanych w gospodarce, np. sanitarnych. Otwarty miałby być też rynek w obszarach dotychczas chronionych jak część przemysłu spożywczego czy odzieżowego. Porozumienie miałoby też zawierać wzajemne ułatwienia dla inwestorów z obu stron Atlantyku.

Ważnym elementem transatlantyckiej umowy jest Mechanizm Rozstrzygania Sporów na linii Państwo-Inwestor (ISDS). Mechanizm ten miałby umożliwiać firmom międzynarodowym skarżenie rządów państw do sądu arbitrażowego, a nie do krajowego, przy każdym wprowadzeniu przepisów, które ograniczałyby ich zyski. Umowa miałaby też wiązać się z otwarciem rynku zamówień publicznych. Duże znaczenie ma też kwestia liberalizacja rynku surowców, zwłaszcza energetycznych. Ma to duże znaczenie, zwłaszcza w kwestii możliwości przesyłu ropy i gazu ziemnego z USA do Europy. Porozumienie pozwalałoby tez ujednolicić ustawodawstwo w zakresie ochrony własności intelektualnej.

Co budzi największe kontrowersje?

TTIP budzi wiele kontrowersji. W 2014 rozpoczęła się zbiórka podpisów w ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej „Stop TTIP”. Pod inicjatywą podpisało się ponad 3 mln obywateli. Sam pomysł liberalizacji handlu z USA wywołuje sporo kontrowersji w Europie. Szczególnie słabsze gospodarki z południa i wschodu naszego kontynentu miałyby być narażone na straty wynikające ze zbyt dużej konkurencji ze strony dużych firm amerykańskich. Podnoszone są argumenty o różnicach pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską w zakresie prawa pracy, ochrony danych osobowych, ochrony własności intelektualnej czy norm dotyczących produkcji żywności, zwłaszcza w zakresie dopuszczalności żywności modyfikowanej genetycznie (GMO). 

Największe kontrowersje budzą jednak zapisy dające w rzeczywistości olbrzymią władzę korporacjom. Chodzi przede wszystkim o mechanizm ISDS. Przeciwnicy porozumienia obawiają się, że międzynarodowe korporacje będą nadużywać tego rozwiązania przeciwko rządom ograniczającym ustawowo ich ekspansje. Wiele obaw budzi też możliwe wejście firm amerykańskich na rynek usług dotychczas zarezerwowanych dla państwa, jak ochrona zdrowia, edukacja czy nawet dystrybucji wody pitnej. Niejawny tryb negocjacji budzi też uzasadnione obawy o próby forsowania przez korporacyjnych lobbystów zapisów ułatwiających ograniczanie swobód obywatelskich w dziedzinie przesyłu informacji.

Czy naprawdę mówimy o wolnym handlu?

Dyskusja o TTIP pokazuje przesunięcie w poglądach zachodnich społeczeństw względem wolnego handlu. Nawet tak prorynkowo nastawiona partia jak amerykańscy Republikanie wybrała na kandydata przeciwnika porozumień handlowych z Europą czy z Azją. Z jednej strony jest to efekt spadku zaufania do międzynarodowych korporacji, wywołanego światowym kryzysem. Ludzie zauważyli, że pełna swoboda działania ponad granicami państw nie koniecznie wiąże się z bezpieczeństwem dla konsumentów. Z drugiej jednak strony, wiele umów forsowanych, jako porozumienia o wolnym handlu, niosły ze sobą rozwiązania korzystne przede wszystkim dla dużych, ponadnarodowych firm, a nie koniecznie dla wolnego obrotu gospodarczego. Warto o tym pamiętać w Polsce, w momencie w którym kolejny rząd wykazuje entuzjazm w stosunku do podobnie konstruowanej umowy o partnerstwie transatlantyckim. 

Bartosz Bartczak