Środa rozprawia się dziś z myśliwymi, którzy są „często pijani”, jeszcze częściej nie trafiają w zwierzęta, bo wzrok im słabnie. „Leśniczy naprowadzi myśliwego na ofiarę, a w razie niefortunnego strzału odszuka i dobije ranne zwierzę (o ile je znajdzie). W polowaniach ważne są obrządki, o których z dumą opowiada się kolegom. Najpierw się pije, potem się pije, potem zapija. Macza się ręce we krwi (przepraszam "w farbie") martwego lub umierającego zwierzęcia. Czy ono cierpi? To nic w porównaniu z rozrywką i chwałą, którą ma zabijający.” - oznajmia Środa. A na koniec swojego tekstu oznajmia: „Kto jest największym wrogiem mądrych i użytecznych myśliwych? Obrońcy praw zwierząt. Oni nic nie rozumieją! Nie znają ani praw lasu, ani tradycji zabijania. Pięknej tradycji”.

I aż trudno nie zadać pytania Środzie, czy ona naprawdę nie widzi, że o wiele gorsze rzeczy dzieją się w klinikach aborcyjnych, że tam morduje się ludzi, i to w sposób nieporównanie okrutniejszy niż zwierzęta podczas polowań? Czy nie dostrzega, że ona i jej wspólnicy w promowaniu zbrodni aborcji, robią rzecz nieporównanie gorszą niż myśliwi, i że o niej też można powiedzieć, że jej największym wrogiem są obrońcy życia, którzy „nie rozumieją feministycznego prawa dżugnli, ani tradycji zabijania słabszych”?

TPT/Wyborcza.pl