Upłynęła kadencja Małgorzaty Gersdorf w Sądzie Najwyższym. W liście z tej okazji sędzia napisała, że broniła praworządności i niezawislości sędziów i zapłaciła za to cenę.

 


"Opuszczam urząd I Prezesa Sądu Najwyższego w przekonaniu, że uczyniłam wszystko, co było w mojej mocy, by postępować zgodnie ze złożonym ślubowaniem, wywiązać się z obowiązków i sprostać odpowiedzialności" - napisała Gersdorf.
"Warto, naprawdę tak trzeba. To przecież właśnie sędziowie – jak konsulowie rzymscy – czuwać mają, by Rzeczpospolita nie poniosła uszczerbku i za to odpowiadają przed tym Sądem, od wyroku którego ułaskawić nie można. Nazwijmy ten Sąd tylko Sądem Historii" - dodała.


Gerdorf przekonywała, że broniła sądownictwa przed atakami "przeciwników demokracji konstytucyjnej w Polsce".
"Nasz sprzeciw, a przede wszystkim sprzeciw wielu obywateli, pozwolił na konsekwentne dążenie do obrony nie tylko naruszanych reguł konstytucyjnych, dotyczących niezależności sądów i niezawisłości sędziów, ale także do obrony zagrożonej w ten sposób europejskiej tożsamości Rzeczypospolitej" - stwierdziła.


"Zapłaciłam za obronę niezależności władzy sądowniczej i niezawisłości sędziów, stając się celem zarówno drobnych uszczypliwości, jak i brutalnych ataków. Nie byłam na to przygotowana" - napisała dalej.


Z ubolewaniem uznała, że nie udało jej się zatrzymać procesu "destrukcji TK, sądów powszechnych i SN".


"Nie udało się zatrzymać destrukcji państwa prawa, ale udało się dopomóc wielu ludziom w zrozumieniu, jak wielkie znaczenie dla obrony ich praw ma konstytucja i sędziowie" - podsumowała.


Sądem Najwyższym Gersdorf zaczęła kierować w 2014 roku.
Jej kadencja wygasa z końcem kwietnia.