Fronda.pl: Trwa wciąż w Polsce okres Pierwszych Komunii Świętych, który co roku wiąże się z licznymi dyskusjami. Jedna z nich dotyczy formy organizowanych w kościołach uroczystości i późniejszych przyjęć komunijnych. W ocenie części komentatorów mamy do czynienia z zawłaszczeniem religijnego wydarzenia przez kulturę konsumpcjonizmu. Inni wskazują natomiast, że dzięki wystawności Pierwszej Komunii, dziecko zapamiętuje to wydarzenie na całe życie. Cała ta otoczka sprawia, że wydarzenie religijne nabiera dla niego większego znaczenia. W którym stanowisku Ksiądz Profesor widzi słuszność? Należy starać się minimalizować ten splendor, czy raczej cieszyć się z obecnego stanu rzeczy?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz SChr, specjalista w zakresie teologii moralnej: Jestem przekonany, że kluczową jest tutaj zasada złotego środka. Oczywiście, obserwujemy bardzo niepokojące zjawiska konsumpcjonizmu dominującego w przeżyciach religijnych. W tym w sposób szczególny w celebrowaniu Pierwszej Komunii Świętej. To kwestia przyjęć komunijnych, to sprawa strojów komunijnych, to wreszcie i może nade wszystko sprawa prezentów. Stroje można regulować i wielu duszpasterzy to czyni, poprzez ich ujednolicenie tak, by nie tworzyć znaczących i bolesnych dysproporcji. Nie da się uregulować w ten sam sposób sprawy prezentów i przyjęć. Tu trzeba po prostu apelować do rozsądku rodziców, do ich sumień. Istotą wydarzenia Pierwszej Komunii jest przyjęcie Boga do serca dziecka. Jest to kolejny etap inicjacji życia chrześcijańskiego. To wydarzenie musi być potraktowane priorytetowo, ale z tego samego względu to wydarzenie domaga się pewnego, rozsądnego splendoru. Sądzę, że nie da się tutaj określić sztywnych ram prawnych, ale trzeba po prostu apelować do sumienia i rozsądku.

Tak uroczyste i wystawne przeżywanie Pierwszej Komunii Świętej jest charakterystyczne dla Polaków. Jednocześnie słyszymy wciąż wiele głosów uznania dla polskich katolików, w związku z wciąż żywą w naszym kraju czcią do Najświętszej Ofiary i kultem eucharystycznym. „Widziałam tutaj pobożność do Eucharystii” – powiedziała odwiedzająca niedawno nasz kraj s. Angela Musolesi, w której ocenie „zwycięstwo Kościoła przyjdzie poprzez Polskę” właśnie dzięki tej pobożności. Rzeczywiście możemy być dumni z podejścia polskich katolików do Eucharystii? Uroczyste przyjęcia pierwszokomunijne się do tego podejścia przyczyniają albo są jego wyrazem?

Eucharystia jest i pozostaje w centrum Kościoła. Eucharystia jest źródłem, z którego rodzi się Kościół i dlatego pobożność eucharystyczna odgrywa w życiu Kościoła kluczową i centralną rolę. Dlatego niewątpliwie celebrowanie uroczystości pierwszokomunijnych ma tutaj swoje znaczenie. Ale z niemniejszą mocą należy podkreślać celebracje każdej mszy świętej i jej przeżywanie. To wielki temat zarówno dla kapłanów sprawujących liturgię mszy świętej, powstrzymywanie ich od nie tyle „radosnej”, co szokującej twórczości pseudoliturgicznej. To sprawa wielkiego szacunku i czci dla Najświętszego Sakramentu, zarówno ze strony kapłanów, jak i wiernych. To temat przyjmowania Najświętszego Sakramentu w Komunii świętej. Ale to także temat adoracji. I warto zwrócić uwagę na pojawiające się coraz częściej w Polsce kaplice stałej adoracji Najświętszego Sakramentu. Dosłownie stałej, całodobowej. To jest pewien fenomen, który uzmysławia żywą obecność Boga z nami i potrzebę bliskości z Bogiem. Raz jeszcze chcę podkreślić, że każdy z tych elementów zasługuje na zauważenie, dowartościowanie i szacunek.

Przyjęcie po raz pierwszy Komunii świętej poprzedza przygotowanie dzieci w ramach szkolnej katechezy. Coraz częściej jednak również związane z tymi przygotowaniami spotkania w kościołach nie ograniczają się wyłącznie do kwestii dot. samej liturgii i prób przed nią, ale są poszerzane o dodatkową katechezę. Wielu proboszczów decyduje się także na katechezy dla rodziców. Tymczasem w Polsce trwa dyskusja na temat obecności lekcji religii w szkołach publicznych. W ocenie Księdza Profesora, przygotowanie do sakramentu Komunii powinno zostać przeniesione ze szkół do parafii? Zdecydowano się na taki krok w Holandii, co wedle prymasa tego kraju kard. Willema Eijka znacząco poprawiło jakość tych przygotowań. To powinna być inspiracja dla Kościoła w Polsce?

