Maciej A. oraz Wiesław B. trafią na trzy lata do więzienia za nieumyślne wysadzenie w powietrze Zbigniewa Naplocha. Mężczyźni, zawodowi gangsterzy, w 2001 roku zostawili na dachu budynku bombę. Czysty przypadek - mieli ją umieścić pod mercedesem konkurenta z innego gangu i to jego pozbawić życia. Nie wyszło.


Dlaczego bombę zostawili ostatecznie na dachu, media nie podają. Mogła to być zwykła nieuwaga. Pech chciał, że Zbigniew Naplocha pracował wówczas jako monter anten. Montował antenę tuż obok pakunku z bombą, który trącił reklamówką i uruchomił zapalnik. Bomb arozerwała go na strzępy.


Trzeci z gangsterów zamieszany w sprawę Witold M. (ps. Szkieletor) do więzienia nie trafił w ogóle. Skazano go na 5 lat w zawieszeniu i zapłatę 100 tysięcy złotych żonie ofiary. Witold M. poszedł na współpracę i pomógł skazać innych przestępców, to on pozwolił też na odtworzenie przebiegu tragedii, obficie zeznając.


Gansgster o ps. Kasieczek, który pierwotnie miał zostać wysadzony w powietrze, żyje do dziś. Żona Zbigniewa Naplochy jest załamana wyrokiem. ,,Za zabicie psa dostają surowsze wyroki!'' - wołała oburzona w sądzie.

Sąd uznał jednak, że za taki ,,przypadkowy'' mord 3 lata to dosyć.

mod/se.pl