Po wydaleniu z zakonu ks. Woźnicki przez lata nie chciał opuścić domu zakonnego. Suspendowany duchowny codziennie przewodniczył też nabożeństwom dla zgromadzonej wokół siebie grupki wiernych, głosił kazania i udzielał sakramentów. Wszczynał przy tym liczne awantury a nawet bójki, z których nagrania trafiały później do mediów społecznościowych. Ostatecznie zaplanowano eksmisję komorniczą, do której miało dojść 8 września. Nie pomagały zabiegi ks. Woźnickiego, który straszył komornika „karami Bożymi”, wobec czego suspendowany kapłan postanowił dobrowolnie opuścić dom zakonny.

- „W tym miejscu wydarzyło się i wydarza samo zło, za sprawą salezjanów, łajdaka Gądeckiego, łajdaka generała salezjańskiego i innych łajdaków, którzy nigdy hierarchami kościelnymi nie powinni zostać”

- stwierdził, informując o swoich planach.

Ks. Woźnicki zapowiedział też, że wyrusza w pielgrzymkę do Rzymu, aby oddać papieżowi klucz do tabernakulum ze swojej celi.