Wprawne oko wyłowi księdza po cywilu nawet w największym tłumie. Czarne spodnie, wełniany bezrękawnik i nieodłączny skórzany piterek. Znacie ten widok? Ksiądz bez sutanny nigdy nie potrafi ubrać się na czasie. OK, nie dotyczy to eks-księdza Charamsy ;-) Podobnie z ojcami. Choćby nie wiadomo jak się starali, rzucasz okiem i już wiesz, że facet na którego patrzysz, jest ojciem.
Brudny samochód w środku i na zewnątrz. Spodnie nie dopasowane do marynarki. Dziurawe swetry. Czupiradło na głowie i podkrążone, niewyspane oczy. Wiecie o kogo chodzi? Tak. O typowego ojca. Zawsze zastanawiałem się dlaczego moi dzieciaci znajomi, tym bardziej ci, którzy dzieci mieli więcej niż jedno, a już na pewno Ci z trójką i więcej, zawsze cierpieli na wyżej opisane dolegliwości. Czy nie da się zadbać o samochód? Czy nie da się wytłumaczyć dzieciom, żeby nie brudziły? Czy nie można wcześniej pójść spać, żeby lepiej wyglądać i być wyspanym?

Nigdy tego nie rozumiałem, aż na pewnym Bardzo Ważnym Spotkaniu zorientowałem, że lewa kieszeń moich jasnych, eleganckich spodni, jest popisana niebieskim długopisem :-D Wtedy skleiłem fakty. A skleiłem je tym łatwiej, gdy dostrzegłem okruszki bułki w szparze, z której wystaje hamulec ręczny mojego samochodu i resztki banana w rogu fotelika Maksia… Czyżby ojciec nigdy nie mógł być eleganckim, wyluzowanym panem?

Puszczanie bąków

Czasem nie ma gdzie zostawić Dziedzica i trzeba brać ze sobą. Ja jeszcze tego nie doświadczyłem, bo udało nam się zorganizować sprawny aparat opiekuńczy złożony z paru osób z Babcią na czele i przedszkola, ale może i na mnie kiedyś to przyjdzie (abstrahując od wychowawczych zalet takiego ruchu). Wyobraź sobie, że odbywasz Bardzo Ważne Spotkanie, a Twój młodociany Dziedzic raczy Cię bąkiem, albo z arcypoważną miną deklaruje, że wysadzi ten sklep w powietrze (jak ponoć ostatnio Maksio zagroził w przedszkolu) – a to tylko niektóre z możliwości, których już doświadczyli moi znajomi ojcowie. Stąd u ojców czasem charakterystyczny oczopląs, kręcenie się głowy wokół szyi prawie o 360 st. i nerwowe ruchy, jakby mieli ADHD. Ojciec zażywa pełnego spokoju dopiero wtedy, gdy dzieci zasną, albo uśpią jego samego właśnie wtedy, gdy wydaje mu się, że to on usypia dzieci, nie na odwrót.

Wiecznie spóźniony

Czy ojciec może być wszędzie na czas? Może, ale nie musi. Zresztą, bardzo prawdopodobne, że przez jakiś czas, dajmy na to – pierwsze 18 lat życia dziecka – będzie od czasu tu i ówdzie spóźniony. No bo bądź tu nie spóźniony, jeśli wymykasz się na paluszkach o właściwej porze na opuszczenie domu, ledwo żywy, bo parę razy w nocy wstawałeś, by odciążyć Żonę… a tu właśnie budzi się jeden Dziedzic. Coś trzasnęło Ci pod nogą, może zatrzeszczała podłoga… a słyszysz za plecami już srogi płacz zbudzonego dziecka. Idziesz dalej, Żona na pewno da sobie radę, gdy… o nie… choć jest 6:00, Ty już wiesz że spotkanie o 8:00 zaczyna stać pod znakiem zapytania… zbudzony płaczem pierwszego, budzi się drugi Dziedzic, a Żona dopiero łapie wstępny kontakt z rzeczywistością. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Albo co zrobisz, gdy Syn prosi o naprawienie samochodu i patrzy Ci w oczy jak kot ze Shreka, w chwili gdy właśnie mija ostatnia chwila na wyjazd, mimo że i tak zostałeś dłużej, by zjeść z maluchami śniadanie? No, nic nie zrobisz. Więc lecisz po drodze jak wariat, odwołujesz po drodze spotkanie, na kolejne wpadasz zziajany i pewnie jeszcze masz na miejscu, gdzie plecy tracą szlachetną nazwę plamę z kaszy, albo rozgniecioną kredkę świecową…

Przepraszam, ale wie Pan… dzieci…
Walka z perfekcjonizmem

A gdyby tak potraktować takie przygody, jak opisane wyżej, jako element walki z perfekcjonizmem, o której pisałem parę wpisów temu? Poza tym, że dzieci uczą mnóstwa rzeczy z cierpliwością i pokorą na czele, oduczają także perfekcjonizmu, a maksymalizmu. Tak! Właśnie maksymalizmu, czyli osiągania maksimum w danych warunkach, bez dotykania ideału za każdym razem.

Do kina pójdziemy na emeryturze

Ojca można też poznać po tym, że przychodzi do kina ubrany jak pierwszoklasista na początek roku. Może przesadzam, ale jednak wyjście z żoną do kina, czy gdziekolwiek indziej, to rarytas i tak na w pełni spokojnie nastąpi to za wiele, wiele lat. Poznasz więc ojca w kinie i gdziekolwiek po tym właśnie, że cieszy się jak dziecko :-) Zresztą kto jak nie on, wie jak cieszy się dziecko? Pokłosiem takich wojaży z Oleńką był tekst nt. wrocławskiego Rynku.

Co na to rotmistrz Pilecki?

A propos bycia ojcem w ogóle, to zainspirował mnie ostatnio rotmistrz Witold Pilecki. Dacie wiarę, że pisał do swego syna, p. Andrzeja Pileckiego (którego nota bene miałem przyjemność w tym roku poznać), wierszowane uwagi na temat zachowania? A poza tym szczegółowe wytyczne na temat dbania o rolę, wycinania ram do obrazów i luster, z rysunkowym instruktażem? Tu naokoło wojna, Rotmistrz ukrywa się po ucieczce z Auschwitz, a ma czas i głowę pisać do Syna w takich sprawach… No właśnie. Po tym też poznacie ojca. Bo choć może wygląda czasem obciachowo, ma popisaną kieszeń i brudny samochód, to ma coś w sobie z Pana Boga. Męstwo.

P.S.
Tak, tego posta pisałem półtora dnia, bo moje Basałyki postanowiły pokazać, że coś co można zrobić w pół godziny, można robić także prawie dwa dni :-)

Maciej Gnyszka/maciejgnyszka.pl