Przede wszystkim myślę, że warto zastanowić się, czy sposobem rozwiązania problemów są nowe metody, nowatorskie koncepcje, swoistego rodzaju eksperymenty czy też nie warto, a wręcz nie należy, udoskonalać istniejące sposoby i dbać po prostu o ich jakość. Jeżeli przeżywamy kryzys katechezy w szkole, to wynika on w dużej mierze z zaniedbań samych katechetów, w tym duchownych. Problemem nie jest tyle strona formalna tej katechezy, co jej jakość. Nie rezygnowałbym w żadnym wypadku z katechezy w szkole, a jednocześnie wzorem wielu wspomnianych duszpasterzy starałbym się wykorzystać ten szczególny moment pierwszokomunijny do odnowienia i pogłębienia edukacji i formacji samych rodziców. Takie spotkania w Kościele, spotkania, które mogą być przypomnieniem ich własnych pierwszych Komunii, okazją do rachunku sumienia - na ile są rodzicami prowadzącymi swoje dzieci do Boga -  to doskonała okazja do działań duszpasterskich.

Wiele kontrowersji wywołuje również spowiedź dzieci przed przyjęciem pierwszej Komunii. Dlaczego Kościół uznaje, że akurat koniec III klasy szkoły podstawowej jest momentem, w którym dziecko powinno rozpocząć tego typu formację sumienia i potrzebuje już spowiedzi sakramentalnej?

Oczywiście ta cezura czasowa jest dość umowna i arbitralna. Ale warto zauważyć, że dziecko niejednokrotnie nawet we wcześniejszym wieku wykazuje jasne rozeznanie dobra i zła. Można powiedzieć, że niejednokrotnie rozeznanie o wiele bardziej wyraziste niż ma to miejsce u ludzi dorosłych. Ten okres życia dziecka jest okresem na tyle już świadomym, że umożliwia przystąpienie do sakramentu pokuty. Sumienie i jego reakcje są pewnym procesem, który trwa właściwie od momentu uzyskania świadomości, której elementem jest świadomość moralna.

Pewnym sceptycyzmem wobec spowiedzi przed Pierwszą Komunią Świętą podzielił się kilka dni temu na łamach „Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki. Duchowny poruszył kwestię przygotowania do tego wydarzenia dzieci i samych spowiedników. Wskazał, że dzieci niejako „odklepują formułki”, a spowiednicy nie zawsze są w stanie odpowiedzieć na ich potrzeby. Znany jest dowcip, w którym mężczyzna przychodzi do spowiedzi i zaczyna od wyznania: „jestem chłopcem, mam 50 lat…”. Katecheza przed Pierwszą Komunią Świętą dla wielu katolików pozostaje jedynym w życiu przygotowaniem do sakramentu pokuty. W ocenie Księdza Profesora, należy zmienić coś w sposobie tego przygotowania? 

Znowu wracamy tutaj do kwestii jakości przeżywania naszej wiary i pytania o to, czy należy zmieniać w sposób istotny struktury i formy, czy należy dokonać odnowy i odrodzenia wewnątrz istniejących struktur i form. Kluczową rolę odgrywa tutaj przygotowanie do sakramentu pokuty. Warto zauważyć, że mimo wszystkich głosów krytycznych, niejednokrotnie bardzo często dzieci wykazują dużą wrażliwość moralną, a niejednokrotnie wręcz zaskakują tą wrażliwością. Raz jeszcze trzeba podkreślić, że jest to kwestia przede wszystkim katechezy, odpowiedzialności spowiedników, ale także klimatu życia religijnego w rodzinie. Ten klimat życia religijnego nie może być zignorowany. Odpowiedzialność rodziców w tym zakresie jest odpowiedzialnością wyjątkową. Problem spowiedzi to przecież problem formacji moralnej człowieka, formacji jego sumienia, a to jest sprawa najbardziej decydująca dla ludzkiego życia

Niedawno obserwowaliśmy dyskusję na temat udzielania Komunii Świętej politykom opowiadającym się za dostępem do aborcji w Stanach Zjednoczonych. Dziś ta dyskusja jest coraz żywsza również w naszym kraju. W ostatnich dniach wiele emocji wywołało nagranie opublikowane przez poseł Martę Wcisło, na którym zarejestrowała ona wypowiedź księdza oburzonego faktem, że wspierająca liberalizację prawa aborcyjnego parlamentarzystka przyjęła Komunię. Bohater tego nagrania zachował się słusznie?

Przepraszam za niezbyt może taktowną odpowiedź. Ale wyobraźmy sobie sytuację, w której znana, przynajmniej w danym konkretnym środowisku lokalnym osoba, publicznie deklarująca się, że jest weganką, zostaje przyłapana w restauracji na spożywaniu krwistego befsztyka. Jeżeli środowisko wegańskie napiętnowałoby taką osobę, traktując ją jako hipokrytkę i odmawiając jej prawa do bycia weganką, do nazywania się weganką, nie sądzę, by wzbudziło to choćby jedno zdanie komentarza. Dlaczego zatem ktoś, kto cynicznie i w sposób świętokradczy, głosząc poglądy niekatolickie sięga po Najświętszy Sakrament, rości sobie pretensje do nazywania się wciąż katolikiem i dlaczego taki ktoś oburza się na tych, którzy w sposób absolutnie logiczny odmawiają mu tego roszczenia?