Fronda.pl: W "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł pt:"Modlitwa, post i PiS. Przedwyborcze uniesienie w mediach o. Rydzyka". Medium Adama Michnika stawia tezę, że "już około 10 tysięcy Polek i Polaków (słuchaczy Radia Maryja i widzów TV Trwam, ale nie tylko) modli się i pości w intencji zwycięstwa partii władzy." Czy ta teza jest prawdziwa? Dlaczego modlitwa w intencji wyborów wywołuje w środowisku lewicowo - liberalnym takie reakcje? 
 
Ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz: To bardzo ciekawe zjawisko. Partia wyznawców Michnika w ramach burzenia tego co stare i budowania tego co nowe, przed laty walczyła z - jak to określała - stereotypem "Polak - katolik". Teraz sama głosi pewną formę takiej stereotypizacji - katolik (przynajmniej ten moherowy, czyli tradycyjny i po prostu autentyczny) to pisowiec... Trzeba chyba przyznać, że to bardzo inspirujące...
 
Dlaczego takie reakcje? Cóż, myślę, że tak zwana opozycja i jej tak zwane think tanki już wiedzą, źe mają niewielkie szanse na dobry wynik. Ich przeciwnikiem są mądrze rządzący pragmatycy, ale i wspierający ich ludzie ceniący wartości. To musi rodzić lęk. A lęk rodzi agresję.
 
 
 
Czy możemy modlić się w intencji wyborów? Co mówi nauka Kościoła, teologia  moralna na temat modlitwy o wygraną konkretnej partii, czy konkretnego człowieka? Jak powinna wyglądać taka modlitwa? 
 
Pismo św. zaleca modlitwę za sprawujących władzę. Oczywiście, trzeba tę modlitwę dobrze rozumieć, tak jak trzeba dobrze rozumieć samo sprawowanie władzy. Ono winno być misją, służbą społeczną, czyli pracą na rzecz dobra wspólnego. To wymaga samozaparcia, nieustannego porzucania zasady: aby mnie, moim bliskim było dobrze, na rzecz tego, aby tym drugim, tym, którzy są mi powierzeni, których reprezentuję było dobrze. To jest bez wątpienia trudne. Bo pragnienie służby spotyka się z grą interesów, z całą presją walki politycznej. I modlitwa jest tutaj niezwykle potrzebna.Trzeba się modlić za polityków, a to oznacza w praktyce zarówno sytuacje, gdzie trzeba się modlić o odsunięcie jakiegoś polityka w niebyt, a także modtliwę o zwycięstwo tych, co faktycznie próbują służyć. Modlimy się nie za partię, ale za ludzi. Za naród i państwo.
 
 
Akcja „Modlitwa i post” ruszyła 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i potrwa do 13 października. "Przypominamy, że jest modlitwa o dobre wybory, żeby wybrać ludzi wierzących, którzy będą dbali (o Polskę) po katolicku, po chrześcijańsku. Wybierajcie takich ludzi. Modlimy się o takich ludzi i zwycięstwo dobra w naszej ojczyźnie. Można się jeszcze zapisywać. Post o chlebie i wodzie. Tego dnia też komunia święta, różaniec, adoracja najświętszego sakramentu. Tak wspieramy zwycięstwo dla Polski - miał powiedzieć o. Tadeusz Rydzyk, cytowany przez "GW". Jednak nigdzie nie padły słowa, że modlimy się o wygraną Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego w takim razie dziennikarze "Wyborczecj" twierdzą, że o. Rydzyk nawołuje do modlitwy  o wygranie ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego?
 
Cóż, oni widać doskonale wiedzą, że mogą po katolicku czy po chrześcijańsku o Polskę dbać tylko przedstawiciele jednej partii. To oczywiście nie jest zaskoczeniem, że nie można tego oczekiwać od "chadeckiej" PO. Tych wartości w polityce nie sposób raczej oczekiwać od ludowców, którzy są partią obrotową i najcenniejszą wartością jest dla nich koalicja rządowa z każdym, choćby i z komunistami. No więc dobrze, że Czerska rozwija swój potencjał rozumienia świata takim, jakim jest.
 
 
"Na pewno partie liberalne, takie jak Koalicja Europejska czy ugrupowania lewicowe, się w tym wskazaniu nie mieszczą. Łączenie polityki z prawem bożym to teokracja i upolitycznianie religii" – twierdzi były jezuita prof. Stanisław Obirek. Czy modląc się za Ojczyznę i wybory upolityczniamy religię?
 
Nie wiem, jak pojmuje religię były jezuita. Jeśli przyjmiemy najprościej, że religia to więź z Bogiem, to chodzi tu o więź konkretnego człowieka. I dlatego człowiek ma prawo i obowiązek stawać przed Bogiem ze swoim życiem. Ma prawo i obowiązek modlić się o pracę i zarobki, o mądre rządy, o zabezpieczenie bytu rodzinnego... Czy to jest upolitycznienie życia? Nie wpadajmy w absurdy.
 
"A co się stanie, jeżeli wynik wyborów będzie inny niż to, o co się modlą i w jakiej intencji poszczą uczestnicy tej akcji? Czy to znaczy, że Pan Bóg nie wysłuchał ich modlitw w tej dobrej intencji i przeszedł na „złą stronę”? Historia zna takie przykłady, natomiast nie widzę tu analogii, a proste przełożenie praktyki pokutnej czy religijnej na efekt polityczny jest bardzo ryzykowne i trochę się temu dziwię" – twierdzi w "Wyborczej" ksiądz Kazimierz Sowa.
 
A co się stanie jak ks. Sowa pomodli się do Pana Boga o to, by wygrała jego formacja przyjaciół? Nie modli się o to? To byłoby ciekawe, bo przecież księdzu wypada się modlić, a nie biesiadować i rozdawać karty. Zakładam, że się modlił, lub modli i jest tak, jak jest. Kto temu winny? Pan Bóg? Ksiądz? Czy może politycy, kandydaci na polityków? Tego nie wiem, bo nie znam bliżej ani owego księdza, ani jego otoczenia. Ale wiem z całą pewnością, że modlitwa ma moc zmieniać świat. 
 
Z ludźmi obozu rządzącego można to zrobić. Ale chcę zwrócić uwagę na jedno - nie wybieram partii tylko człowieka. W PiS są ludzie o różnych postawach. One nie zawsze satysfakcjonują. Ale dlatego mamy listy kandydatów, z których jednego wybieramy. Warto poszukać wcześniej co o nich wiemy. I wybrać najlepszych spośród nich. Warto i trzeba spośród nich mądrze wybrać. I dobrze.