- To dla mnie zaszczyt, gdy Amerykanie mnie atakują” - oznajmił Ojciec Święty na pokładzie samolotu do Mozambiku. Była to odpowiedź na podarunkek francuskiego dziennikarza, który ofiarował Franciszkowi książkę o tym, jak „Amerykanie chcą zmieniać papieży”.

Rzecznik Watykanu Matteo Bruni wyjaśnił, że „papież chciał powiedzieć, że zawsze uważa za zaszczyt krytyczne uwagi, zwłaszcza, gdy pochodzą one od poważnych myślicieli, w tym przypadku od ważnego narodu”.

Cóż wyjaśnienie to nie jest zaszczytem dla rozumu, ale rozumiem, że papieski marketing i dyplomacja może mieć z tą wypowiedzią problem. A amerykańscy katolicy, którzy czekają na odpowiedź papieża na raport Vigano zmagają się ze skandalami seksualnymi i z zachowaniem wierności Watykanowi, który przez lata owe skandale tolerował, na pewno będą wdzięczni papieżowi za te „ciepłe słowa”.

 

Tomasz Terlikowski/Facebook