W swoim wykładzie podkreślił, że polska tradycja polityczna jest głęboko zakorzeniona w wolności debaty publicznej. – „Polskiej kulturze politycznej obca jest myśl o jakiejkolwiek cenzurze” – zaznaczył, odnosząc się bezpośrednio do rozporządzenia Komisji Europejskiej w sprawie usług cyfrowych (DSA). Według prezydenta, sposób wdrożenia tych przepisów w Polsce może doprowadzić do faktycznego blokowania treści w internecie bez wyroków sądowych, jedynie decyzjami urzędów i tzw. „zaufanych podmiotów sygnalizujących”.

Nawrocki odwołał się do klasycznej polskiej tradycji wolności wypowiedzi, przypominając słowa Jana Zamoyskiego: „My tu w tej Rzeczypospolitej ksiąg żadnych pisać nie zakazujemy, ani nie nakazujemy”. To historyczne nawiązanie miało podkreślić ciągłość polskiej wrażliwości na próby ograniczania debaty publicznej – niezależnie od tego, czy presja przychodzi z Moskwy, czy z Brukseli.

Wypowiedź prezydenta odnosiła się do przyjętej właśnie przez Sejm ustawy wdrażającej unijne rozporządzenie DSA do polskiego porządku prawnego. Ustawa została przegłosowana większością głosów i trafiła do Senatu. Przewiduje m.in. rejestr domen naruszających przepisy – prowadzony przez prezesa UKE – co budzi sprzeciw części środowisk prawniczych i ekspertów od cyberbezpieczeństwa.

Krytycy wskazują wyraźnie, że nowe regulacje mogą pozwolić administracji – w praktyce bez udziału sądów – blokować całe portale, serwisy i kanały w mediach społecznościowych, gdy zostaną uznane za łamiące DSA. Co więcej, wnioski o takie blokady mają składać „zaufane podmioty sygnalizujące”, nierzadko finansowane z pieniędzy publicznych. W ocenie przeciwników ustawy to droga do cenzury prewencyjnej pod płaszczykiem walki z dezinformacją i ochrony użytkowników.

W tym kontekście deklaracja prezydenta, że Polska „opowiada się za odrzuceniem rozporządzenia Komisji Europejskiej” w jego obecnym kształcie i jednocześnie sprzeciwia się jakiejkolwiek cenzurze, została odebrana jako zapowiedź prezydenckiego weta wobec ustawy wdrażającej DSA.

W drugiej części przemówienia w Pradze prezydent przeszedł do szerszej wizji Europy i miejsca Polski w Unii. Zaznaczył, że Polska nie kwestionuje samego członkostwa w UE, ale sprzeciwia się temu, by Unia ewoluowała w stronę scentralizowanego superpaństwa.

Nawrocki przypomniał doświadczenia historyczne Europy Środkowej – w tym układ monachijski – jako ostrzeżenie przed sytuacją, w której „dobrze brzmiące koncepcje” z Zachodu kończą się katastrofą dla regionu. Podkreślił, że kraje takie jak Polska czy Czechy nie są „uczniami w europejskiej szkole”, lecz państwami o wielowiekowej tradycji politycznej, które wnoszą do Unii własne, ciężko zdobyte doświadczenie.

Jak podkreślił prezydent, Polska wstępowała do UE po szanse rozwojowe, otwarte granice i współpracę gospodarczą, a nie po to, aby Bruksela regulowała „system polityczny, dietę obywateli czy wychowanie dzieci”. Dlatego, jak zaznaczył, Polska nie jest „przeciwko Unii”, lecz „opozycją wobec jej obecnego modelu politycznego”, który stopniowo ogranicza realną suwerenność państw członkowskich.

Prezydent przedstawił jednocześnie zarys „polskiego programu dla Unii Europejskiej”. Zwrócił uwagę, że Warszawa nie ogranicza się do krytyki, ale proponuje konkretną alternatywę opartą na dwóch zasadniczych założeniach:

  • państwa członkowskie pozostają „panami traktatów”,

  • suwerenem są narody, a nie instytucje unijne.

W tym duchu wymienił pięć głównych postulatów:

  1. Utrzymanie zasady jednomyślności w najważniejszych decyzjach, zwłaszcza dotyczących polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i zmian traktatowych.

  2. Zasada „jeden kraj – jeden komisarz”, tak aby żadne państwo nie było spychane na margines przy obsadzie kluczowych stanowisk.

  3. Likwidację stanowiska stałego przewodniczącego Rady Europejskiej i powrót do rotacyjnej prezydencji, dzięki czemu każde państwo członkowskie okresowo pełniłoby rolę „gospodarza” Unii.

  4. Ograniczenie przewagi największych państw w głosowaniach Rady UE, tak by interesy mniejszych i średnich członków nie były systemowo pomijane.

  5. Odejście od ideologizacji polityk unijnych na rzecz pragmatyzmu – skupienia się na realnych wyzwaniach jak demografia, bezpieczeństwo, konkurencyjność gospodarki czy ochrona granic.

Nawrocki ostro skrytykował dotychczasową politykę bezpieczeństwa UE, wskazując, że okazała się bezradna wobec wojen w Europie i na Bliskim Wschodzie. W jego ocenie to państwa narodowe – szczególnie te z Europy Środkowej – poniosły główny ciężar pomocy Ukrainie i wzmacniania wschodniej flanki, podczas gdy część „starej” Europy zbyt długo liczyła na powrót do „business as usual” z Rosją.

Prezydent mocno akcentował potrzebę budowy „silniejszej Europy Środkowej” w ramach Unii – jako regionu, który nie jest peryferią, lecz jednym z filarów wspólnoty. Przypomniał, że to właśnie kraje naszego regionu – Polacy, Czesi, Słowacy, Węgrzy, ale także Bałtowie – najlepiej rozumieją logikę rosyjskiego imperializmu i konsekwencje polityki ustępstw wobec Moskwy.

Podkreślił, że narody środkowoeuropejskie są „wspólnotami świadomych obywateli”, które nie zamierzają roztopić się w anonimowej konstrukcji ponadnarodowej. Przypomniał, że Polacy przez 123 lata zachowali swoją tożsamość i polityczną solidarność mimo braku własnego państwa, co – w jego ocenie – jest najlepszym dowodem, iż naród nie jest problemem dla Europy, lecz jej fundamentem.