8 lipca 1945 roku była niedziela. Nie przeszkodziło to jednak, by grupa operacyjna NKWD przeprowadziła obławę na oddział partyzancki dowodzony przez por. Stanisława Karlińskiego ps. „Burza”/ „Miecz”. Sowieci od rana przeczesywali teren wzdłuż obu brzegów Pilicy. Po godzinie 13.00 jeden z plutonów wszedł w zasadzkę. Rosjanie zabili na miejscu lub później dobili kilkunastu żołnierzy. Oddział zajął pozycje w poniemieckich okopach.

Do regularnej bitwy doszło 3 godziny później między Majkowicami a Ręcznem. Polacy byli znakomicie uzbrojeni i wyszkoleni. W większości wcześniej służyli w 25 pułku piechoty AK i mieli za sobą kilka miesięcy walk z Niemcami i Rosjanami służącymi w tzw. Ostlegionie. Ukształtowanie terenu sprzyjało broniącym się partyzantom. Jednak przewaga atakujących była wielokrotna.

Do wieczora Sowieci przeprowadzili 7 ataków, po których pole walki zasłane było ich trupami. Po zlokalizowaniu miejsca dowodzenia atakujących, w tym kierunku por. „Burza” otworzył ogień z granatnika Piat. Atak był celny. W sowieckich szeregach powstało zamieszanie. Wtedy polski dowódca rakietnicą dał rozkaz do ataku plutonu stojącego po drugiej stronie rzeki, a sam wezwał do kontrataku. 10 dni później oddział został rozwiązany. Dowódca zapewnił żołnierzom lewe dokumenty i mieszkania na tzw. Ziemiach Odzyskanych.

Od sierpnia 1945 roku obowiązywał zakaz mówienia o bitwie pod Majkowicami. Rozkaz obowiązywał nawet funkcjonariuszy UB. Niestety, zakłamywanie tego historycznego wydarzenia trwa nadal. IPN w swoich publikacjach całkowicie pomija lub bagatelizuje tę bitwę. Jego przedstawiciele nigdy nie przyjęli zaproszenia gen. Burzy-Karlińskiego na rocznicowe uroczystości.

Tomasz Toborek z łódzkiego IPN w książce „Stanisław Sojczyński i Konspiracyjne Wojsko Polskie” na stronie 46 insynuuje, że gen. Stanisław Burza-Karliński mówi nieprawdę podając, że jego oddział w tym czasie liczył około 200 żołnierzy. A tę liczbę potwierdzają dokumenty właśnie z IPN.

Dzisiejsza lektura internetu wskazuje jeszcze jednego kłamcę: Emerytowany oficer LWP, były dyrektor Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy ppłk Wojciech Zawadzki na fejsbukowej stronie Muzeum Żołnierzy Wyklętych napisał, że w tej bitwie to partyzanci zaatakowali żołnierzy Armię Czerwoną... No cóż, taka była wersja nakazana w lipcu 1945 funkcjonariuszom UB. Po kilku tygodniach, gdy zauważono, że społeczeństwo nie daje się nabrać na tę bajkę, zakazano całkowicie mówienia o bitwie. Niestety, ktoś do tej pory rozpowszechnia tę bzdurę, która w pełnej wersji mówiła, że sowiecki dowódca zaprosił „Burzę”, a ten po pijanemu go zastrzelił… Takie miało być wyjaśnienie klęski Armii Czerwonej w największej po II wojnie światowej bitwie z żołnierzami polskimi. 

P.J.Z.