20 listopada 2025 r. ambasady USA otrzymały nowe wytyczne: każda placówka ma obowiązek dokładnie dokumentować skalę aborcji finansowanych z publicznych środków oraz wskazywać państwa zmuszające obywateli do uczestniczenia w tych procederach poprzez podatki lub programy pomocowe. W praktyce raporty mają pokazywać aborcję jako pogwałcenie podstawowego prawa człowieka – prawa do życia.
Nie jest to już ograniczenie się do ogólnych wzmiankach o „kwestiach zdrowotnych”. Dyplomaci mają przeprowadzać wywiady, analizować polityki rządowe i gromadzić szczegółowe dane, które trafią do raportu za 2025 r., czyniąc go tym samym najbardziej precyzyjnym w historii.
To pierwsza tak daleko idąca zmiana od czasu, gdy administracja Baracka Obamy wprowadziła do raportów rozbudowaną sekcję dotyczącą tzw. praw reprodukcyjnych, co było realizacją postulatów organizacji proaborcyjnych. Za prezydentury Joe Bidena fragment ten powrócił w pełnym kształcie. Teraz natomiast ma zostać usunięty całkowicie.
Administracja Trumpa nie poprzestaje jednak na usunięciu treści, ale dodaje własne uwagi, podkreślając naruszenia wynikające z finansowania aborcji. To element szerszej strategii, w której ochrona życia ma stać się stałym kryterium oceny państw, obok wolności religijnej czy zakazu tortur.
Nowe raporty będą również piętnować praktyki medyczne uznawane przez Departament Stanu za narażające dzieci na trwałe szkody, takie jak blokery dojrzewania, operacje mastektomii czy hormonalne „procesy tranzycji” wykonywane u osób poniżej 18. roku życia. Wszystkie te działania zostaną po raz pierwszy sklasyfikowane przez administrację USA jako naruszenia praw człowieka.
Raporty mają także wskazywać przypadki nadużywania przepisów o mowie nienawiści – zwłaszcza tam, gdzie służą one tłumieniu legalnej debaty publicznej lub penalizowaniu opinii niezgodnych z linią danego rządu. Administracja podkreśla, że wolność słowa jest jednym z fundamentów międzynarodowych porozumień i nie może być ograniczana pod pretekstem ochrony wrażliwości.
Działania te można uznać za echo krytyki, jaką w ubiegłym roku na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa sformułował wiceprezydent J.D. Vance, zarzucając niektórym europejskim rządom używanie pojęcia „nienawiści” jako narzędzia cenzury.
Ponadto raporty mają również odnotowywać zmuszanie społeczeństw do akceptacji masowej migracji, jeśli wiąże się to z pogwałceniem bezpieczeństwa obywateli lub ich praw majątkowych.
Po raz pierwszy pojawi się również kategoria dotycząca nadużyć związanych z eutanazją.
Departament Stanu odwołuje się w swoich wytycznych do praw, „które przysługują człowiekowi z racji stworzenia, a nie dzięki decyzji rządów”. To nawiązanie do Deklaracji Niepodległości USA oraz do konserwatywnej koncepcji praw naturalnych, która od lat jest przedmiotem sporu między lewicą a środowiskami pro-life.
Organizacje takie jak Amnesty International próbują przekonywać, że Stany Zjednoczone „zawłaszczają definicję praw człowieka”, podczas gdy zwolennicy zmian – m.in. National Right to Life – mówią o „historycznym kroku przywracającym właściwy sens pojęciu godności ludzkiej”.
