Tomasz Wandas, Fronda.pl: Na  antenie TVP info wspominał Pan, że jest wiele pomysłów na rozwiązanie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego, na przykład jakich?

Jan Maria Jackowski, Senator PiS: Naliczyłem jedenaście pomysłów, które od początku roku były składane - nie tylko przez Prawo i Sprawiedliwość, ale również przez opozycję i sędziego Rzeplińskiego. Wspomnę tu choćby propozycję zakładającą wskazanie ośmiu sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez opozycję, a siedmiu przez obóz rządzący. Taką koncepcję przedstawiła pani premier Beata Szydło; wcześniej zgłaszał ją także pan prezes Jarosław Kaczyński. Mówiąc o wielu pomysłach takie właśnie miałem na myśli. Niestety, opozycja sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie była zainteresowana konstruktywnym rozwiązaniem tego sporu, który de facto sama zaczęła. Jak wiemy zaczął się on jeszcze w tamtej kadencji, kiedy to w czerwcu ówczesna większość parlamentarna wybrała swoich pięciu sędziów. Politycy opozycji uznali, że ten konflikt jest ich paliwem politycznym i w gruncie rzeczy chcą, by trwał jak najdłużej.

Senator PO Aleksander Pociej stwierdził, że prawo zostało tutaj „zmasakrowane”, wspomniał też, że musi być konsensus bo inaczej się pozabijamy. Co Pan na to?

To są słowa absurdalne, ponieważ prawo nie zostało „zmasakrowane” przez Prawo i Sprawiedliwość, a właśnie przez Platformę Obywatelską w ustawie czerwcowej w 2015 roku. Na marginesie przypomnę, że w procedowaniu tej niekonstytucyjnej ustawy brali udział także przedstawiciele Trybunału Konstytucyjnego, którzy uczestniczyli aktywnie w pracach na etapie podkomisji i komisji sejmowej. Już wówczas wyszli oni poza rolę bezstronnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Przerzucanie piłeczki na zasadzie, że to Prawo i Sprawiedliwość naruszyło prawo, czy wręcz jest „zmasakrowało”, jest absolutnie nieadekwatne i nie znajduje potwierdzenia w faktach. Można się nie zgadzać z naszymi koncepcjami rozwiązania konfliktu przedstawionymi w tej kadencji ale to nie oznacza, że „masakrowaliśmy” prawo.

Co stanie się z KOD po rozwiązaniu sprawy z Trybunałem?

Trudno to przewidzieć. Mam wrażenie, że wyczerpie się wtedy główne paliwo. Wczytajmy się jednak w wypowiedź pana profesora Łukasza Święcickiego, specjalisty w zakresie psychiatrii. Postawił on diagnozę na temat pewnej formy obłędu wynikającej ze zbiorowego urojenia, które ogarnia czasem ludzi. Być może z tego zakresu zjawiskiem mamy dzisiaj do czynienia. Oznacza to, że podjęto działania nie na podstawie realnego rozpoznania sytuacji, ale w oparciu o fałszywe wyobrażenia i emocje zupełnie nieadekwatne do rzeczywistości. Cześć aktywistów KOD po prostu uważa, że rządy Prawa i Sprawiedliwości oznaczają państwo policyjne czy państwo antydemokratyczne, co oczywiście nie znajduje potwierdzenia w faktach, czego najlepszym dowodem jest pełna swobodna działalności KOD.

Panie Senatorze, pozwoli Pan, że dopytam, gdyż spotkałem się z wieloma krytycznymi głosami a propos właśnie samego faktu wypowiedzenie się na temat polityczny czynnego psychiatry. Myśli Pan, że można się wypowiadać w ten sposób, czy nie można?

To bardzo dobrze pokazuje upolitycznienie środowisk, które zabraniają lekarzowi się wypowiadać zgodnie ze swoimi poglądami. Jest to idealny przykład tak zwanej sterowanej demokracji, która mówi, że demokracja jest słuszna jedynie wtedy, kiedy „my słuszni demokraci” i jedyni dobrzy „obrońcy demokracji” mamy rację, natomiast jeśli ktoś ma inne, poglądy to trzeba zakazać mu ich wypowiadania. Z jednej strony może i dobrze, że tak się dzieje. Widzimy, że część establishmentu jest absolutną stroną w toczących się konfliktach politycznych i próbuje na różne sposoby zdeprecjonować tych, którzy nie podzielają takiej postawy.

Dlaczego Timmermans w ogóle przyjechał do Warszawy i co takiego wydarzyło się na spotkaniu z premier, skoro powiedział, to co usłyszeliśmy. Komisja wystraszyła się wcześniejszego, mocnego wystąpienia premier?

Wysocy przedstawiciele Komisji Europejskiej najwyraźniej ochłonęli i doszli do słusznego wniosku, iż w dzisiejszym świecie nie uda się ukryć stosowania podwójnych standardów: jednych w stosunku do krajów starej Unii, a drugich, w tonie pouczania i stawiania do kąta, w stosunku do nowych członków UE. Na przykład w Niemczech jest łamana wolność słowa, a media są cenzurowane przez rząd - nikt na to jednak nie reaguje. Natomiast w krajach nowej Unii, gdzie nie ma żadnego problemu, szuka się go na siłę i podnosi się larum, że są zagrożone wszystkie podstawowe wartości demokracji. Druga przesłanką stronniczego zachowania niektórych urzędników Unii jest polityka chowania głowy w piasek przed realnymi problemami UE i uderzania w tych, o których się sądzi, że można w nich uderzyć. Urzędnicy nie rozwiązują podstawowych problemów Unii, takich jak kryzys instytucji europejskich, gigantyczny kryzys migracyjny, Brexit, stagnacja gospodarcza, utrata konkurencji gospodarki europejskiej na globalnym rynku, czy zapaść demograficzna ogromnie zagrażająca Europie.

Zamiast tego pozorują działania, bo problem rzekomego łamania praworządności w Polsce jest problemem sztucznym.  To jest polityka, która prowadzi do rozbijania UE od środka i szkodzenia całej Europie. Bardzo dobrze, że wobec nieodpowiedzialnych działań eurokratów czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślają, że Polska jest krajem suwerennym. Poprzedni rząd przyzwyczaił nas do zachowywania się w sposób wasalny w stosunku do Brukseli i Berlina. Obecny rząd domaga się podmiotowości w traktowaniu państwa polskiego zgodnie z zasadą, że kto nie szanuje sam siebie, ten nie jest szanowany przez innych. To właśnie miało miejsce i mam nadzieję, że po sejmowym wystąpieniu premier Szydło i uchwale w sprawie suwerenności będziemy mieli do czynienia z merytorycznym i konstruktywnym dialogiem w Polsce i w instytucjach Unii Europejskiej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.