Wszystko, rzecz jasna, w imię tolerancji i autonomii płciowej.

Rodzice są oburzeni. Oznacza to, że jeżeli uczeń ogłosi, że jest „transgender” – czego przecież nijak nie można zweryfikować – będzie miał specjalne prawa. Bardzo łatwo sobie wyobrazić, że dojdzie do licznych nadużyć.

Jedna z matek wspomina, że jej 10-letni chłopiec był w toalecie, gdy nagle weszła dziewczyna, która twierdziła, że jest mężczyzną. „Mój syn nie czuje się z tym komfortowo” – powiedziała matka.

Inna matka opowiedziała, że na oczach jej synka „transpłciowa” dziewczyna zdjęła część ubrania, odsłaniajac części intymne. „To po prostu narusza prywatność” – komentują oburzeni rodzice.

Z szaleństw genderyzmu, do jakich dochodzi w USA, można się śmiać: sprawa może jednak w przyszłości dotyczyć także Polski. Elementy gender promowane w przedszkolach to dopiero początek.

pac/lsn