Niemcy zabrali Polce jej jedynego synka. Płaczącego wyrywali z ramion matki. Najpierw umieścili go w domu dziecka, potem wraz z matką w zakładzie przypominającym więzienie. Wreszcie dziecko zabrali ponownie i oddali je... Turkom. Polka ,,porwała'' swojego syna i uciekła do Polski. Niemcy wydali za nią list gończy...

Wyjąwszy element ,,turecki'' opowieść przypomina mroczne karty dziejów III Rzeszy. Odbieranie dzieci siłą, przekazywanie nowej ,,niemieckiej'' (teraz niemiecki - to turecki!) rodzinie, wreszcie list gończy za matką, która chce mieć dziecko przy sobie. Niestety, to praktyka ,,najbardziej praworządnego narodu'' w Europie. Tak, tak - bo to jest właśnie ,,praworządność'', którą tak lansują nam różne Komisje Europejskie i Weneckie. Ślepe posłuszeństwo nieludzkim przepisom, tworzonym przez ateistów, liberałów i zwykłych nikczemników.

Ta historia dotyczy Malwiny, która przed zajściem w ciążę mieszkała w Niemczech od ośmiu lat. Opisuje ją dziennik ,,Fakt''. Wyjechała tam w celach zarobkowych, prowadziła własną firmę sprzątającą. Miała prawo pobytu, znała język niemiecki. W ciążę zaszła w roku 2015. Żyła z partnerem bez ślubu (niestety), ojciec był w dodatku uzależniony od narkotyków. W końcutrafił na odwyk. Wówczas do pani Malwiny zaczęły przychodzić niemieckie urzędniczki z ,,pomocy społecznej''. Kontrolowały wszystko, kazały do synka pani Malwiny mówić po niemiecku. Kobieta miała dość kontroli i zrezygnowała ze świadczeń socjalnych.


Wtedy zaczęło się najgorsze. Urzędnicy przyszli i... ,,Przerażony Alex płakał. Wyrwali mi go z rąk. Wynajęłam wtedy prawnika i poszłam do sądu. Ojciec dziecka notarialnie zrzekł się wszystkich praw. Po dwóch miesiącach oddali mi Alexa, ale zakazali wyjazdu z nim do Polski'' - powiedziała pani Malwina.


Zwróćmy uwagę: Niemcy zakazali Polce i jej synowi wyjazdu do Polski!


A później kontrolowali ją dalej. Stwierdzili ,,nieprawidłowości'' - rzekomy brak opieki i więzi emocjonalnej. Dlatego dziecko zabrali i oddali rodzinie tureckiej.


,,Myślałam, że wtedy umrę. Drugi raz zabrali mi dziecko i nie pozwalali mi się w ogóle z nim widywać. To było dręczenie psychiczne. Chcieli, żebym popełniła jakiś błąd i żeby mieli argument, by mi odebrać synka na zawsze'' - opowiadapani Malwina.


W końcu dziecko jej oddali, ale kobieta musiała zamieszkać z nim w specjalnym ośrodku. Nie mogła nawet wychodzić poza ogrodzenie - był to po prostu zakład zamknięty. Wreszcie, dzięki pomocy ojca dziecka oraz Wojciecha Pomorskiego, szefa Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, pani Malwina uciekła wraz z synem do kraju. Niemcy wystawili za nią list gończy...

W Polsce jest ,,faszyzm'', bo grupka młodocianych rozrabia na Marszu Niepodległości? Nie, faszyzm jest w Niemczech - i to w samym sercu państwa, które zupełnie jak jego prawny poprzednik, III Rzesza Adolfa Hitlera, rości sobie prawo do rozbijania rodzin i kradzieży dzieci.

Oczywiście polskich dzieci, tureckich nie ruszamy...

mod/fakt.pl, fronda.pl