Tomasz Wandas, Fronda.pl: Prof. Nalaskowski tydzień temu został zawieszony za swój felieton, w którym krytycznie wyraża się o LGBT. Jeśli jego język był zbyt mocny jak na felieton, to dlaczego profesorowie tacy jak Hartman za dużo mocniejsze wypowiedzi na forach uniwersyteckich pozostają bezkarni? Czy karanie wyłącznie tych o prawicowych poglądach nie poświadcza, o tym, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju cenzurą?

Jan Maria Jackowski, senator RP: Przede wszystkim, trzeba jasno powiedzieć, że środowiska akademickie stosują podwójne standardy. Profesorom o lewicowych czy liberalnych poglądach można znacznie więcej. Profesor prawa, który publicznie straszy swoich adwersarzy, że ich dzieci będą hejtowane na uniwersytetach oraz, że nie będą mogły zdać egzaminu na studiach może robić to bezkarnie. Inny profesor – znany ignorant i prowokator - opowiada niedorzeczności, że Bitwa Warszawska 1920 roku była konsekwencją napadu Polaków na Rosję. Ponadto są też profesorowie, którzy w jawny sposób uprawiają lewicową albo lewacką agitację polityczna na uczelniach z tego powodu nie spotykają ich żadne reperkusje. 

O czym świadczy przypadek, który spotkał profesora Nalaskowskiego? 

Cała ta sytuacja z profesorem Aleksandrem Nalaskowskim pokazuje, że mamy wadliwie skonstruowane przepisy, które określają odpowiedzialność dyscyplinarną ludzi nauki. I dlatego trzeba je moim zdaniem tak zweryfikować, aby władze państwowe nie były bezradne wobec autonomii uczelni, gdy ta przerodzi się w samowolę rektorską. 

Mógłby Pan rozwinąć tę myśl?

Prof. Nalaskowski został ukarany na zasadzie sądu kapturowego. Zastosowane przepisy są skonstruowane w ten sposób, że rzecznik dyscyplinarny uczelni np. pod naciskiem mediów podejmuje decyzję o skierowaniu danej sprawy do komisji dyscyplinarnej. A ta w zasadzie powinna wymierzyć karę, ale nie uniewinnić. W sprawie prof. Nalaskowskiego decyzje podjął rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof.  Andrzej Tretyn, który jest biologiem i zdecydował o karze dla pedagoga w obszarze dotyczącym pedagogiki! Było to możliwe dzięki uchwalonej niedawno ustawie zwanej Konstytucja dla Nauki w oparciu o przepis  art. 302 ust. 1 ustawy, w którym czytamy, że „Rektor może zawiesić w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne lub dyscyplinarne, a także w toku postępowania wyjaśniającego, jeżeli ze  względu na  wagę i wiarygodność przedstawionych zarzutów celowe jest odsunięcie go od wykonywania obowiązków”. I w ten sposób – w imię rzekomego szacunku wobec każdej osoby – zlinczowano prof. Nalaskowskiego za to, że krytykował wdrażane publicznie programy deprawacji dzieci. W imię tego swoistego terroru politycznej poprawności, za chwilę nie będzie można krytykować Stalina, Hitlera czy Pol Pota. Casus prof. Aleksandra Nalaskowskiego - któremu rektor wymierzył na trzy miesiące karę zakazu kształcenia studentów, a także zakaz nadzorowania opracowywanych przez studentów prac pod kątem merytorycznym i metodycznym oraz zakaz prowadzenia badań naukowych i prac rozwojowych - jest dobrym powodem do tego, aby przyjrzeć się przepisom ustawowym, które te kwestie regulują. Warto zastanowić się nad zmianą przepisów ponieważ wyraźnie mamy do czynienia z trendem politycznego i ideologicznego przejmowania wyższych uczelni w Polsce przez środowiska lewicowo-lewacko-liberalne, które stosują terror politycznej poprawności jako narzędzie polityczne i ideologiczne do osiągania swoich celów. 

Prof. Nalaskowski pytany o to co jest celem środowisk LGBT powiedział: "Zniszczenie Kościoła. To nie jest ideologia, tylko doktryna wojenna. Mamy do czynienia z wciskaniem zachowań charakterystycznych dla LGBT i przekonywaniem, że wszyscy jesteśmy normalni i że to LGBTQ można w nieskończoność poszerzać. To jest otwarta wojna, która zmierza do wyrugowania chrześcijaństwa z życia”. Co sądzi Pan o tej opinii profesora na temat LGBT i jego zamiarów względem Kościoła?

Prof. Aleksander Nalaskowski jest cenionym naukowcem i wie o czym mówi i co te nowe ideologie oznaczają zwłaszcza dla młodego pokolenia. Ponadto posiada on aparat pojęciowy i narzędziowy do tego, by oceniać różne zjawiska społeczne i ideologiczne w przestrzeni publicznej. Warto jeszcze raz zwrócić uwagę na mechanizm niesymetryczności, a więc napiętnowaniu tych, którzy bronią zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa tradycji i kultury polskiej a afirmowaniu tych, którzy podważają zbudowaną na fundamencie chrześcijaństwa tradycję kultury polskiej i proponują ideologie szkodzące człowiekowi. Takie przejawy różnych miar  oraz jawnej dyskryminacji i represji przypominają praktyki totalitarne z nieodległej przeszłości.

Według prof. Andrzeja Zybertowicza, uczelnie, środowiska akademickie powinny być, w przeciwieństwie m.in. do świata mediów, miejscem, gdzie "można przedyskutować problem współczesnej wojny kulturowej”. Trudno nie zgodzić się z tą opinią. Dlaczego zatem nie dochodzi do takiej dyskusji? Komu jest ona nie na rękę? Niezależnym władzom uczelni? Tylko dlaczego? 

Wyraźnie widać, że środowiska, które stosują terror politycznej poprawności w ten sposób próbują nałożyć filtr i kaganiec na wolną dyskusję. W ten sposób próbują eliminować tych, których uważają za swoich przeciwników ideowych czy osoby mające inne poglądy. W tym zakresie ta polityczna poprawność ma na celu sformatowanie języka debaty, jak to dokładnie napisał Orwell przestrzegając przed lewicowymi utopiami i ideologiami w swojej słynnej książce „1984” i używając pojęcia nowomowy jako sposobu specyficznego komunikowania się w świecie, który jest światem totalnym i pozbawionym podstawowych swobód wyrażania opinii publicznej i wolności słowa. 

Jarosław Kaczyński, podczas konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości we Wrocławiu, powiedział, że należy ograniczyć wszelkie działania, które zagrażają wolności słowa. Pełna zgoda, pytanie tylko jak zrobić to w praktyce? Jakie kroki może podjąć Prawo i Sprawiedliwość? 

Należałoby rozważyć mechanizm działania tych procedur na podstawie, których pan profesor Nalaskowski został ukarany. Powinien istnieć autorytet instytucji niezależnej, a nie konkretnej uczelni, której postanowienia w tym zakresie mogą budzić poważne wątpliwości. Chciałbym podkreślić, że w pełni solidaryzuję się z profesorem Nalaskowskim i cieszę się, że rektor uczelni ostatecznie cofnął swoją decyzję i profesor będzie mógł wrócić do swoich obowiązków. Jednak nie byłoby to możliwe, gdyby nie protesty wielu ludzi nauki oraz kilkudziesięciu tysiącom podpisów oburzonych obywateli, którzy podpisali się pod listem w obronie prof. Aleksandra Nalaskowskiego. To pokazuje jak ważne jest samoorganizowanie się społeczne w imię obrony podstawowych wartości. 

 Dziękuję za rozmowę.